[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, że Mike niejedno już usłyszał o Samie od Andy'ego. - Sam, to jest Mike Matlock. Jego rodzice
prowadzą przystań jachtową. Może ich znasz?
- Tak - odparł Sam. - Wiele lat temu ja i James pływaliśmy razem z nimi na ryby. Bardzo mi miło,
Mike.
Mike uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Dzień dobry. Tata opowiadał mi o tych połowach. Mam też panu przekazać, że w każdej chwili może
pan wypożyczyć którąś z żaglówek - wyrecytował płynnie Mike.
- Dziękuję, zastanowię się. - Twarz Sama rozjaśnił uśmiech. -A może faktycznie wybierzemy się
kiedyś na całodzienny rejs jachtem? Cała nasza czwórka?
Andy skrzywił się, ale Meg zawołała szybko:
- Zwietny pomysł. Może w najbliższą sobotę? Mike, poproś tatę, żeby zarezerwował nam Morską
Bryzę.
- Dobrze.
- Mamo? - Andy z trudem ukrywał złość. - Mogę wyjść z Mikiem na chwilę?
- Myślałam, że chcecie pograć na komputerze.
- Może kiedy indziej. - Andy ruszył w stronę drzwi.
- Synu - zatrzymał go Sam. - Mama prosiła, żebym przeniósł twoje meble do pokoju Dee. Czy mogę
Uczyć na twoją pomoc?
Przez chwilę, która zdawała się wiecznością, Andy nie odpowiadał. Zacisnął dłoń na klamce z taką
siłą, że aż zbielały mu kostki palców. Meg domyślała się, że chłopiec toczy w tej chwili wewnętrzną
walkę. Biedny Andy. Wprawdzie obiecał, że będzie miły i uprzejmy, jednak towarzystwo ojca było z
pewnością ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz ochotę.
- No dobra - odparł w końcu, odwracając się i krzyżując ręce na piersi. - Chodz, Mike.
Nie zaszczycając ojca ani jednym spojrzeniem, popędził po schodach na górę.
Meg wypuściła powoli powietrze.
- Poczekaj tu - szepnął Sam, ściskając lekko jej ramię. -Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Meg zmusiła się do uśmiechu, ale kiedy tylko Sam zniknął z pola widzenia, opadła bezwładnie na
krzesło.
Jej syn i jego ojciec. Dwóch najważniejszych mężczyzn jej życia nie potrafiło się ze sobą porozumieć.
Tak bardzo ich obu kochała.
Ale czy Andy kiedykolwiek zaakceptuje Sama jako swojego ojca? Co będzie, jeśli tak się nie stanie?
- Gdzie mam to ustawić? - zapytał Sam, wskazując na dębowy stolik pod komputer. - Przy oknie?
- W kącie, na lewo od okna - odparł Andy, przenosząc drukarkę na podłogę.
- Dobry pomysł - pochwalił Sam.
Kiedy ustawili wszystkie sprzęty i podłączyli komputer, Sam rozejrzał się po pokoju.
- Niezle to wygląda - przyznał z zadowoleniem. - Masz tu o wiele więcej miejsca. A co będzie w
twojej starej sypialni?
- Mama urządzi tam pokój gościnny dla Dee i Jamesa. Andy stał oparty o futrynę drzwiową, ze
wzrokiem uparcie
wbitym w ekran komputera.
- Idziemy, Mike! - zakomenderował w pewnej chwili. Chłopcy ruszyli do drzwi, ale zanim opuścili
pokój, Andy
odwrócił się do Sama i po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał mu w oczy.
- Dzięki - powiedział szybko.
Sam poczuł, jak wzruszenie ściska mu gardło. Jego syn wyglądał jak zbity psiak; nieszczęśliwy,
zagubiony i spięty. Jak by się zachował, gdybym go teraz przytulił, zastanawiał się gorączkowo.
- Nie ma za co - odparł po chwili wahania. - Do zobaczenia, chłopcy.
Kiedy wyszli, Sam wrócił do dawnej sypialni Andy'ego i objął wzrokiem galerię zdjęć swojego syna.
Niewiarygodne. Straciłem tyle cudownych chwil z jego życia, pomyślał i prędko otarł oczy
wierzchem dłoni. Westchnął ciężko i opuścił pokój, zatrzaskując cicho drzwi.
Meg siedziała przy kuchennym stole i sączyła gorącą czekoladę. Obok stał drugi parujący kubek.
- Co robiłeś? - zapytała, kiedy podszedł bliżej.
- Przyglądałem się zdjęciom Andy'ego. Meg uśmiechnęła się lekko.
- Tamtego wieczoru, kiedy wyszliśmy z przyjęcia u Elsy, przyleciałam do pokoju Andy'ego i zdjęłam
wszystkie fotografie, na których wydawał mi się podobny do ciebie.
- Teraz rozumiem, dlaczego byłaś taka rozdygotana. - Sam oparł się o lodówkę. - Chciałbym zobaczyć
te zdjęcia. A także wszystkie inne, jakie masz.
Meg patrzyła na niego w napięciu. Spuścił głowę.
- Nie potrafię cofnąć czasu i wiem, że nie nadrobię zaległości. Chciałbym jednak zobaczyć, jak mój
syn dorastał i jak się zmieniał.
Meg przełknęła ślinę.
- Mam w sypialni mnóstwo albumów. Wypij czekoladę i przygotuj się na podróż w czasie.
Było już po dziesiątej, kiedy Andy zjawił się przed domem.
Miał nadzieję, że ominie go ponowne spotkanie z Samem Graingerem. Niestety, stojący na podjezdzie
samochód dowodził, że niemiły gość nadal jest w środku.
Andy zeskoczył z roweru i ostrożnie zajrzał do wnętrza samochodu.
Niezła bryka, przyznał w myślach. Oczywiście nigdy nie powiedziałby tego głośno.
Kiedy kilka godzin wcześniej Mike podziwiał wóz, Andy wzruszając ramionami, prychnął:
- Wolałbym porsche albo corvettę. Gdybym miał tyle kasy, kupiłbym sobie lepszy wózek.
- Twój tata jest całkiem w porządku - zauważył Mike.
- Gdyby podrywał twoją mamę, mówiłbyś co innego.
Na wspomnienie własnych słów, Andy aż zacisnął pięści ze złości. Spojrzał w górę.
Sypialnia Meg była rzęsiście oświetlona. Resztę domu spowijała ciemność. Andy poczuł, że gotuje się
w środku.
Co oni tam robią?!
Cicho jak kot wśliznął się do środka, zdjął buty i pobiegł na górę. W korytarzu było ciemno, ale zza
uchylonych drzwi pokoju matki padała podłużna smuga światła.
Andy podszedł na palcach do drzwi i wtedy jego uszu dobiegł cichy śmiech. Niepohamowana furia
zaślepiła go do tego
stopnia, że stracił nad sobą panowanie. Z całej siły pchnął drzwi i jak bomba wpadł do środka.
- Co tu się...?!
Sam podniósł głowę znad albumu i pytającym wzrokiem zmierzył Andy'ego od stóp do głów.
Chłopiec był purpurowy z gniewu, dyszał ciężko i nerwowo rozglądał się po pokoju.
- Gdzie ona jest?!
Sam zamknął album i odłożył go na łóżko obok innych. Wstał z bujanego fotela i obszedł łóżko.
- Pytasz o mamę? - upewnił się. - Jest u Elsy. Zdaje się, że miała jej zanieść jakieś ciasto.
Andy przenosił wzrok z jednego albumu na drugi.
- Ty tylko oglądałeś...? Myślałem, że ty i mama... - Urwał, nie wiedząc jak oblec w słowa swoje
podejrzenia.
Nie trzeba było tęgiej głowy, żeby domyślić się, co Andy chciał powiedzieć. Dzieciak zobaczył
światło w sypialni i pomyślał, że jego mama i... tata zabawiają się w najlepsze.
- Nie - odparł Sam. - Mama przyprowadziła mnie tu, żebym mógł pooglądać twoje zdjęcia z
dzieciństwa. Sam ją o to prosiłem.
- Dlaczego? - Andy spojrzał na niego nieufnie.
- Straciłem tyle lat z twojego życia - wyjaśnił. - Teraz mogę jedynie wyobrażać sobie, jakby to było,
gdybym mógł obserwować, jak dorastasz. - Uśmiechnął się smutno. - To niewiele, ale nic więcej nie
mogę zrobić.
Samowi zdało się, że w oczach jego syna błysnęły łzy.
- Andy...
Chłopiec odwrócił się na pięcie i rzucił przez ramię:
- Muszę pouczyć się algebry. Obiecałem mamie.
Po chwili drzwi zamknęły się z głuchym trzaśnięciem. Sam odłożył albumy na półkę i zszedł na dół.
W kuchni natknął się na Meg.
- Andy wrócił? - zapytała z niepokojem.
- Tak.
- To dobrze. - Westchnęła z ulgą.
Zawahał się, czy powinien jej streścić przebieg scenki, jaka rozegrała się tu przed chwilą.
Nie, lepiej nie, postanowił w końcu. Niepotrzebnie by ją zdenerwował.
- Będę uciekał - oznajmił. - Do zobaczenia jutro.
Słodki zapach pieczonego ciasta i uwodzicielska woń perfum Meg oszołomiły Sama. Naprzeciw
niego stała piękna kobieta w białym sweterku i niebieskich dżinsach. Pomyślał nagle, że mógłby tak
na nią patrzeć przez całe życie.
- Sam?
- Tak?
Uśmiechnęła się tak, że zrobiło mu się gorąco.
- Cieszę się, że popłyniemy razem jachtem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]