[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moment to na rybaka, to na nią. Odwrócił się bez słowa i pognał do
czerwonego pikapa zaparkowanego przy skrzyżowaniu z Waterlily
Road. Wskoczył do środka, zatrzasnął drzwi i z rykiem silnika ruszył
w kierunku szosy 158.
Kit patrzyła za nim przez chwilę bez specjalnych podejrzeń.
Może pomyślał, że. zabrakło jej benzyny? Może chciał tylko pomóc?
Ale dlaczego uciekł?
I dlaczego ona tak nerwowo zareagowała na dzwięk jego
silnika?
Nagle przeszył ją zimny dreszcz. To nie panika, powiedziała
sobie. Prawdziwa panika ogarnęła ją na widok tamtego ciała z dziurą
w czole. Od tamtej pory nie miała czasu na panikowanie.
Ale przecież był biały dzień. %7ładen w miarę normalny człowiek
nie próbowałby ukraść samochodu na oczach tylu ludzi. Może to był
kolekcjoner starych volkswagenów. Miała już kilka propozycji. Może
kiedy zobaczył przy drodze jej garbusa, pomyślał, że jest na sprzedaż,
i oglądał go z ciekawości.
Ale dlaczego uciekł?
Bo rozpoznał Biedronkę z przycmentarnego parkingu i szukał
sposobu na unieszkodliwienie potencjalnego świadka? Bo szukał
jakiegoś dowodu tożsamości, żeby dowiedzieć się, gdzie ona mieszka,
wkraść się nocą do jej domu i udusić ją w jej własnym łóżku?
Przekleństwo wyobrazni pisarskiej. Wystarczyły jej trzy mrówki
w cukiernicy, żeby stworzyć na poczekaniu jakiś dramat.
41
RS
Z drugiej strony, jednak zdarzyło się morderstwo -tego sobie nie
wymyśliła. Zaciskając z wściekłości dłonie, wrzasnęła w kierunku, w
którym odjechał pikap:
- A niech cię! Ja niczego nie widziałam!
Co teraz? Może i miała wybujałą wyobraznię, ale też
wystarczająco dużo rozsądku, żeby nie dotykać samochodu, dopóki
ktoś go nie sprawdzi. Oglądała wiadomości. Czytywała drastyczne
kryminały. Ten facet mógł grzebać przy jej hamulcach albo
wmontować jakiś zapalnik, coś, co powoduje eksplozję przy
uruchomieniu stacyjki. Nawet przy otwieraniu drzwi...
Boże, co za dzień! Zbierało jej się na płacz, ale ona nigdy nie
płakała, więc co teraz? Otworzyć drzwi, ryzykując, że wyleci w
powietrze, czy poczekać i pozwolić zaryzykować komuś innemu?
Może jej policjant wiedziałby, co zrobić. Jeśli naprawdę był
policjantem. W drodze powrotnej próbowała ocenić trzezwo sytuację -
nie na darmo w jej żyłach płynęła krew wielu pokoleń prawników.
Po pierwsze, była świadkiem zabójstwa.
Niezupełnie. Nie widziała sprawcy. Co nie miało znaczenia, jeśli
zabójca myślał, że ona może go rozpoznać.
Po drugie, zawiadomiła telefonicznie policję. Nie odpowiadała
na żadne pytania - nawet nie poczekała, aż spytają ją o cokolwiek. Ale
najważniejsze zrobiła, a reszta należała do szeryfa.
Po trzecie, na jej kanapie spał obcy człowiek, który mógł być
albo mógł nie być tym, za kogo się podawał. Ktoś, kto
prawdopodobnie nie miał nic wspólnego z tym, co wydarzyło się rano.
42
RS
Słowem kluczowym było  prawdopodobnie". Powiedział, że nazywa
się Beckett, i wiedział, jak ona się nazywa i gdzie mieszka.
I była na tyle naiwna, żeby zaprosić go do domu.
Dziwne, jak na rzekomo trzezwy umysł. Wystawianie resztek
jedzenia dla zbłąkanych zwierząt to jedno; sprowadzenie do domu
obcego człowieka i proponowanie mu noclegu to zupełnie inna
sprawa. Najwidoczniej zdolności umysłowe odziedziczyła po rodzinie
swojej matki.
Myśl, Katherine, myśl! Czy mogło istnieć jakieś powiązanie jej
dziadków z Wirginii z policjantem z Karoliny Południowej? Odznaka
mogła być albo mogła nie być prawdziwa. Tak samo z jego
nazwiskiem.
To byłoby podstępne, perfidne ze strony dziadka -przysyłać
jakiegoś konia trojańskiego. Dla starych Dixonow kontrolowanie
sytuacji było zasadniczą sprawą. W jej wypadku chodziło o
kontrolowanie pieniędzy, które miała odziedziczyć. Zdarzyło im się,
na krótko, stracić kontrolę nad swoim synem, kiedy ożenił się z kimś
spoza ich sfery. Nie byli w stanie kontrolować synowej, a pózniej
wnuczki. Musiało to irytować człowieka, który potrafił wpływać na
ławę przysięgłych znaczącym uniesieniem krzaczastych brwi.
Kit mogłaby im powiedzieć, dlaczego obie były oporne. W obu
przypadkach pieniądze po prostu nie wystarczały. Jej matce zabrakło
odwagi, żeby wyrwać się z chorego układu, ale Kit nie. Może
brakowało jej rozsądku, ale miała odwagę.
43
RS
Gdy odwiedziła kiedyś dziadków, poczuła się prawie
rozbawiona odkryciem, że ona też miała potrzebę kontrolowania
sytuacji. Podczas kilku ostatnich wizyt jej dziadek starał się wzbudzić
w niej zainteresowanie swoim protegowanym, niejakim Elliottem
Saddlerem. Kit zetknęła się z nim kilkakrotnie, zanim opuściła dom - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl