[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Robotnik, Starość
Drzwi, niewidoczne w ciemności, ustawione tu i ówóie dla skierowania powietrza
do tych chodników, góie się  nie świeci , otwierały tajemnicze ręce luói zgrzybiałych,
którzy na miejscu odzwiernych dokonywują żywota. Inżynier m3ając takie drzwi rzucał
wyraz:
 i u
 i u  odpowiadała ciemność.
Było w tym dzwięku coś ściskającego serce. Przywierał do mózgu obraz figur tych
starców, ledwie dających się z mroku wyróżnić, tych czarnych brył, które za życia miesz-
kają w grobie, śnią w nim przez resztę dni swoich jak pająki, czekając cierpliwie na chwilę,
v u d o  odpowiadać, pasować.
Luóie bezdomni om d u i 52
kiedy już na zawsze wstąpią do ziemi, kiedy wejdą w jej zimne łono na  szychtę wieczną.
Aańcuch ciemnej niedoli przykuwa ich do miejsca. W starczym drzemaniu wióą pewno
ciepłe słońce wiosenne i jasne łąki, kwiatami zasiane&
Korytarze mało różniły się mięóy sobą. Jedne z nich były wykute li tylko w węglu,
inne posiadały wręby ze ścianami z cegły, wmurowanymi dla zatamowania ognia i mokre-
go a sypkiego piasku, który zowią  kurzawką . Zwyczajny chodnik o stropie półokrągłym
zamieniał się stopniowo na korytarz ze stemplami, na których leżały kapyv v podtrzymu-
jące roóaj sufitu, czyli  okorki . Te korytarze doprowaóiły do brzegu pochylni idącej
w kierunku upadu warstw węgla. Z boku czarnej czeluści sunęła się w dół drewniana
rynna, po której spychano drzewo. Obok szła stalowa czy żelazna lina wciągająca wózki.
Ciemność, ciemność gęstą od kwaśnego czadu rozświecał tylko czasem daleki ognik
niewióialnej postaci. W pewnych miejscach były tam schody, a właściwie szczeble do
tarcic przybite; góie inóiej szło się po oślizłej desce. Na dnie kopalni, w głębokości
dwustu kilkuóiesięciu metrów pod ziemią, zimny i wilgotny przeciąg wlókł się koryta-
rzami. Była ich tam sieć cała, w której przychoóień doświadczał bolesnego niepokoju,
jaki wstrząsać musi rybą, gdy się spotyka z gęstymi okami matni. Szli w jakimś kierun-
ku, który wydawał się stroną prawą, do lochu dzwigającego się w górę pochyło a stromo
i tworzącego ślepą sztolnię. Wkrótce musieli schylić się w pałąk, gdyż piętro było tak
niskie, że pod nim ledwo mógł się przesunąć wózek z  urobkiem . Góieś daleko, jak-
by u szczytu tej góry, widać było choóące z miejsca na miejsce bladożółte światełka.
W zaklęsłej komorze, która się nagle znalazła, słychać było pracę kilku luói.
 i u  rzekł Korzecki.
Odpowieóiano chórem przyjaznymi głosami, które óiwne i głębokie zrobiły na Ju-
dymie wrażenie.
 i u , i u &   mówił do nich i on w głębi duszy.
Właśnie wtedy przerwało jakby tamę swoją nowe zródło tęsknoty za Joasią, tęsknoty
tak bolesnej, baróiej bolesnej niż w chwili pożegnania&
Praca, Robotnik
Górnicy w czarnych  kapach i w  berglederach v w nab3ali prochem, grubym jak
ziarnka kukuryóy, długie tuleje papierowe. Otwory w miejscach właściwych już były
wyświdrowane długimi  laskami ze stali, o zakończeniach podobnych do grotów piki.
Gdy ładunek został nabity, lont weń włożony i przystemplowany z wierzchu szczelnie
gruzem za pomocą stępora, jak nabój w lufie  jeden z pracowników zapalił dwa żyga-
dłav x , drugi  dwa, trzeci  dwa. W mroku gęstym od pyłu i dymu ukazały się niby
jakieś niebieskawe strugi cieczy sączącej się od góry. Płomyczki doszły do muru  i zni-
kły.
Wówczas drabiny szybko odstawiono i wszyscy z pośpiechem weszli do sąsiedniego
chodnika. Tam czekali z óiesięć sekund, nim się odezwał pierwszy wybuch. Prąd powie-
trza runął w sąsiednie galerie i komory, dzwigając na sobie ostry zapach prochu. Bryły
węgla hucząc waliły się za przyległym filarem, a na wszystkie strony w ścianach coś sypa-
ło się z prędkim trzaskiem i szelestem, na podobieństwo stada szczurów biegających za
makatami. Potem nastąpił drugi wybuch, za nim trzeci i czwarty. Dym wypełnił galerie
i ciągnął leniwie do przejść, w których się  świeci . W dali słychać było huk ładunków
dynamitowych i czuć słodkawy ich zapach.
W pewnym miejscu Korzecki przywołał kogoś po imieniu i zostawił go z Judymem,
a sam odszedł. Musiał obejrzeć robotę w innej całkiem stronie. Doktor został w ciemności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl