[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Polsce. I o jego symbol, miasto dopiero co poczęte, wszelako od swojego początku w
opozycji do Gdańska, do całej Rzeszy.
A nas było może z osiemdziesiąt chłopa powiedział po prostu Zlązak Wilhelm Wilk,
gdy nocą z 7 na 8 września wykurzyli dokumentnie ze wsi Gowino pod Wejherowem
oniemiały z wrażenia batalion hitlerowców.
Pojawiają się już jednak oznaki przyszłej klęski. Ginie pod Szemudem kpt. Jerzy
Wierzbowski, ulubieniec płk. Dąbka. Straty choćby kilkakroć mniejsze od niemieckich, w
ostatecznym rozrachunku są większe. Poległych nie ma bowiem komu zastąpić. Dołączą
marynarze i ludność Gdyni. Cóż, gdy zabraknie broni i amunicji. A ze zdobycznej już
niebawem i strzelać nie będzie komu.
Płk Dąbek dzień i noc przebywa na najtrudniejszych odcinkach frontu. Nie śpi prawie
wcale. Na sobie odczuwa najmocniej taktykę walki z nocnych wypadów. Gdy którejś nocy
położy się na kilka godzin, sztabowcy jego nie będą go mogli dobudzić. W końcu zerwie się
jednak na równe nogi i z nie mniejszą niż przedtem energią dowodzić będzie swoimi
wojskami rozciągniętymi wszak na przestrzeni wielu kilometrów.
18 września. Bombardowanie portu i miasta nasila się. Las w rejonie Krykulca i wzgórza
133 jest obiektem szczególnie zaciekłych niemieckich ataków. Tu liczy się każda piędz ziemi.
Zdobycie wzgórza może oznaczać przełamanie obrony w całym tym rejonie. %7łołnierze jakby
49
przyrośli do ziemi. Nie cofają się choćby o krok. Ranni, walczą dalej. Wzgórze pozostaje w
polskich rękach. A dzieje się to w dniu niemieckiego frontalnego natarcia.
Ten dzień opisze go we wspomnieniu ppłk Kazimierz Pruszkowski zastał nas
gotowych do dalszej walki! .
Radio Warszawa podawało wciąż komunikaty: Hel i Gdynia bronią się. W eter nie szły już
słowa o obronie coraz bardziej daremnej. Już i łączności pomiędzy dowódcami nie było. Do
walki po tamtej stronie frontu stają wciąż nowe i nowe siły, po tej zaś wciąż bardziej i
bardziej zmęczone, zdziesiątkowane, pomieszane w szykach. Choć i zdesperowane także. Ich
bój stawał się ustawicznym wyswobadzaniem z okrążenia, nie raz i nie dziesiąty przy pomocy
walki wręcz, wprost na bagnety. Od zachodniej strony siły wroga przybliżały się wciąż i
niezmiennie do Kępy Oksywskiej, tej zawczasu pomyślanej za ostatnią polskiego Wybrzeża
redutÄ™.
Jeszcze czyniÄ… zasadzki. Jak choćby na leÅ›niczówkÄ™ Marianowo i oddziaÅ‚ pÅ‚k. Kröchera.
PociÄ…g pancerny o nazwie Smok Kaszubski operuje w rejonie Redy i Wejherowa. By
wyglądał groznie pomalowano go w ciemnożółte i zielone plamy.
Po zmroku w Redzie, powstało istne piekło pisał we wspomnieniu kpt. Wacław Tym.
Niemiecki ogień osiągnął natężenie ulewy. Cała miejscowość płonęła, Ludność cywilna w
popłochu opuściła domostwa, pozostawiając żywy inwentarz w stajniach i oborach. Huk
strzałów z broni wszystkich kalibrów, wybuchy granatów, trzask płonących zabudowań,
kwiki i ryki żarem duszonego bydła, jęki i krzyki rannych ginących w płomieniach oto
piekielny, nie dający się słowem opisać obraz Redy w dniu 9 i w nocy na 10 września .
Był to czas, gdy każda kompania polska walczyła z trzema kompaniami niemieckimi. Już i
harcerze biorą czynny udział w bitwie pod Koleczkowem. Tutaj przechodzą druhowie
podharcmistrza Mariana Kruszyrńskiego swój chrzest bojowy. Biją się dzielnie, z
młodzieńczą werwą. Zdobycie tych okolic Niemcy opłacają więc znacznymi stratami.
Już dochodzą do Gdyni wieści o palonych wsiach, egzekucjach niewinnych ludzi, o
terrorze jaki stosują hitlerowcy. Ma on osłabić ducha obrony, przyspieszyć kapitulację miasta.
Odpowiedzią jest jeszcze aktywniejsze działanie Gdynian na rzecz swojego miasta, które jest
dla nich teraz całą ojczyzną. Kopią rowy strzeleckie pod ogniem wroga. Krawcy szyją
żołnierzom ubrania, rzemieślnicy naprawiają broń. Szpitale przepełnione, są w pełnej
gotowości przez dzień i noc. Akcje .dywersantów likwiduje Straż Obywatelska. Rodzi się
cywilny sztab bojowy pod dowództwem Kazimierza Rusinka.
10 września pod Rumią żołnierze ppłk. Mariana Sołodkowskiego znów uprzedzają atak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]