[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Był chrapliwy, lecz nie gardłowy czy ostry. Przypominał bardziej odgłos bosych stóp stąpających
delikatnie po żwirze.
Wytężyłem wszystkie moje siły, by przebić niewidzialną powłokę energii, którą odczuwałem dokoła
siebie. Pomyślałem, że mi się udało, i wstałem gotowy do wyjścia. I wyszedłbym, gdyby kobieta
również nie wstała.
Nie uciekaj szepnęła mi do ucha. Mam ci tyle do powiedzenia.
Usiadłem automatycznie, powodowany ciekawością. Dziwne, że mój niepokój nagle zniknął, podobnie
jak strach. Miałem nawet dość zimnej krwi, by się odezwać.
Naprawdę jesteś kobietą? zapytałem. Zachichotała cichutko jak młoda dziewczyna. Potem
wyrzekła dość niejasne słowa:
Jeśli odważysz się pomyśleć, że przeistoczyłabym się w przerażającego mężczyznę i uczyniła ci
krzywdę powiedziała, jeszcze bardziej podkreślając swój niesamowity, hipnotyzujący głos to jesteś
w wielkim błędzie. Jesteś moim dobroczyńcą. Ja jestem twoim sługą, tak jak byłam sługą wszystkich
nagualów, którzy byli przed tobą.
Zebrałem całą energię i rzekłem jej bez ogródek:
Możesz skorzystać z mojej energii powiedziałem. To mój dar dla ciebie, ale ja nie chcę od ciebie
żadnych darów mocy. Mówię najzupełniej szczerze.
Nie mogę wziąć twojej energii za darmo szepnęła. Płacę za wszystko, co dostaję, taka jest
umowa. To głupio pozbywać się energii, nic w zamian nie dostając.
Całe życie byłem głupcem, wierz mi odparłem. Z pewnością mogę sobie pozwolić na to, by ci dać
taki podarunek. %7ładen kłopot. Potrzebujesz energii, wez ją sobie. Ale ja nie chcę się obarczać
niepotrzebnymi rzeczami. Nie mam nic i bardzo mi się to podoba.
Może powiedziała w zamyśleniu.
Zapytałem napastliwie, czy oznacza to, że może wezmie moją energię, czy też nie wierzy w to, iż nie
mam nic i bardzo mi się to podoba.
Zachichotała radośnie i powiedziała, że skoro jestem tak hojny, to być może skorzysta z mojej energii,
lecz będzie musiała mi za nią zapłacić. Będzie musiała podarować mi rzecz podobnej wartości.
Uświadomiłem sobie, przysłuchując się jej słowom, że mówi po hiszpańsku z niespotykanym, obcym
akcentem. W środkową sylabę każdego słowa wstawiała dodatkową głoskę. Nigdy w życiu nie
słyszałem, żeby ktoś mówił w ten sposób.
Twój akcent jest doprawdy niesamowity stwierdziłem. Skąd pochodzi?
Niemal z wieczności powiedziała i westchnęła. Zaczynaliśmy się rozumieć. Wiedziałem, dlaczego
westchnęła. Ona była prawie nieprzemijająca, a ja byłem ulotny. To była moja przewaga. Ten, który
sprzeciwił się śmierci, zapędził się w ślepą uliczkę, ja zaś byłem wolny.
Przyjrzałem się jej dokładnie. Wyglądała na trzydzieści pięć, czterdzieści lat. Była ciemna jak
indiańska kobieta, dobrze zbudowana, lecz nie gruba czy przysadzista. Skóra jej rąk i dłoni była
gładka, mięśnie zaś twarde i jędrne. Oceniłem, że ma nieco ponad metr siedemdziesiąt wzrostu. Była
ubrana w długą suknię, czarny szal i mokasyny. Klęczała, mogłem więc dostrzec również jej gładkie
pięty i dolną część mocnych łydek. Miała szczupłą talię i duże piersi, których nie mogła albo nie
chciała ukryć pod szalem. Jej włosy były kruczoczarne, związane w długi warkocz. Nie była piękna,
lecz nie była również pospolita. Jej twarz niczym się nie wyróżniała. Przyszło mi na myśl, że z całą
pewnością nie przyciągała niczyjej uwagi. Jedynie oczy, spuszczone w dół i ukryte pod przymkniętymi
powiekami, były cudowne, czyste i spokojne. Równie błyszczące i żywe spojrzenie widziałem jedynie
u don Juana.
Jej oczy zupełnie mnie uspokoiły. Takie oczy nie mogły być wrogie. Poczułem nagły przypływ zaufania
i optymizmu; wydawało mi się, że znałem ją przez całe życie. Lecz jednocześnie byłem świadom
czegoś jeszcze mojej emocjonalnej niestabilności. Zawsze prześladowała mnie w świecie don
Juana, sprawiając, że czułem się jak na huśtawce. Przeżywałem chwile pełnego zaufania i
wewnętrznej pełni, po których natychmiast przychodziło krańcowe zwątpienie i nieufność. Nie należało
się spodziewać, by tym razem miało być inaczej. W moim podejrzliwym umyśle zakiełkowało nagle
ostrzeżenie, że zaczynam ulegać urokowi kobiety.
Pózno nauczyłaś się hiszpańskiego, prawda? zapytałem, by tylko oderwać się od swych myśli i
uniknąć rozszyfrowania.
Dopiero wczoraj odparła i wybuchnęła krystalicznym śmiechem, ukazując małe, zadziwiająco białe
zęby, lśniące niczym sznur pereł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]