[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stronie. Otóż widzimy Wzgórza Golan. Kiedyś stała na nich artyleria syryjska, i jej pociski
dolatywały na drugi brzeg, i te pociski były sowieckie, i dlatego musieliśmy zająć Wzgórza, i
dlatego oni, i dlatego my, i my nigdy, i oni -i tak dalej.
W Nazarecie, w kościele Zwiętego Józefa pokazują miejsce, gdzie był warsztat. Wisi nad
nim obraz "Zwięta Rodzina". I ta Rodzina z obrazu znajduje się tutaj dokładnie, w warsztacie
ciesielskim, w podziemiach Kościoła. Młody Jezus układa listwy, Józef przygląda się, czy
dobrze, Maria siedzi na ławeczce z czółenkiem przędzy - oderwała się na chwilę od wrzeciona i
przyszła pogadać. Wszyscy są boso, choć na ziemi pełno ostrużyn, a co najdziwniejsze, to że
Zwięty Józef trzyma w ręku piłę pana Mietka Lalaka. Nie ulega wątpliwości: piła naszego sąsiada
znad Narwi. Brzeszczot osadzony w drewnianej ramie i naciągany sznurkiem, który skręca się
przekładaniem listewki. Nawet wielkość i proporcje te same, tyle że artysta namalował
turkusowe ostrze pod kolor sukni Marii i paska Józefa. Coś podobnego. Tak daleko od Narwi, tak
blisko Jeziora Galilejskiego -i piła pana Lalaka. I zaraz inaczej w tym Nazarecie, zaraz swojsko.
49
Profesor geologii przyjechał do Palestyny w czterdziestym szóstym roku i uczył się w szkole
z internatem. Były to czasy mandatu brytyjskiego, w Anglii internaty są w dobrym tonie, więc i
szkoła, do której chodził, była ekskluzywna.
Kolega z domu dziecka był jedynym chłopcem z Polski w całej szkole, ale nie zadawano mu
żadnych pytań. Zresztą nie znał hebrajskiego, a do tego przybywał ze świata, w którym %7łydzi
dali się wyrżnąć bez walki. W dobrym internacie, prowadzonym na sposób angielski, musiało to
budzić niesmak, nie niepokojono go więc zbędną ciekawością. Zresztą - o czym miałby tym
chłopcom mówić? O policjancie, który mu pomógł uciec przez okno? albo, że poznawano go po
smutnych oczach? Profesor nie zgadza się, że żydowskie oczy rozpoznawano, ponieważ były
czarne. Polakom też się czarne oczy zdarzają. %7łydowskie oczy były niebezpiecznie smutne i
jemu, na przykład, ustawicznie przypominano, żeby się nie smucił. Speq'alnie prowadzono go do
zoo - o, jaka żyrafa - mówiono - przecież to jest bardzo śmieszna żyrafa i ty powinieneś się
śmiać. Czy nie rozumiesz, że powinieneś być wesoły?
Chłopcy z internatu nie pytali więc, on nie opowiadał i było zupełnie dobrze. Tak naprawdę -
mówi profesor geologii -miejscowi zaczęli zadawać pytania dopiero po procesie Eich-manna. Po
roku 1961.
W czterdziestym drugim roku, tj. wtedy mniej więcej, gdy dziewczynka odmawiała "Anioł
Pański", przyszły profesor geologii próbował uśmiechać się do żyrafy, a Gabriel Moked siedział
po aryjskiej stronie za szafą, za którą było jednak zupełnie dobre oświetlenie - w tym samym
czasie ciocia Gabriela ucierała kogel-mogel.
Gabriel pokazuje w Tel Awiwie, przy Bulwarze Ben Guriona, dom cioci. Nie możemy,
niestety, wejść, mieści się w nim muzeum, o tej porze zamknięte. Muzeum Ben Guriona, którego
żoną była Pola Munwes, ciocia Gabriela.
- %7łydzi mają do Polaków żal, że AK dało im tylko pięćdziesiąt rewolwerów - mówi Gabriel.
- A Ben Gurion? Posłał im
50
pięćdziesiąt rewolwerów do getta? A dziesięć rewolwerów im posłał? To byłoby trudne,
wiem, ale kuriera, który by się dowiedział, jak jest - mógł posłać. Ani jednego rewolweru, ani
jednego kuriera, ani jednego listu nie posłali %7łydzi z Palestyny do %7łydów w getcie. Krążyli
między Nowym Jorkiem i Londynem, i ważne było dla nich jedno: przyszłe żydowskie państwo,
i przyszła tutejsza wojna, na którą gromadzili broń. Ja rozumiem - mówi Gabriel - to była ważna
sprawa, żydowskie państwo, ale żeby choć jeden posłali, jeden jedyny rewolwer, dla mojego
ojca, doktora Jakuba Munwesa ze szpitala na Gęsiej...
W przerwach między wyjazdami do Nowego Jorku i Londynu Ben Gurion zajmował się
sytuacją w ruchu robotniczym. Z partii Mapai odłączyła się właśnie frakcja B i ta frakcja była
bardzo silna, i trzeba było ustalić, kto będzie ważniejszy, frakcja B czy partia Mapai. I na tym
upłynął im tysiąc dziewięćset czterdziesty drugi rok w Tel Awiwie: na kłótniach, kto będzie
ważniejszy. Godzinami siedzieli w domu u Ben Guriona i prowadzili dyskusje. Potrafili po
piętnaście, po dwadzieścia godzin siedzieć, byli to soq'aldemokraci, a wiadomo, ile
socjaldemokraci gadają - i kiedy całkiem już zasychało im od gadania w gardłach, ciocia Pola
robiła kogel-mogel.
Po wojnie Gabriel Moked dowiedział się, jak umarł jego ojciec, doktor Jakub Munwes ze
szpitala na Gęsiej.
Pacjent doktora, sierżant granatowej policji, zaproponował mu u siebie schronienie, ale
doktor odmówił - chciał doczekać w getcie powstania. Po powstaniu grupę pracowników szpitala
zapędzono na Umschlagplatz, do budynku, w którym mieściła się szkoła, do sali na pierwszym
piętrze.
Ktoś siedzący przy oknie wstaje... W taj samej chwili rozlega się huk wystrzału; kula
świszczę koło jego głowy, przebija górne cześć drzwi i robi dziurę w suficie na korytarzu. Na
salę wpada dwóch esesmanów.
"Yerfluchte! Kto strzelał?! Kto ma broń?!"
Tratuję ludzi, leżących na podłodze, zatrzymują się przed doktorem Munwesem,
ordynatorem oddziału wewnętrznego.
"To ty strzelałeś?!"
51
Munwes nie może wydobyć z siebie słowa. -;, "Komm mit".
Aapię go za kołnierz i wlokę na korytarz: "Teraz powiesz!..>," Rewiduję go. Oczywiście
broni nie znajduję. "Gdzieś podział rewolwer? Nie powiesz?!"
Zbir bije go żelaznym drągiem po głowie. Munwes zalany krwią pada na ziemie... .
Gabriel Munwes, Moked obecnie, spędził okupaqę za szafą. Było tam zupełnie dobre
oświetlenie i po całych dniach czytał książki. Kiedy wyszedł zza szafy, miał dwanaście lat. Od tej
pory jest erudytą. Doktorat robił w Oksfordzie, pisał rozprawy o estetyce i wykłada filozofię na
uniwersytecie imienia Ben Gu-riona.
Pisarz Amos Oz powiedział, że kiedyś %7łydzi byli zahipnotyzowani przyszłością. Teraz
zahipnotyzowała ich przeszłość. Jedno i drugie jest fatalne - powiedział pisarz. %7łydzi powinni
żyć dniem dzisiejszym, jakikolwiek on jest.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]