[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bo nie powinna by³a wchodziæ za furtkê, tylko od razu wracaæ. Cudzozie-
miec jest z³ym cz³owiekiem.
Androulla nie by³a przekonana.
Dlaczego jest z³y? Co takiego zrobi³?
Matka powiedzia³a, ¿eby nie zadawa³a g³upich pytañ. Androulla jest za
m³oda, by wiedzieæ takie rzeczy. I ma tam wiêcej nie chodziæ, nie rozmawiaæ
z obcym i o nic go nie pytaæ.
Kiedy dziewczynka dalej upiera³a siê, ¿e to nie jest z³y cz³owiek, w³¹-
czy³ siê ojciec, kaza³ córce iSæ do jej pokoju i zagrozi³ laniem, jeSli bêdzie
sprzeciwia³a siê matce.
Posz³a wiêc do pokoju, po³o¿y³a siê do ³Ã³¿ka, a pies wskoczy³ za ni¹.
Najpierw zacz¹³ lizaæ twarz swojej m³odej pani, chc¹c j¹ z pewnoSci¹ pocie-
szyæ, potem zaS szarpa³ zêbami opatrunek, wiêc mu da³a klapsa, co sprawi³o
jej pewn¹ ulgê jako przeniesienie agresji. Pies najwidoczniej to zrozumia³,
gdy¿ nawet nie warkn¹³, co zwyk³ czyniæ w wypadkach karcenia.
Minê³y tygodnie i miesi¹ce, Androulla by³a pos³uszna matce i nie spo-
gl¹da³a nawet na dom cudzoziemca. Pies jednak nie otrzyma³ ¿adnych zaka-
zów, wiêc ilekroæ znalaz³ siê w pobli¿u starej farmy, znika³ za furtk¹ i po-
wraca³ do Androulli po kilku minutach, gdy by³a ju¿ daleko. Za ka¿dym
razem wydawa³ siê nies³ychanie zadowolony z wizyty, o czym obwieszcza³
merdaj¹c ogonem.
I mog³oby tak trwaæ przez lata, gdyby nie turecka inwazja na Cypr w lutym
1973 roku i w konsekwencji okupacja pó³nocno-wschodniej czêSci wyspy.
5 Reporter
65
Tureckie plany inwazyjne przewidywa³y bombardowanie lasów w gó-
rach Trodos, w celu odwrócenia uwagi cypryjskiej armii.
Tak wiêc którejS nocy nadlecia³y z pó³nocy samoloty i wkrótce lasy w gó-
rach zaczê³y p³on¹æ. Okolice wioski Phini ocala³y, poniewa¿ wiêkszoSæ bomb
spad³a na pó³nocne stoki. Jednak¿e jeden bombowiec, byæ mo¿e z powodu
z³ej nawigacji, zab³¹ka³ siê zbyt daleko na po³udnie i zrzuci³ swój zapalaj¹cy
³adunek niespe³na sto metrów od gospodarstwa Papadopoulosów. Androulla
i jej rodzice sami musieli gasiæ po¿ar, poniewa¿ mieszkañcy wioski pilno-
wali swoich domów w obawie przed najazdem spodziewanych tureckich hord.
Rodzina mia³a szczêScie, gdy¿ wiatr wia³ z pó³nocy, spêdzaj¹c ogieñ ni¿ej na
zbocze w przeciwnym kierunku od domu. Jedyne niebezpieczeñstwo mog³o
groziæ ze strony rzêdu czterech potê¿nych sosen. Gdyby zaczê³y p³on¹æ, dom
móg³by siê od nich zaj¹æ. Kiedy wiêc Androulla pomaga³a matce nosiæ wia-
dra z wod¹ i zalewaæ ni¹ poszycie w okolicy domu, ojciec wzi¹³ siekierê
i zacz¹³ Scinaæ sosny. By³ w po³owie Scinania ostatniej, gdy dosz³o do nie-
szczêScia. Prawdopodobnie ze zmêczenia nie trafi³ w wyr¹bany klin, siekie-
ra obsunê³a siê na pniu i trafi³a go w udo, rani¹c a¿ do koSci. Matka Andro-
uilli by³a opanowan¹ kobiet¹, ale prawie stanê³o jej serce, gdy zobaczy³a, co
siê sta³o.
Biegnij do wioski! krzyknê³a do córki. Biegnij do wioski po po-
moc!
Matce uda³o siê zaci¹gn¹æ ojca do domu. By³a na tyle opanowana, ¿e
powy¿ej rany za³o¿y³a opaskê uciskow¹. Liczy³a na to, ¿e pomoc nadejdzie
najprêdzej za godzinê, dlatego te¿ bardzo siê zdziwi³a, gdy po dwudziestu
minutach otworzy³y siê drzwi i stan¹³ w nich mê¿czyzna z brezentow¹ torb¹
koloru khaki.
Cudzoziemiec! I przybieg³ jeszcze przed Androull¹!
Z pocz¹tku kobieta by³a niezdecydowana. Instynkt nakazywa³ jej chro-
niæ mê¿a przed nieznanym.
Cudzoziemiec wydawa³ siê rozumieæ sytuacjê. Odezwa³ siê bardzo ³a-
godnie:
Proszê mi pozwoliæ tylko spojrzeæ. Nie zrobiê mu krzywdy.
Postawi³ torbê na kamiennej pod³odze i odpi¹³ paski. Kobieta ujrza³a
butelki i metalowe pude³ka. Na torbie dostrzeg³a wytarte litery USMC. Nie
wiedzia³a, co oznaczaj¹. Cudzoziemiec zbli¿y³ siê, ci¹gn¹c za sob¹ torbê.
Najpierw sprawdzi³ opaskê uciskow¹ i aprobuj¹co skin¹³ g³ow¹. Kiedy ogl¹da³
ranê, do izby wpad³a zdyszana Androulla.
