[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zniszczeniu i nie dawało się już rozpoznać. Z niektórych pozostały zaledwie kupki pyłu,
ale w dalszym ciągu, ze względu na wiek, otaczano je czcią.
W centrum każdej komnaty na prostym, kamiennym cokole spoczywały
oświetlone naturalnym światłem, padającym z okrągłych witraży w suficie, pozostałości
po cesarzach. Były to trumny ze zwykłych metali i złota, z granitu i marmuru. Trafiały
się nawet szklane sarkofagi, w których widać było pozłacane szkielety. Wiele
piedestałów stało pustych, ponieważ były poświęcone cesarzom, którzy panowali, gdy
stolica nie znajdowała się w Altdorfie i zostali pochowani gdzie indziej. Ostatni cokół
również był pusty, ponieważ nikt nie znał miejsca spoczynku Sigmara. Zgodnie z
legendą, gdy dni założyciela Imperium dobiegały końca, odjechał ku włościom
krasnoludów, aby oddać Ghalmaraza jego poprzednim właścicielom. %7ładen człowiek już
więcej nie oglądał Młotodzierżcy.
Jedyna znana pamiątka z czasów panowania Sigmara była umieszczona na
honorowym miejscu - spoczywała na czarnej, pluszowej poduszce. Była to wykonana z
kości słoniowej rękojeść sztyletu, który władca miał przy sobie w czasie bitwy na
Przełęczy Czarnego Ognia. W ciągu tysiącleci głownia noża zmieniła się w rdzawy pył.
Przy każdej kolumnie, w dzień i w nocy, stali żołnierze z cesarskiej gwardii. Byli
nie tylko strażą osobistą cesarza, ale - dosłownie - strażnikami każdego cesarskiego
ciała. Konrad rzadko kiedy widywał w pałacu kogoś poza strażnikami. Budynek był tak
wielki, że mogła się w nim ukryć cała armia. Jedynie z rzadka dostrzegał ubranego w
liberie sługę zajętego jakimiś obowiązkami.
Jednym z powodów panującej w pałacu ciszy i pustki mogła być nieobecność
cesarza. Dopiero po tygodniu Konrad się o tym dowiedział. Cesarz, razem ze świtą i
większością straży, odbywał oficjalną wizytę w Talabheimie. Popłynął na imperialnym
jachcie, odbywając około trzystumilową podróż w górę rzeki Talabec.
Konrad zastanawiał się, czy Gaxar nie dowiedział się o tym i zamiast udać się do
Altdorfu, nie podążył podziemną drogą skavenów do położonego na północnym-
wschodzie miasta-państwa.
Dwanaście dni minęło od przybycia Konrada do stolicy. W tym czasie dokonał
bardzo wiele. Ale w kalendarzu prawniczym dwanaście dni jest bardzo krótkim okresem i
wiedział, że Litzenreich i Ustnar wciąż tkwią w celi pod miejskimi koszarami.
Zostali aresztowani za złamanie cesarskiego prawa, ale zatrzymania dokonała
miejska milicja. Armia Altdorfu i cesarska gwardia były odrębnymi jednostkami bardzo
zazdrośnie strzegącymi swoich prerogatyw. Stała armia Altdorfu zasadniczo była
rekrutowana spośród obywateli samej stolicy, chociaż mieszkańcy okolicznych
miejscowości w Reiklandzie również mieli prawo zaciągać się na służbę. Z kolei żołnierze
gwardii cesarskiej pochodzili ze wszystkich prowincji i państw-miast Imperium, nie
wyłączając samego Altdorfu.
Ponieważ Litzenreich i Ustnar byli oskarżeni o złamanie cesarskiego prawa, zostali
zaaresztowani przez cesarskie wojsko. Dlatego właśnie Taungar i kilku jego ludzi
znajdowali się wśród żołnierzy oczekujących na przybycie dyliżansu. Uciekinierzy z
Middenheimu zostali jednak zabrani do aresztu przez miejską milicje.
Po ustaleniu miejsca, w którym trzymani byli więzniowie, nadeszła pora, aby ich
stamtąd wydostać. Był im to winien. Gdyby chodziło tylko o Litzenreicha, mógłby
pozostawić go swojemu losowi, ponieważ uważał, że zrobił dla czarodzieja
wystarczająco dużo. Jednak Ustnar i trzy inne krasnoludy uwolniły go z jaskini
skavenów. Tamci trzej już nie żyli, ale Konrad mógł obecnie spłacić swój dług temu,
który ocalał.
