[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rzeczywiście - zgodziła się pani Patterson. - To doskonała sekretarka. Niestety, nie
jest, biedaczka, zbyt urodziwa. Nie, żebym tego żałowała. W przypadku mężczyzny tak
atrakcyjnego jak John, można było się z tego tylko cieszyć. Gerda wpadła w złość.
- Co ci chodzi po głowie, Elsie? John by nigdy& Nigdy& Mówisz tak, jakby John
miał flirtować czy robić jakieś okropne rzeczy, gdyby miał ładną sekretarkę. John nie był z
takich!
- Oczywiście, że nie, kochanie - uspokoiła ją pani Patterson. - Wszystkie jednak
wiemy, jacy są mężczyzni!
W gabinecie inspektor Grange patrzył w chłodne, nieżyczliwe oczy Beryl Collins.
Zauważył, że jest do niego wrogo nastawiona. Cóż, to chyba naturalne.
Całkiem przeciętna uroda - pomyślał. - Nie sądzę, żeby między nią a doktorem coś
było. Chociaż niewykluczone, że ona coś do niego czuła. Takie rzeczy się zdarzają.
Ale nie w tym przypadku - zawyrokował, kiedy kwadrans pózniej rozsiadł się
wygodniej na swoim krześle. Beryl Collins na wszystkie pytania odpowiadała rzeczowo, bez
wahania. Wszystko, co wiązało się z praktyką doktora, miała w małym palcu. Po chwili
inspektor zmienił temat i zaczął dyskretnie wypytywać o stosunki między Johnem
Christowem a jego żoną. Beryl stwierdziła, że Christowowie byli zgodnym małżeństwem.
- Podejrzewam, że kłócili się od czasu do czasu, jak to zwykle bywa? - spytał
inspektor, dyskretnie ściszając głos.
- Nie przypominam sobie żadnych sprzeczek. Pani Christow była bardzo oddana
mężowi; zachowywała się jak niewolnica - powiedziała z lekką pogardą.
Inspektor Grange zwrócił na to uwagę. Feministka z tej dziewczyny - pomyślał.
- Nigdy nie upierała się przy swoim? - spytał.
- Nie. Wszystko kręciło się wokół doktora Christowa.
- Był tyranem?
Beryl zastanawiała się chwilę.
- Nie, tego bym nie powiedziała. Był jednak człowiekiem samolubnym. Uważał za
oczywiste, że pani Christow zawsze się z nim zgodzi.
- Nie miał kłopotów z pacjentami? Chodzi mi szczególnie o kobiety. Niech się pani
nie waha, panno Collins. Wiadomo, że lekarze mają z tym trudności.
- Ach. o to chodzi! - zawołała Beryl z odrazą. - Doktor Christow potrafił sobie dać z
tym radę. Pacjenci nie sprawiali mu kłopotów. Był wspaniałym lekarzem - dodała. W jej
głosie słychać było szczery podziw.
- Miał jakieś romanse? - spytał Grange. - Niech pani zapomni o lojalności.
Powinniśmy wiedzieć o wszystkim.
- Rozumiem to. O ile wiem, nic takiego nie miało miejsca. Powiedziała to zbyt szybko
- pomyślał Grange. - Nie wie nic pewnego, ale chyba się czegoś domyśla.
- A pani Henrietta Savernake? - spytał nagle. Beryl zacisnęła usta.
- Była przyjaciółką rodziny.
- Państwo Christow nigdy się o nią nie sprzeczali?
- Z całą pewnością nie.
Odpowiedz była zdecydowana (może nawet za bardzo).
- A panna Veronica Cray? - spytał inspektor.
- Veronica Cray? - powtórzyła Beryl z niekłamanym zdumieniem.
- Była przyjaciółką doktora Christowa.
- Nigdy o niej nie słyszałam. Chociaż mam wrażenie, że skądś znam to nazwisko&
- To aktorka filmowa. Twarz Beryl rozjaśniła się.
- Oczywiście! Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie słyszałam to nazwisko. Nie
miałam pojęcia, że doktor Christow ją znał.
Powiedziała to z taką pewnością, że inspektor zrezygnował z drążenia tego tematu.
Zaczął wypytywać o zachowanie doktora Christowa w sobotę. Po raz pierwszy Beryl straciła
pewność siebie.
- Zachowywał się inaczej niż zwykle - powiedziała powoli.
- Co niezwykłego było w jego zachowaniu?
- Był rozkojarzony. Zrobił sobie długą przerwę, zanim wezwał ostatnią pacjentkę.
Zwykle, kiedy zamierzał wyjechać, bardzo się spieszył. Miałam wtedy wrażenie, że czymś się
gryzie.
Nie umiała jednak powiedzieć nic bardziej konkretnego.
Inspektor Grange nie był zadowolony z tej rozmowy.
Nie udało mu się odkryć motywu, a musi mieć motyw, zanim przekaże sprawę do
sądu.
Był przekonany, że Gerda Christow zastrzeliła męża. Podejrzewał, że zrobiła to z
zazdrości, ale dotąd nie udało mu się znalezć nic konkretnego. Sierżant Coombes rozmawiał z
pokojówkami, ale wszystkie mówiły to samo. Pani Christow uwielbiała swojego męża.
Coś się stało - myślał inspektor - kiedy pojechali do The Hollow. Myśl o domu na wsi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]