[ Pobierz całość w formacie PDF ]
maszyny?
- Przestań, Troy. Nie rób z tej skomplikowanej maszyny wartej ponad miliard dolarów
jakiejś biurowej kopiarki, która liczy liczbę odbitek! To nie działa na tej zasadzie. To nowe,
eksperymentalne urządzenie.
- Wiem. Ale może jest jakiś rejestr czegoś, czegokolwiek... Czy wrzuca się do niej
materiał jak do lampy naftowej wlewa się naftę? Tak po prostu, bez żadnej ewidencji?
Kleiman cofnął się i przycisnął dłoń do piersi.
- O Boże - wysapał. - %7łyje pan w średniowieczu. Czy nie słyszał pan o nowoczesnej
fizyce? Nawet Korea wzbogaciła się, znając ją. Czy nic pan nie czytał o stałych obwodach
zamkniętych i układach scalonych? Nie używamy żadnych drutów żarzenia, żadnych lamp
katodowych czy aparatury rozdzielczej. Teraz wszystko jest zawarte w układach scalonych.
W jednej dużej kostce. Jedyną materią, która się porusza, są elektrony, ale ich nie może pan
zobaczyć. Jedyną rzeczą, która się zużywa oprócz papieru do drukarki, jest prąd.
- Właśnie, prąd. Czy jest tutaj jakiś licznik? Jakiś zapis ile zużyto?
- Nie mam pojęcia. Przypuszczam, że dostajemy co miesiąc rachunek czy coś w tym
rodzaju, ale płatnością zajmuje się ktoś z. biura, a nie mój wydział. Wiem tylko, że zużywamy
go cholernie dużo. Tak dużo, że specjalnie dla naszych potrzeb musieli zainstalować nową
linię... - Kleiman urwał nagle i wpatrywał się gdzieś w dal. Pózniej zamrugał gwałtownie,
potrząsnął głową i powoli odwrócił się do Troya. - Wiesz, kim ty jesteś? Jesteś geniuszem!
Sherlock Holmes. Przez cały czas nieśmiało prowadzisz mnie za rękę w stronę rozwiązania.
To ja jestem głupcem. Bez twoich systematycznych, wręcz naukowych kopnięć w tyłek nigdy
bym sobie nie przypomniał. - Przypomniał o czym?
- O zamieszaniu, jakie powstało u nas i w elektrowni. Wielu eksperymentów nie udało
nam się przeprowadzić do końca z powodu przerw w dostawie prądu. Po prostu elektrownia
nie była przygotowana na dostarczanie takich ilości. Zaczęli więc kontrolować linie, by
sprawdzić, ile prądu zużywamy. Sporządzili dokładny rejestr naszych zapotrzebowań, byśmy
mieli gwarancję wystarczających, ciągłych dostaw.
Troy poczuł, że odpowiedz jest blisko, bardzo blisko.
- W jaki sposób kontrolowano linię?
- Nie była to tradycyjna aparatura pomiarowa. Szkoda, że nie widziałeś tego potwora,
którego ze sobą przywlekli. Brzęczał i trzeszczał, kiedy rysował wykres na bębenku
rotacyjnym. Nikt nie chciał tej wielkiej kupy złomu chlustającej czerwonym atramentem po
całym laboratorium. To była technika z epoki kamienia łupanego. Przypominam sobie, że
usiłowali to zainstalować, ale wyrzuciliśmy ich razem z tym cudem. Wszystkie funkcje naszej
aparatury są kontrolowane przez centralny komputer. Ma on nie pamiętam już ile megabajtów
na twardym dysku, zegar i wszystkie urządzenia peryferyjne, jakie mogą się przydać. Jedna z
naszych programistek napisała program służący do kontroli poboru prądu. Mieliśmy
potrzebne zapisy i życie było piękne. Troy był zakłopotany.
- Czy pózniej, kiedy już nie potrzebowano tego licznika komputerowego, nie
odłączono go?
Kleiman potrząsnął przecząco głową:
- yle to pojmujesz. Nie podłączaliśmy do komputera żadnych liczników czy innych
rupieci. Napisaliśmy, po prostu program, instrukcje dla komputera, żeby zapamięta! dla nas
pewne fakty. Wszystko to działa po cichu i jest niewidoczne, dopóki ktoś nie poprosi
komputera, żeby powiedział nam, co zarejestrował. Dodaliśmy do tego nawet nasze własne
procedury, żeby pomogły nam w rejestrowaniu eksperymentów. Było to wtedy bardzo
pomocne.
- Ale nie korzystacie już z tego?
- Nie uzyskujemy informacji. Musisz się nauczyć tego żargonu, jeśli chcesz się tutaj
poruszać. Raz włączony program działa przez cały czas, dopóki go ktoś nie wyłączy. -
Wskazał ręką szereg stalowych szafek. - Wszystko jest tutaj. Jedyna rzecz, jaką trzeba zrobić,
to zapytać.
Troy w osłupieniu wpatrywał się w rząd nie wyróżniających się niczym drzwiczek.
- Mówi pan poważnie? Czy naprawdę możemy znalezć zapis wszystkich
eksperymentów?
- Każdego. Trzeba tylko zadać odpowiednie pytanie.
- Więc niech pan je zada!
- Nie ja - powiedział Kleiman, wyciągając rękę w kierunku telefonu. - To era
specjalistów, młody człowieku. Ja jestem fizykiem, nie zajmuję się schematami
technologicznymi. Potrzebna nam jest właściwa osoba, Nina Vassella, nasza najlepsza
programistka. Ona będzie wiedziała, jak się do tego zabrać... Halo, Nina? Tak, dobrze
pamiętasz, to ja. Posłuchaj, mamy tutaj na dole w dziewiątce mały problem. Tylko ty go
możesz rozwiązać. Kiedy? Oczywiście, że teraz. Bądz miła. Dobra dziewczynka. Dzięki. -
Odłożył słuchawkę. - Zaraz tutaj będzie.
Nina była ślicznym czarnym kociakiem doskonale zorientowanym w swoim fachu.
- Oczywiście, że pamiętam ten program - powiedziała. - Tym bardziej że to ja go
napisałam.
- Czy jest wciąż włączony?
- Beż wątpienia. Gdyby któryś z twoich mistrzów od kosmicznych teorii zbliżył się do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]