[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rachel przykucnęła przy Shaunie, przykładając chusteczkę do jego krwa-
wiącego nosa. Ciężko oddychał, był cały obolały i, co gorsza, pobity.
- Zwierzę! - krzyknęła do Jeana-Luca, który przyglądał im się z odległości
paru metrów. - Dlaczego to zrobiłeś? On tylko ze mną rozmawiał!
Pobladł, słysząc jej ostre słowa. Zacisnął pięści.
- Z daleka wyglądało to trochę inaczej - wyjaśnił obrażonym tonem. Miał
otarty policzek, tam, gdzie Shaunowi udało się trafić.
- Szpiegujesz nas?
- Szpieguję? - Z trudem panował nad gniewem. - Widziałem, jak dobierał się
do ciebie.
- A choćby nawet? Co to ciebie obchodzi Jean-Luc? - Aż ochrypła z emocji.
- Shaun i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Troszczy się o mnie! I nie mam ochoty,
żebyś się wtrącał w moje życie. Nigdy więcej! Jak możesz tak mocno nie-
nawidzić?
- Myślałem... sądziłem, że potrzebujesz pomocy. Ale, jak widać, myliłem się
- mówił już całkiem spokojnie, niemal obojętnie. - Wybacz. - Spojrzał na krwa-
wiący nos Shauna, a potem znowu na zagniewaną twarz Rachel. - Przyjmij moje
przeprosiny. Popełniłem kolejny błąd.
- Jak widać - odparła sucho. Starała się opanować, choć łzy napłynęły jej do
oczu. - Wierz mi, nie chciałam, żeby to się tak skończyło.
- A sześć lat temu?
- Co masz na myśli? - spytała zdumiona, gotowa do kolejnej kłótni.
R
L
- Nagłe zaniki pamięci? - Uśmiechnął się sardonicznie. -Aatwiej jest udawać,
że to się nie zdarzyło, niż pamiętać, jak podle się zachowałaś, prawda?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - powiedziała ostro, potrząsając głową. -
Dlaczego jesteś aż tak okrutny?
- Ja jestem okrutny? - zdziwił się szczerze. Zaklął po francusku. - Nie mogę
uwierzyć! Ty mi mówisz, że jestem okrutny? - W jego oczach dostrzegła błysk
bólu. Sama też czuła się nie najlepiej i chciało jej się płakać. Odwrócił się. - Mu-
szę już iść!
Powtarzał w myślach ostatnie słowa niczym zaklęcie.
- Tak, zrób nam tę uprzejmość i wynoś się do diabła! -rzucił wojowniczo
Shaun.
- Zamknij się, Shaun - syknęła. Zrozumiała nagle, ile siły woli potrzebował
Jean-Luc, by zachować spokój. - Przepraszam, Jean-Luc.
- Za swojego przyjaciela? - Jean-Luc uniósł w zdziwieniu brwi. - Nie trzeba.
- Odwrócił się i już miał odejść, gdy zauważył coś w trawie. - Twoje? - zapytał. -
List miłosny? -Rachel zobaczyła, jak marszczy czoło, przebiegając wzrokiem
wymiętą kartkę. - Co to jest?
- Naomi chciała coś powiedzieć. Nie ma w tym wiele sensu, jak widzisz.
- Widzę, że ona też ma obsesję na temat naszej przeszłości - stwierdził, od-
dając jej kartkę. - Wcale mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo
próbowała się w nią wtrącać.
- W naszą przeszłość? - Ze zdziwieniem patrzyła na kartkę. - Dlaczego tak
sądzisz? Tu nie chodzi o nas.
- Nie?
R
L
- Oczywiście, że nie. To o Naomi i ciotce Klarze. Dorastały razem. Naomi
przyjechała tu jako bardzo młoda dziewczyna.
- A co z tym? - Pokazał jej fragment i przeczytał głośno:
- Ojciec był chory". Nic ci to nie mówi? - W jego głosie zabrzmiała pogar-
da.
- Nie. - Spojrzała na niego zdziwiona. - Dlaczego ma mi to coś mówić?
- Masz zadziwiająco krótką pamięć. Wszystko jedno. Jeśli tak wolisz to ro-
zegrać.
Odwrócił się i odszedł kilka metrów, nim Rachel zdecydowała się ruszyć za
nim.
- Nie wiem, o czym mówisz! - powiedziała ze złością. - Dlaczego zwyczaj-
nie nie wyjaśnisz, o co chodzi zamiast uciekać?
W jego oczach pojawiła się niespodziewana iskierka humoru.
- Uciekam?
- Przestań się kłócić i odpowiedz!. - odparła z irytacją.
- O tym, że mój ojciec był chory?
- Twój ojciec? Kiedy?
- Pamięć nadal płata figle? Może ma to związek z wyrzutami sumienia.