Zapadał zmierzch, gdy Konrad zszedł ze służby i wyszedł przez główną bramę
fortu. Strażnicy przyglądali mu się spokojnie, sądząc, że ma przepustkę. Skierował się na
północ szerokim mostem, wzdłuż którego stały pomalowane posągi wojowników, bogów
i mitycznych stworów. Podążył w stronę koszar armii Altdorfu. Dni stawały się coraz
krótsze, w miarę jak zima dawała się coraz bardziej we znaki, i był zadowolony z ciepła,
które dostarczał mu długi płaszcz.
Zniknął w ciemnym i wąskim zaułku. Tam zdjął z głowy spiżowy hełm. Kilka
sekund pózniej wyszedł z powrotem, a na jego hełmie widniał purpurowy pióropusz.
Konrad stał się oficerem gwardii cesarskiej.
Rozdział piętnasty
Pierwszy strażnik spojrzał leniwie, gdy Konrad wchodząc na dziedziniec minął go
bez słowa i skierował się prosto do wartowni, która, jak wiedział, znajdowała się na
wprost.
- Chce się widzieć z dowódcą straży - oznajmił żołnierzowi stojącemu przy
wejściu.
- Oficer! - wrzasnął wartownik. - Obcy przy bramie!
Kilka sekund pózniej w drzwiach pojawił się oficer zapinający pas z mieczem.
Spojrzał na Konrada i natychmiast wyprostował się, strzelił obcasami i zasalutował
energicznie. Konrad oddał honory, ale bardziej niedbałym gestem. Gwardia cesarska
zawsze uważała się za coś lepszego od armii Altdorfu, ale chociaż Konrad był w obecnej
chwili równy stopniem z dowódcą warty, nie dysponował tu żadną władzą.
- Cóż mogę dla pana zrobić? - spytał oficer. - Czyżby gwardii cesarskiej skończyła
się pasta do butów?
- Mam tu nakaz - oznajmił Konrad, wydobywając pergamin zza pazuchy kurtki. -
Na jego podstawie mam zostać dopuszczony do jednego z waszych więzniów.
Krasnoluda, którego trzymacie tu w areszcie.
Rozwinął zapieczętowany pergamin sprawiający wrażenie bardzo oficjalnego. Miał
nadzieję, że oficer nie potrafi czytać, ponieważ był to kwatermistrzowski inwentarz
zbrojowni cesarskiego garnizonu.
- Macie takiego więznia? - zapytał.
Oficer udawał przez chwilę, że studiuje dokument, a potem skinął głową.
- Tak, ale o co chodzi?
- O zupełnie inną sprawę, nie tę, z powodu której został aresztowany.
Przypuszcza się, że ukradł miecz w jednym z middenheimskich pułków.
- Słyszałem o tym mieczu.
Oficer przyglądał się Konradowi, który doskonale zdawał sobie sprawę, że bez
brody i w gwardyjskim mundurze musi wyglądać zupełnie inaczej niż w chwili
aresztowania Litzenreicha. Brody pozwalano nosić jedynie cesarskim oficerom, ale nie
było to obowiązkowe. Wiadomość o ukradzionym mieczu musiała dotrzeć z gwardii do
armii. Oba rodzaje wojsk rywalizowały ze sobą, ale poszczególni żołnierze
niejednokrotnie się przyjaznili.
- Musimy dopilnować, aby miecz został zwrócony.
- Oczywiście - przytaknął oficer.
- Mam obowiązek przesłuchać więznia, aby się dowiedzieć, w jaki sposób broń
znalazła się w jego posiadaniu.
- Można to załatwić.
- Doskonale. Pozostawiam panu sporządzenie pełnego zapisu przesłuchania wraz
z kopiami dla mnie i władz w Middenheimie. Musi pan również zadbać o wszystkie inne
szczegóły, skompletowanie dokumentów i przekazanie miecza do Middenheimu,
oczywiście za pokwitowaniem. Czy wszystko jasne?
- Ess&
- Wie pan, jak się sprawy mają. Im coś wydaje się prostsze, tym bardziej okazuje
się skomplikowane.
Oficer spojrzał w górę, jakby szukając natchnienia w niebie.
- Ile to potrwa? - zapytał.
- Niedługo - stwierdził Konrad, uderzając obciągniętą w rękawicę prawą pięścią w
lewą dłoń.
Oficer uśmiechnął się.
- Będę musiał panu towarzyszyć. To mój obowiązek.
- Oczywiście.
- I nie chciałbym, żeby miał jakieś ślady po tej wizycie.
Poprowadził Konrada do budynku z cegły, wziął wielki pęk kluczy i zawołał
jeszcze jednego strażnika, aby im towarzyszył.
%7łołnierz niósł latarnię w jednej ręce, a klucze w drugiej. Prowadził ich przez
kolejne wąskie korytarze, których ceglane ściany po jakimś czasie ustąpiły kamiennym.
Przeszli przez kilka ciężkich, solidnych drzwi, które za nimi zamykano. Przy każdych stał
strażnik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl