[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wykrzywił pogardliwie usta.
- Jeszcze jeden powód, dla którego powinno się go zmusić do zapłaty. I oczywiście to
zrobi. Stary jest realistą w przeciwieństwie do ciebie, moja słodka. Rozumie, że światem
rządzi pieniądz, a nie staromodne sentymenty!
- Ale...
- Tak właśnie będzie - powiedział Massingham głosem, od którego przeszły ją ciarki. -
Oznajmię mój powrót do świata żywych i pospieszę połączyć się z ukochaną żoną - szydził. -
Twój ojciec zapłaci, chcąc zminimalizować skutki skandalu. Nawet nie próbuj się temu
sprzeciwiać, Juliano, bo wówczas będę zmuszony rozgłosić intymne szczegóły naszego
romansu i ucieczki całemu światu i tak utytłam twoje imię w błocie, że tym razem już się z
tego nie podniesiesz. Twoje dawne wybryki w porównaniu z tym są niczym, moja droga.
Naturalnie pociągnę Davencourta na dno wraz z tobą. - Uśmiechnął się. - Całe szczęście, że
tym razem ślub był tak cichy, bo tym sposobem możemy pozbyć się Davencourta jak gdyby
nigdy nic. Lepiej się z nim czule pożegnaj, moja słodka. Mam zamiar wkrótce upomnieć się o
ciebie i o moje miejsce w towarzystwie.
- Chcesz powiedzieć, że masz zamiar upomnieć się o pieniądze - zauważyła Juliana. -
Nic innego cię nie obchodzi.
- To niezupełnie prawda. Obchodzi mnie zemsta. - Uśmiechnął się. - Dlatego, moja
słodka Juliano, nawet jeśli twój ojciec złamie się i da mi te pieniądze, nie zamierzam się
usunąć. Chcę, żebyście cierpieli. Wszyscy. Ty, twój ojciec, Davencourt. A ja wreszcie będę
zadowolony.
- Naprawdę uważam, że jesteś chory, Clive - skomentowała Juliana drżącym głosem. -
Zatruty zazdrością i goryczą.
- Chory z biedy i z braku własnego miejsca w świecie - dokończył Massingham. - To
wszystko: Teraz masz powiedzieć Davencourtowi, że wróciłem i że go odprawiasz. Bez
kłótni, bez łez, bez obietnic. Jesteś moją prawowitą żoną, nie jego, i na tym koniec.
- On nigdy tego nie zaakceptuje - oświadczyła Juliana. - Nie zostawi mnie tak po
prostu.
- Zrobi to, jeśli powiesz mu, że zawsze mnie kochałaś, a teraz, skoro ja, twój
prawdziwy mąż, wróciłem, chcesz być ze mną.
- Nie mogę tego zrobić!
- Naturalnie, że możesz! - Massingham przysunął twarz do twarzy Juliany. - Możesz,
jeśli nie chcesz zrujnować kariery Davencourta. Pomyśl o tym, co by się z nim stało, gdybym
zaczął rozsiewać pogłoski o tym skandalu. %7łona bigamistka. Potraktowano by go jak kretyna
czy tylko uczyniono by zeń obiekt drwin? - Parsknął lekceważąco. - Zrobiłabyś mu to,
Juliano? Obydwoje bylibyście skończeni, nie mówiąc już o perspektywach tych jego
ślicznych małych siostrzyczek.
Juliana wstrzymała oddech. Aż do tej chwili myślała tylko o własnym położeniu i
skutkach, jakie te wydarzenia mogą mieć dla Martina. Nie miała czasu, by spojrzeć na całą
sprawę w szerszym kontekście, lecz teraz dotarło do niej, o co chodzi Massinghamowi. To
dotyczyło nie tylko jej i Martina. Dotyczyło całej rodziny Davencourtów.
Najprawdopodobniej perspektywy małżeńskie Kitty nie uległyby zmianie, bo Edward
Ashwick był w niej zakochany po uszy i stały w uczuciach. Jednak sytuacja Clary
przedstawiała się inaczej, a poza tym trzeba było też pamiętać o młodszych siostrach. Nie
miałyby szans na przyzwoite zamążpójście, gdyby rodzina została zhańbiona. Nie mogła im
tego zrobić.
- Powiem mu natychmiast - zapewniła. - Musisz dać mi trochę czasu na
uporządkowanie wszystkich spraw. Dzień? Spotkam się z tobą jutro wieczorem.
- Wtedy znów porozmawiamy. - W głosie Massinghama wyczuwało się satysfakcję.
Najwyrazniej myślał, że ona już się poddała. - Biedny Davencourt. Utraci swą czarującą
ukochaną żoneczkę. - Jego głos był przepojony sarkazmem. - Pawie mu współczuję.
Juliana weszła do środka i skierowała się prosto ku schodom. Jak tylko znalazła się w
swoim pokoju, zamknęła drzwi na klucz i położyła się na wielkim łóżku, wpatrując się
niewidzącym wzrokiem w sufit.
To wydawało się nie do uwierzenia. Nawet w Londynie, kiedy odniosła wrażenie, że
zauważyła Clive'a Massinghama, odpędziła tę myśl, uznając, że umysł płata jej figle. Jednak
nie było to złudzenie. Massingham wrócił naprawdę, a ona znalazła się w niewyobrażalnie
trudnej sytuacji.
Był jej mężem i nic nie mogło tego zmienić. Ich małżeństwo było ważne pod
względem prawnym, nie dało się zaprzeczyć.
Zlub z Martinem okazał się nielegalny. Dzięki Bogu, że uroczystość była cicha, tylko
w obecności najbliższych. Jeśli zaś chodzi o całą resztę, mieli powody sądzić, że to zwykłe
spotkanie rodzinne. Nietrudno będzie wyciszyć całą sprawę, zobowiązać domowników do
zachowania tajemnicy. Martin będzie mógł wrócić do Londynu i zająć się karierą w
parlamencie, jego rodzeństwu nie zagrozi skandal, a ona za parę tygodni oświadczy
zaskoczonemu światu, że mąż, którego uważała za zmarłego, powrócił.
Ukryła twarz w dłoniach. W praktyce nie było to takie proste. Przede wszystkim
mogło być tak, że ojciec odmówi wypłacenia stu pięćdziesięciu tysięcy funtów. Bez trudu
wyobraziła sobie, jak nieprzejednany starzec tym razem umywa ręce od całej sprawy. Któż
mógłby go za to winić? Czy można było wymagać od niego, by dał olbrzymią sumę pieniędzy
człowiekowi, który uciekł z jego żoną, a po latach ożenił się z jego córką? Wstępne kroki na
drodze do porozumienia, poczynione przez nią i ojca, zostaną całkiem zniweczone. Jednakże,
jeśli markiz nie zapłaci, Massingham wystąpi z najbardziej mściwymi, najobrzydliwszymi
historiami na jej temat, jakie będzie w stanie wymyślić, co gorsza, nie oszczędzi też jej matki,
a wówczas markiz się załamie. To byłoby zbyt wiele dla tego słabowitego starego człowieka.
Zaszlochała na myśl o utracie Martina. Kochała go tak bardzo - byli tacy szczęśliwi.
Cóż jednak mogli zrobić? Była żoną Massinghama, a co za tym idzie kochanką Martina. Ni
mniej, ni więcej. Nie mogli mieszkać razem, bo skandal zwichnąłby mu karierę i zrujnował
życie jego siostrom. Musi pozwolić jej odejść.
Znała Martina i wiedziała, że to będzie najtrudniejsze. Massingham sugerował, żeby
okłamała Martina, oszukała go. Wiedziała, że nie może tego zrobić. Był człowiekiem honoru i
w zamian zasługiwał na szczerość i uczciwość. Poza tym nigdy by nie uwierzył, gdyby mu
powiedziała, że kocha Massinghama. Natychmiast by się domyślił, że to kłamstwo.
Skrzywiła się. Gdyby powiedziała mu całą prawdę, nie pozwoliłby jej odejść. Na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]