[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rytmie ich rozkoszy. Słyszał, jak chrzęści pod nimi siano, wyczuwał nozdrzami ostrą, zatykającą
woń ich połączenia, słyszał, jak głośno bije mu serce, i czuł, jak stykają się ich ciała, męskie,
twarde i chropawe z delikatnym, miękkim, kobiecym. Zaraz potem wydarł mu się z piersi tak
głośny krzyk rozkoszy, że aż Katy spojrzała na niego szeroko rozwartymi oczami. Zobaczyła, jak
na nią opada: szyja napięta, jaskrawopurpurowa twarz, powieki spuszczone, zęby zaciśnięte.
Szarpały nim skurcze, mięśnie mu falowały. Katy spojrzała w miejsce, którym byli złączeni, i
ujrzała, jak Turek nagle z niej wychodzi i opada na nią. Poczuła wilgoć na brzuchu. Turek leżał
na niej bezwładnie i chrapliwie łapał oddech.
- Boże - jęknął zdyszany. - Mam nadzieję, że zdążyłem wyjść na czas!
Dotknęła go z zachwytem. Powiedział, że tego nie zrobi, a potem jednak zrobił, jakby nie
mógł się pohamować. Zamknęła oczy, wolno odpływając od rzeczywistości. Była trochę smutna,
wiedziała bowiem, że to ich pierwszy i ostatni raz, jedyny. %7łe kocha, lecz musi go stracić.
- Dobrze się czujesz, Katy? - spytał, unosząc spoconą głowę. Popatrzył na nią z czułością i
troską.
- Tak - odparła, dobywając z siebie resztki dumy. Nawet zdołała się uśmiechnąć, ale
spojrzeć mu w oczy nie była w stanie.
- Właśnie dlatego za nic nie dotknąłbym cię wcześniej - powiedział łagodnie, przyglądając
się, jak Katy powoli się odsuwa i zaczyna wkładać ubranie. - Bo potem przychodzi wstyd... a
jeszcze potem poczucie winy.
Był dla niej czuły. Nienawidziła tej czułości, którą obudziły litość i wyrzuty sumienia. Z
powrotem włożyła majtki i pas z podwiązkami. Przynajmniej nie będzie już więcej taka
zażenowana. Danny'emu się to spodoba.
Nie wiedział o jej dziewictwie. Powiedział nawet kiedyś, że nie chciałby dziewicy. W ten
sposób rozwiązała naraz wszystkie swoje problemy. Oddała dziewictwo jedynemu mężczyznie,
którego kiedykolwiek kochała, żeby przygotować drogę jedynemu mężczyznie, który kocha ją.
- Powiedz coś - cicho odezwał się Turek. Patrzył na nią dość zawstydzony tym, że stracił
panowanie nad sobą. Nie spodziewał się tego, co zaszło. Jego wielkie ciało, wstrząśnięte energią
spełnienia, wciąż jeszcze lekko drżało. Czy to dlatego, że Katy była dziewicą? - zastanawiał się
półprzytomnie. Nigdy czegoś takiego nie doznał.
- Czuję się dobrze - burknęła. Czy ten przeklęty wstyd nigdy nie ustąpi? Wiedziała, że
Turek jej nie kocha, ale spodziewała się godnego, głębokiego przeżycia. A to był tylko seks.
Bardzo przyjemny, udany. Ale bez jego miłości miał tylko znaczenie fizyczne. Zastanawiała się,
czy zawsze będzie wspominać swój pierwszy raz z taką samą dozą goryczy.
Naciągnęła przez głowę koszulkę, a potem sukienkę. Słyszała, jak za jej plecami ubiera się
Turek. Usiłowała odpędzić od siebie myśl, jak pięknie wyglądał nagi. Nigdy tego nie zapomni.
On, naturalnie, zapomni o niej szybko. Będzie miał inne kobiety. Zamknęła oczy. Nie chciała nic
o nich wiedzieć. Była tylko jedną z wielu i zawsze nią będzie. Teraz nie pozostała jej nawet szansa
godnego odejścia. Poniewczasie zrozumiała, dlaczego Turek zachowywał wobec niej dystans. Nie
chciał rozwiać jej złudzeń.
Zapięła ostatni guzik i wsunęła stopy w pantofle na wysokich obcasach. Odwróciła się do
niego z dumnie uniesioną głową.
- Dziękuję za lekcję - powiedziała cicho. Naprawdę się wzdrygnął.
- Nie - sprzeciwił się ledwie słyszalnym głosem, szukając spojrzenia jej zielonych oczu. -
Nie wulgaryzuj tego. To nie było takie.
Usta jej zadrżały. Obawiała się, że zaraz pokaże po sobie bezbronność. Jakoś jednak udało
jej się uśmiechnąć.
- W porządku - powiedziała.
Skoczył do przodu i chwycił ją za ramiona, uniemożliwiając natychmiastową ucieczkę.
- Nie wyjeżdżaj - poprosił. - Nie pozwól temu mężczyznie zrobić z siebie zabawki. On cię
wykorzysta i rzuci.
Spojrzała na niego oczami pełnymi miłości.
- %7łegnaj, kowboju. - Uśmiechnęła się smutno. - Kochałam cię, Turku - szepnęła. Dotknęła
jego twarzy czując, jak tężeją mu mięśnie. - Pewnie będę miała innych mężczyzn, ale już
żadnemu nie oddam się tak zupełnie.
- On cię skrzywdzi! - Turek przestrzegł ją szorstko. Nie spodziewał się przedtem, że jej
odejście tak go zaboli.
Przytknęła palce do jego twardych warg.
- Nie. Postarałeś się o to - powiedziała czule. - Nikt chyba nie mógłby zrobić tego tak
wspaniale jak ty. - Raz jeszcze spojrzała mu w oczy z wyrazem smutku i rezygnacji. - Będę cię
kochać do końca życia.
Odwróciła się i szybko odeszła, żeby nie widział łez. To było pożegnanie. Oboje o tym
wiedzieli.
Długo po jej odejściu Turek siedział na stopniach prowadzących na górę stodoły i palił
papierosy. W oczach miał zniechęcenie i smutek. Po śmierci Lorene nie chciał nikogo innego, nie
na stałe. Owszem, pożądał Katy, temu nie mógł zaprzeczyć. Wytrzymał tak długo tylko dlatego,
że dał słowo Cole'owi. Ale teraz...
Wstał i wyszedł z papierosem na zewnątrz, gdzie zgasił go, wdeptując w ziemię. Ze
ściągniętą twarzą ruszył z powrotem w stronę domu. Miał wobec Cole'a wielki dług, ale musiał
być jakiś sposób na rozwiązanie tego węzła. Może uda mu się porozmawiać z Katy, może razem
coś wymyślą.
Minęło nie więcej niż pół godziny, odkąd Katy wyszła ze stodoły, akurat tyle, żeby wypalić
w tym czasie trzy papierosy. Przeżył więc niemiłe zaskoczenie, gdy okazało się, że w domu jest
pusto. Gdy Cassie weszła do kuchni ze spiżarni, zobaczyła, że Turek gapi się na schody.
- Jeśli szuka pan panny Katy, to jej tu nie ma - powiedziała. - Spakowała manatki i
wyjechała z tym gangsterem.
Serce mu zamarło.
- Kiedy?
- Jeszcze nie ma pięciu minut. - Westchnęła. - Pan Cole będzie wściekły. I jak mam to
powiedzieć pani Marion? - Jej zmęczone oczy obrysowane bruzdami zasnuły się mgłą. - Moja
dziewczynka! %7łeby wyjechała z takim... takim mężczyzną! Jak pan mógł ją tak puścić? - spytała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]