- Niby dlaczego miałabym mieć wyrzuty sumienia? - oburzyła się.
- Czy nasz związek naprawdę tak mało dla ciebie wtedy znaczył?
R
L
- Jean-Luc, proszę! - Stanęła przed nim, zastępując mu drogę. Nie słyszała
wołania Shauna, który chciał, żeby natychmiast zawróciła.
Zatrzymał się i spojrzał na nią z takim bólem w oczach, że straciła oddech i
bezwiednie wyciągnęła do niego rękę, chcąc go pocieszyć.
- Nie masz pojęcia, co czuję.
- Nie - wyszeptała, patrząc mu w oczy.
- Myślałem, że spędzimy razem resztę życia - ciągnął, z trudem dobierając
słowa. - Kiedy wróciłem do Francji, nie wiedziałem, jak poważna jest sytuacja,
ani jak długo będę musiał zostać. Martwiłem się, ale wierzyłem, że to, co nas łą-
czyło, przetrwa próbę czasu, każdą rozłąkę czy wstrząs. Myślałem, że nasza mi-
łość jest silna.
- Twój ojciec zachorował? - Nie bardzo wiedziała, jaki to może mieć zwią-
zek z ich zerwaniem.
- Już ci mówiłem.
- I dlatego wyjechałeś... tak niespodziewanie? Spojrzał na nią zaskoczony.
- Oczywiście.
Potrząsnęła głową, w dalszym ciągu nie rozumiejąc.
- Nie - zaprzeczyła. - To zupełnie nie ma sensu. Zostawiłeś list... Napisałeś,
że już nie chcesz mnie więcej widzieć. %7łe nasz związek krępuje cię i czujesz się
jak w pułapce. %7łe było miło, ale na ciebie czeka cały świat...
- Uwierzyłaś, że mógłbym napisać coś podobnego? -W jego głosie słychać
było takie szczere niedowierzanie, że zamilkła.
- Nie chciałam wierzyć - odparła zmieszana. - Ale... -Nagle coś do niej do-
tarło. - Nie napisałeś do mnie?
R
L
- Napisałem, że muszę wyjechać, bo zachorował mój ojciec. %7łe nie wiem, jak
długo mnie nie będzie... - Zmrużył ciemne oczy. - Mówisz, że nie dostałaś tego
listu?
Przycisnęła dłoń do ust, z oczu popłynęły łzy. To wszystko było takie strasz-
ne i cudowne jednocześnie.
- Nie chciałeś ze mną zerwać? - pytała rwącym się ze wzruszenia głosem. -
Miałeś zamiar wrócić?
- Wróciłem. Jakieś dziesięć dni pózniej. Próbowałem przedtem dzwonić i pi-
sać, ale nie mogłem cię złapać, a kiedy nie odpowiedziałaś na moje listy...
- Nie mogłam wytrzymać bez ciebie - wyszeptała. - Dlatego wróciłam wcze-
śniej ze ślubu przyjaciółki, choć miałam tam zostać kilka dni.
- Pamiętam.
- Kiedy wróciłam i przeczytałam list od ciebie... - mówiła z trudem. - Czeka-
łam, miałam nadzieję, że to tylko... że zmienisz zdanie. Chciałam się z tobą skon-
taktować, ale nie wiedziałam, gdzie cię szukać.
- Podałem adres mojej rodziny - powiedział. - Czekałem, aż zadzwonisz...
- Ale ja nie dostałam twojego listu! - wykrzyknęła gorączkowo. - Ani jedne-
go! Naprawdę myślałam, że już nie chcesz mnie widzieć, że byłam tylko...
- Wakacyjnym romansem? - podpowiedział z oburzeniem. - Tak pomyślałaś?
- Właśnie - przytaknęła. - Ciotka Klara bardzo mi współczuła. Zaproponowa-
ła, bym wyjechała w odwiedziny do dalekich krewnych w Ameryce... - Urwała i
opuściła głowę. Wreszcie zrozumiała. - To ona, prawda? To ona nam to zrobiła.
- Kto jeszcze? - zapytał.
- Naomi? Tak. Naomi zrobiłaby dla niej wszystko.
- Nawet kłamała - potwierdził z przekonaniem.
R
L
- Jak mogły? - Po prostu nie potrafiła w to uwierzyć. Ale niedowierzanie
szybko przerodziło się w gniew. - Jak mogły? Wiedziałam, że ciotka nie jest za-
dowolona z naszej miłości, ale to?
- Byłaś bardzo młoda, skarbie. To ja powinienem być mądrzejszy. Dostałem
od ciebie list. - Zacisnął mocniej szczęki na widok zdumienia Rachel. - To zna-
czy, sądziłem, że to od ciebie. Brzmiał przekonująco. Wiedziałem, że jesteś bar-
dzo młoda... Myślałem, że przestraszyłaś się... posłuchałaś rad ciotki i postanowi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]