[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okazało się, \e jest czynny.
Z podróbkami PRL-owskiej oran\ady w rękach usiedliśmy zadowoleni na drewnianej belce
obok sklepu. Stryj dopiął swego i w foliowej torebce miał zapakowane konserwy z mielonką
mięsną, masło, chleb i karton pasteryzowanego mleka.
- A teraz niech nam stryjek powie, nad czym się tak zastanawiał, kiedy proboszcz opowiadał
o włamaniu - poprosiłam łagodnie acz stanowczo.
- Moi drodzy - wyciągnął papierosy, odsunął się kilka kroków i zapalił. - Wiem, \e wydaje się
wam, \e ka\da sprawa, którą zajmuję się, zostaje rozwiązana. Tak jednak nie jest, kochani. Pewnie
chcecie prze\yć przygodę podobną do tej, jaką zafundowałem wam w dzieciństwie, ale zrozumcie,
\e ja nie posiadam licencji na produkowanie przygód. Tym bardziej \e nie napotykam \adnych
przesłanek, które kazałyby mi zostać w Ksią\u i dalej interesować się zniszczonymi grobowcami.
Nie mamy ani jednego śladu mogącego naprowadzić nas chocia\by na cień przestępcy...
- Jest jeszcze kwestia zdjęć - zauwa\ył Jacek oblizując z ust krople czerwonego napoju. -1
w tym wypadku nie dysponujemy \adnym tropem. Przykro mi.
- Stryj ma zamiar opuścić nas jutro?
Stryj Tomasz strzepnął popiół z papierosa, popatrzył na \arzącego się peta, machnął go na
32
ziemię i zgniótł butem. To, co pozostało po papierosie, to znaczy resztka filtra i skrawki bibułki
podniósł i wrzucił do pobliskiego kosza na śmieci. Dopiero wtedy zdecydował się odpowiedzieć.
- O ile nie wydarzy się coś wa\nego, tak - otwarcie potwierdził, po czym zaproponował: - W
Roztoce jest niezniszczony pałacyk. Moglibyśmy przyjrzeć się mu. Czytałem trochę na jego temat.
Wejdę do sklepu i zapytam, którędy powinniśmy pójść. Chyba nie macie nic przeciwko temu?
- Nie. Oczywiście, \e nie - odparł Jacek.
Stryj zniknął w barakowym kiosku. Niestety, zamiast opisu sposobu dojścia do
roztoczańskiego pałacyku, usłyszeliśmy jedynie zniechęcające słowa sprzedawczyni, dobiegające z
wnętrza sklepu:
- Eee, panie! Ten pałac jakieś prywatne kupili. Będzie ju\ z pięć lat, jak wyremontowali go. I
stró\ z psami pilnuje, \eby tym paniskom nie przeszkadzać! A samochodami to takimi je\d\ą, \e a\
głowa boli. Panie, byś pan widział, jakie limuzyny tam zaje\d\ają...
W takiej sytuacji, nie zostało nam nic innego, jak - w poczuciu przegranej - poczłapać z
powrotem do zaparkowanego obok kościoła ferrari. Towarzyszył nam odgłos międlenia foliowej
torebki...
33
ROZDZIAA SZÓSTY
O HOCHBERGACH SAÓW KILKA " TRZY TYTUAY KSIÅ›CE DLA JEDNEGO
ARYSTOKRATY " KTO POZLUBIA ANGIELSK STOKROTK? " JEDNO KSISTWO
W DWÓCH KRAJACH " OLZNIENIE " PRZEKLTE PERAY " GDZIE POCHOWANO
DAISY? " MAMY MOTYW " FIKCYJNE WAAMANIE " WOL KOLACJ Z FANEM NIÅ›
SPRZTANIE BAAAGANU " ON MNIE OPTAA!
Wracajmy powoli, rozkoszując się górskimi krajobrazami. Niektórzy kierowcy pukali się w
czoło, kiedy bez trudu udawało się im wyprzedzić moje ferrari. Zwłaszcza z dumy pękali
właściciele małolitra\owych pojazdów.
- Stryjku, opowiedz nam więcej o Hochbergah. Przeczytałam to nazwisko w grobowcu koło
zamku - poprosiłam zerkaj ąc do wstecznego lusterka.
- Hochbergowie to ród pochodzący z Saksonii. Nazwisko to pojawia się po raz pierwszy w
1185 roku. Myślę jednak, \e wolicie posłuchać o Hochbergach z Ksią\a. Linię tę zało\ył Konrad I
von Hochberg, który w Ksią\u ulokował się 11 czerwca 1509. Wcześniej Konrad I zajmował
stanowisko starosty w Grodzcu koło Złotoryi. Pierwszy Hochberg odkupił zamek od Jana von
Haugwitza na początku XVI wieku. Hochbergowie władali nim a\ do drugiej wojny światowej,
zresztą podobnie, jak tym pałacem, który chciałem wam pokazać...
Stryj zamilkł na moment, podrapał się za uchem i ciągnął wywód, podskubując chrupiącą
skórkę od zakupionego wcześniej chleba:
- Rok 1526 przyniósł powa\ne zmiany, gdy\ nad terytorium Czech - musicie wiedzieć, \e
teren ten nale\ał właśnie do Czech - panowanie przejęli Habsburgowie. Konrad III panował na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]