Matka Androulli czêsto wspomina³a tê noc i tego cz³owieka, który umia³
narzuciæ jej swoj¹ wolê.
Najpierw j¹ przekona³, ¿e rana nie jest taka groxna, na jak¹ wygl¹da.
Chocia¿ ranny utraci³ du¿o krwi, ¿adna z têtnic nie by³a przeciêta. Niemniej
66
trzeba by³o zszyæ ranê. Sporo by³o tego szycia. Cudzoziemiec pozostawi³
kobiecie wybór: albo tylko opatrzy ranê i bêdzie próbowa³ zawiexæ mê¿a do
najbli¿szego lekarza, który jest w Platres, piêtnaScie kilometrów górsk¹ dro-
g¹, albo zszyje sam. Nie jest lekarzem, ale ma w tych sprawach doSwiadcze-
nie. By³ jeszcze inny problem, który nale¿a³o braæ pod uwagê: drogi mog¹
byæ zablokowane. W pobli¿u mog¹ siê krêciæ tureckie oddzia³y. A gdyby
uda³o siê dostaæ do Platres, to tamtejsi lekarze mog¹ byæ przez wiele dni
zajêci powa¿niejszymi wypadkami ofiarami inwazji. Powiedzia³ jej te¿, ¿e
z doniesieñ radiowych wynika, i¿ na pó³nocy Cypru toczy siê regularna woj-
na. Kobieta spojrza³a na Sci¹gniêt¹ cierpieniem twarz mê¿a, na jego zaciS-
niête z bólu zêby, a potem przenios³a wzrok na cudzoziemca, na niebieskie
spokojne oczy.
Niech pan szyje zdecydowa³a.
Androulla zagotowa³a wodê. Cudzoziemiec rozpocz¹³ zabieg, matka zaS
mu pomaga³a. Najpierw wstrzykn¹³ wokó³ rany nowokainê, nastêpnie ob-
my³ ranê Srodkiem dezynfekuj¹cym. Ka¿d¹ czynnoSæ wyjaSnia³: pierwsze
szwy na splotach miêSni nici chirurgiczne rozpuszcz¹ siê po kilku dniach
i antybiotyk w zasypce. Zamkniêcie rany i zewnêtrzne szwy. Zasypka, gaza
i banda¿. Nim skoñczy³, kobieta by³a ju¿ spokojna o mê¿a. Ka¿de s³owo
i ka¿dy ruch tego cz³owieka Swiadczy³y o doSwiadczeniu i fachowoSci. Po-
móg³ jej jeszcze zanieSæ mê¿a do ³Ã³¿ka i zostawi³ proszki przeciwbólowe.
Po czym zlekcewa¿y³ podziêkowania i wyszed³, odmawiaj¹c nawet fili¿anki
kawy. PewnoSæ siebie i opanowanie jakby go opuSci³y z chwil¹, gdy zakoñ-
czy³ zabieg.
Nim jeszcze zamkn¹³ za sob¹ drzwi, kobieta poprosi³a:
Niech mi pan przynajmniej powie, jak pan siê nazywa.
Mrukn¹³ coS pod nosem i znikn¹³.
Co on powiedzia³? spyta³a córki.
¯e to nie ma znaczenia.
Pani Papadopoulos zawiadomi³a jednak wójta w wiosce i po dwóch dniach
przyjecha³ wojskowy lekarz. Obejrza³ ranê i oceni³ szycie jako profesjonal-
ne. Zrobi³ gospodarzowi zastrzyk przeciwtê¿cowy i obieca³ wróciæ po tygo-
dniu, ¿eby zdj¹æ szwy.
Krótka i krwawa wojna skoñczy³a siê, gdy armia turecka zajê³a czêSæ
wyspy do linii podzia³u. Mieszkaj¹cy w tej czêSci Cypryjczycy greckiego
pochodzenia zostali wyrzuceni do greckiej czêSci. Mogli ze sob¹ zabraæ tyl-
ko to, co potrafili unieSæ. Poza szkodami w lasach Trodos, które by³y wyni-
kiem jedynego nalotu, wioski w tym rejonie nie ucierpia³y zbytnio i ¿ycie
powróci³o wkrótce do normy. Natomiast w gospodarstwie Vassosa i Heleny
67
Papadopoulosów i ich córki Androulli pojawi³ siê nierozwi¹zalny, a w ka¿-
dym razie trudny do rozwi¹zania problem.
Cudzoziemiec odda³ im przys³ugê. W Swietle kodeksu honorowego Cy-
pryjczyków mieli wobec obcego d³ug wdziêcznoSci. I d³ug ten musieli sp³a-
ciæ. Kiedy tylko Vassos móg³ chodziæ, odwiedzi³ cudzoziemca, by osobiScie
mu podziêkowaæ i zaprosiæ na obiad. Podziêkowania zosta³y skwitowane
wzruszeniem ramion, a zaproszenie odrzucone. Obcy chcia³ byæ sam. W kil-
ka dni póxniej Vassos popija³ z przyjació³mi przy wystawionym na zewn¹trz
miejscowej tawerny stoliku, kiedy zobaczy³ cudzoziemca id¹cego po zaku-
py do sklepiku. Zaprosi³ go do stolika, spotka³a go jednak kolejna odmowa.
Vassos mia³ ju¿ zamiar zrezygnowaæ z wysi³ków nawi¹zania przyjaznych
stosunków z cudzoziemcem, ale Helena by³a kobiet¹ upart¹, a ponadto, jak
ka¿da ¿ona gospodarza w tych górach, rozs¹dn¹ i przebieg³¹, wiêc wreszcie
znalaz³a sposób na zamkniêtego w sobie cudzoziemca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]