[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaczął ją uspokajająco gładzić po plecach, ale nie zadawał \adnych pytań. W tej
chwili Amimda uwielbiała go za to bardziej ni\ kiedykolwiek.
Właśnie zebrała się na odwagę, aby przyznać się do zło\onej Jamesowi obietnicy, gdy
cichy, zaciekawiony głosik zapytał:
- Kto to jest, tatusiu?
Amanda gwałtownie drgnęła, ale Jordan ją przytrzymał. Odwróciła głowę i ujrzała
stojącą w pobli\u małą ciemnowłosą dziewczynkę, ubraną w pikowany ró\owy
szlafroczek i puchate kapcie w tym samym kolorze.
- To Amanda, Jess. Amando, poznaj mojÄ… córeczkÄ™ JessicÄ™·
- Cześć - bąknęła Amanda.
- Dlaczego ją przytulasz, tatusiu? Upadła i się potłukła?
- Coś w tym rodzaju - odparł. - Mo\e wrócisz do łó\ka, skarbie? Jutro rano
porozmawiasz z AmandÄ… i lepiej jÄ… poznasz.
Uśmiech Jessiki tak bardzo przypominał uśmiech Becky z fotografii, \e Amanda była
wstrząśnięta.
- Dobrze. Dobranoc, tatusiu. Dobranoc, Amando.
Po odejściu dziecka Amanda cię\ko westchnęła. śałowała, \e się zjawiła, zakłócając
rodzinnÄ… atmosferÄ™· Nie powinna tu przyje\d\ać ani zajmować miejsca u boku
Jordana, które nie nale\ało do niej.
Zerwała się na równe nogi.
- Wybacz, \e zabieram ci czas. Nie powinnam była się wpraszać.
Przyciągnął ją do siebie tak, \e niechcący wylądowała na jego kolanach.
- Ju\ nie złapiesz ostatniego promu. Poza tym nigdzie cię nie puszczę w takim stanie.
Z trudem przełknęła ślinę.
- Nie mogę dziś z tobą spać ... w domu są twoje córki.
- Rozumiem. Mam sypialnię dla gości.
Dlaczego on musi być taki cholernie rozsądny, pomyślała zirytowana. Nie
zasługiwała ani na jego cierpliwość, ani wyrozumiałość.
- No dobrze - odparła jękliwie. Sięgnęła po kieliszek i wypiła całą brandy niemal
jednym haustem. Miała nadzieję, \e alkohol doda jej odwagi. Tak bardzo jej
potrzebowała, aby wreszcie wyjaśnić Jordanowi, co i dlaczego zrobiła.
Ale alkohol tylko ją otumanił i przyprawił o mdłości. Jordan bez wahania wziął ją na
ręce i zaniósł do gościnnego pokoju. Zdjął z niej ubranie, jak gdyby była małym,
zmęczonym dzieckiem. Zapomniała przywiezć nocną koszulę, więc została ubrana w
górę od jego pi\amy i troskliwie opatulona kołdrą.
- Jordan, popełniłam okropny błąd - szepnęła sennie.
Oczy jej się kleiły, ale za wszelką cenę chciała wreszcie wszystko mu powiedzieć.
Pocałował ją w czoło.
- Jutro porozmawiamy, Mandy. Teraz śpij.
Znu\enie i nerwy wzięły górę. Usnęła nie wiadomo kiedy. Obudziła się dopiero rano.
Zobaczyła swoje rzeczy, które Jordan przyniósł tutaj chyba wtedy, gdy ju\ spała. Do
pokoju przylegała mała łazienka, więc wzięła prysznic, umyła zęby i zrobiła makija\.
Potem wło\yła d\insy i niebieski sweter. Gdy schodziła do kuchni, czuła się o niebo
lepiej ni\ wieczorem.
Jordan właśnie przygotowywał bekon w mikrofalówce i sma\ył placki na
elektrycznej blasze. Jego córeczki siedziały przy stole, popijały sok pomarańczowy i
przyglądały się tacie z rozbawieniem i zdumieniem. Amanda stwierdziła, \e Jessica
rzeczywiście przypomina Becky. Natomiast młodsza dziewczynka, Lisa, była bardzo
podobna do Jordana. Miała jego ciemnobrązowe włosy i orzechowe oczy. Na widok
Amandy uśmiechnęła się szeroko.
Mimo lepszego ni\ wczoraj nastroju Amanda znów poczuła się jak intruz,
wpychający się na miejsce, które jej się nie nale\y. W pierwszej chwili chciała
odwrócić się i pobiec do samochodu. Wiedziała jednak, \e w ten sposób tylko po raz
kolejny okazałaby niedojrzałość i powiększyłaby swoje problemy.
_ Głodna? - spytał Jordan. Patrzył na nią łagodnym, lecz uwa\nym wzrokiem.
Skinęła głową. Na stole le\ały cztery nakrycia, więc usiadła obok Lisy.
- To krzesło tatusia - obwieściła Jessica.
Amanda wstała, ale Jordan poło\ył dłoń na jej ramieniu.
_ Nie ma znaczenia, gdzie siedzi Amanda, Jessico - oświadczył, nie pozwalając jej się
przesiąść.
Jessica nie obraziła się z powodu zwróconej jej uwagi. Amanda dr\ącą ręką sięgnęła
po karton z sokiem. Marzyła, aby wreszcie powiedzieć Jordanowi prawdę. Zdołała
zwalczyć swoje opory, ale teraz nic nie wskazywało na to, \e będzie miała okazję do
wyznań. Nie mogła przecie\ mówić o swoim nagannym postępowaniu przy dwójce
małych dzieci.
Zniadanie przygotowane przez Jordana okazało się zadziwiająco smaczne. Mimo
zdenerwowania Amanda zdołała zjeść trzy placki i dwa chrupiące plasterki bekonu.
- Sądzę, \e najwy\szy czas ubrać naszą choinkę. Jak wam się poddoba ten pomysł? -
spytał Jordan po skończonym posiłku.
Dziewczynki wyraziły aprobatę radosnym piskiem, zerwały się z krzeseł i pobiegły do
salonu.
- Najpierw obie musicie się ubrać! - zawołał za nimi Jordan. Amanda doszła do
wniosku, \e jako samotny tatuś radzi sobie całkiem niezle mimo braku doświadczenia
w opiekowaniu się małymi dziećmi.
- Lisa nie umie wiązać sznurowildeł - oznajmiła od drzwi Jessica.
- Wobec tego poka\ jej, jak to się robi - odparł Jordan i zaczął sprzątać ze stołu.
Amanda uparła się, \e mu pomo\e, jednak zdą\yła wło\yć tylko dwa talerze do
zlewu. Gdy na schodach rozległ się tupot dziecięcych nó\ek, Jordan wziął ją w
ramiona i namiętnie pocałował. Przylgnęła do niego, jak zwykle oszołomiona jego
bliskością.
- Cudownie, \e pani jednak przyjechała - oświadczył schrypniętym szeptem. -
Gdybym mógł, naj chętniej zaniósłbym panią na górę do sypialni. Kochalibyśmy się
przez całe przedpołudnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]