[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Złodziej bydła, koniokrad i sukinsyn, co kocha Culpepperów .
 Nie  oznajmiła surowym tonem.  Nie pozwolę ci skrzywdzić Billa. Słyszysz? Nie
pozwolę!
Obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem. Czemu takie ładne panny jak Elyssa i Belinda
traciły głowę dla drani i łobuzów, w dodatku dwa razy od nich starszych?
Szybko podszedł do Lamparta. Mówił tak cicho, że tylko Elyssa go słyszała.
 Przestań włóczyć się za mną wystrojona w jedwabie. Gdybym chciał tego, z czym
mi się tu pchasz przed oczy, sam bym cię pilnował, a nie Morgan.
 Ja nie...
 Do diabła  przerwał.  Chłopaki śmieją się w kułak, widząc, jak kręcisz tyłkiem i
posyłasz mi zalotne spojrzenie.
 Niczego takiego nie robię!
 A to dopiero nowina!  prychnął.  Odjedz stąd, Sassy. Jak będę miał ochotę na to,
co mi tak natrętnie wciskasz, dam ci znać.
Elyssa zaczerwieniła się z gniewu i zażenowania na samą myśl, że jej
zainteresowanie Hunterem jest przedmiotem żartów w oficynie.
 W porządku  pomyślała z wściekłością.  Sama to załatwię .
Skierowała Lamparta w stronę szerokiego ogrodzenia. Koń przeszedł górą zręcznie
jak jeleń, zostawiając w chmurze kurzu Huntera, klnącego na czym świat stoi.
15
Wstrzymując oddech, przekradła się schodami na dół. Przy każdym kroku modliła
się, żeby Hunter, zmęczony po ujeżdżaniu koni, nie obudził się. A gdyby się obudził,
niech, pomyśli, że skrzypienie i trzaski spowodowane są wilgocią i zimnem, jako że
dom spowijała gęsta, mokra mgła.
Po nieprzyjemnej rozmowie w korralu spotkanie z nim mogłoby się dla niej zle
skończyć.
 Nie myśl o Hunterze i o kowbojach śmiejących się z ciebie. W porównaniu z tym,
co zagraża Ladder S, to błahostka .
Mimo to nie miała najmniejszej ochoty stanąć twarzą w twarz z Hunterem. Nie
byłaby pewna, co robić  czy ignorować go, czy też wymierzyć w niego broń i
patrzeć, jak się wije ze strachu. Ta druga możliwość bardziej do niej przemawiała.
 Nie myśleć o nim .
Dopiero kiedy zamknęły się za nią drzwi kuchenne, rozluzniła się i westchnęła z
ulgą. Wreszcie udało się jej uciec od tego ujadającego cerbera.
Szybko pokonała odległość między domem a stodołą. Wielki księżyc koloru dyni
wisiał dość nisko na niebie i choć ogromny, dawał nikłe światło. Do ziemi jego
promienie docierały przesiane przez mgłę, która wciskała się w każde zagłębienie,
rozpadlinę i rów. Coś zimnego dotknęło jej dłoni. Aż podskoczyła ze strachu, ale był
to tylko nos Vixen, która patrzyła na nią z nadzieją, machając ogonem.
 Nie  szepnęła do psa.  Wracaj i pilnuj stodoły.
Vixen zwiesiła głowę, zawahała się chwilę, po czym pobiegła w kierunku zabudowań
gospodarczych.
Elyssa spojrzała w stronę oficyny. Pasma mgły snuły się, lekko poruszane
podmuchami wiatru. W oknach było ciemno, co znaczyło, że wstała jeszcze przed
Gimpem.
Szybko weszła do stodoły, osiodłała Lamparta i ruszyła w stronę Wind Gap. W
czarnym stroju do konnej jazdy, ciemnym kowbojskim kapeluszu i w czarnej chustce
skrywającej włosy była prawie niewidoczna.
Jeszcze nigdy jazda na ranczo Billa nie zabrała jej tak dużo czasu. Starała się
wykorzystać nie tylko mgłę, lecz także każdą nadarzającą się możliwość osłony.
Trudno było wyczuć, czy Culpepperowie zostawili kogoś na straży przy Wind Gap,
czy też nie.
Zgodnie z przewidywaniami, gdy dojechała do Wind Gap, mgła zgęstniała, ale
doświadczenie mówiło jej, że wkrótce opadnie. Do tego czasu musiała być z
powrotem na ranczu. A Bill Moreland razem z nią. Naprawdę obawiała się zbrojnego
spotkania Huntera z Billem.
 A co z tym złodziejem bydła, koniokradem i sukinsynem, co kocha Culpepperów?
Aż zadrżała na wspomnienie wyrazu oczu Huntera, kiedy ten parę dni wcześniej
wyciągnął broń na widok Aba Culpeppera. Czysta nienawiść.
 Raczej kulki w łeb .
Bała się, że Hunter zastrzeli Billa, kiedy go tylko zobaczy, tak samo jak zabiłby
drapieżnika zasadzającego się na cielę.
 Nie mogę na to pozwolić  pomyślała.  Bill nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc, ale
to wcale nie znaczy, iż zasługuje na śmierć. Był taki kochany przez te wszystkie lata
przed moim wyjazdem do Anglii .
Z determinacją prowadziła Lamparta przez ustępujące ciemności. Nawet jeśli któryś
z Culpepperów pilnował drogi do domu Billa, nie podniósł alarmu, gdy Lampart jak
duch przemknął obok. W napięciu wypatrywała jakiegokolwiek światła. Nic.
Ciemno.
Dojechawszy na miejsce, zsiadła i przywiązała konia do krzaka. Z wielką
ostrożnością podkradła się jak najbliżej ustępu. Skuliła się i skryła na tle krzaków, tak
jak ją Bill uczył, kiedy razem polowali.
Zwilżyła wargi językiem i zagwizdała cicho. Czysty, melodyjny głos słowika wzbił
się w blednącą noc. Wiele lat temu, kiedy była małą dziewczynką, a srebrzysty
śmiech matki ożywiał dom, Bill nauczył ją gwizdać w ten sposób.
%7ładne światło nie zapaliło się w chacie w odpowiedzi na gwizd. Nikt nie zawołał do
niej.
Nerwowo spojrzała w niebo. Gwiazdy już znikły. Na Wschodzie pojawił się jasny,
perłowozłoty pas. Jeszcze raz zagwizdała. I znowu nic.
 Może wypił za dużo i śpi tak mocno, że nie słyszy  pomyślała z niepokojem.
Wargi miała suche jak papier. Zwilżyła je i zagwizdała ponownie. Po raz trzeci
fałszywy słowik zaśpiewał w stronę ciemnej chaty. %7ładna lampa nie błysła w
odpowiedzi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl