[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czekał na nich mężczyzna, który wskazał ustronny parking po drugiej stronie ulicy.
Ile kobiet Rafiq tutaj przywiózł? Lexie poczuła palącą zazdrość. %7łyj chwilą,
nakazała sobie w duchu, gdy wchodzili razem do obrośniętej dzikim winem restau-
racji.
Pózniej, patrząc wstecz, Lexie zawsze będzie wspominać ten wieczór jako
ujmująco czarujący. Delektowali się wyśmienitymi owocami morza i pili najlep-
szego szampana, Rafiq zaś zapoznał ją z planami związanymi z przyszłością jego
kraju, choć na początku ją ostrzegł:
- Pewnie ciÄ™ zanudzÄ™.
Lexie uniosła brwi. Nie nudziło jej nic, co się z nim wiązało - i podejrzewała,
że on o tym doskonale wie.
- Jako obywatelka innego wyspiarskiego kraju bardzo jestem zainteresowana
tym, jak postrzega pan waszą przyszłość.
- Mam nadzieję, że Moraze w końcu stanie się niezależnym krajem rządzo-
nym przez premiera - wyjaśnił. - Ale musi minąć nieco czasu, nim dojdziemy do
tego etapu. Demokracja nie zdążyła się tu jeszcze zakorzenić; zarówno mój ojciec,
jak i dziadek byli dobrotliwymi autokratami z dawnej szkoły, tak więc to na mnie
spoczywa ciężar wprowadzenia reform, a ciężko się wyzbyć dawnych nawyków.
- A pan nie żałuje rezygnacji z władzy?
Wzruszył ramionami.
- Nie. - Przyjrzał się uważnie jej twarzy i rzekł: - Zespół właśnie zaczyna
grać. Masz ochotę zatańczyć?
Wstała i z mocno bijącym sercem poczuła, jak Rafiq ją obejmuje i prowadzi
na niewielki parkiet. Poruszał się ze sprężystą gracją, idealnie wpasowując się w
rytm muzyki. Na początku rozmawiali, ale w końcu oboje umilkli. Rafiq jeszcze
R
L
mocniej ją do siebie przytulił, a jej oddech stawał się coraz szybszy, gdy ich ciała
ocierały się o siebie i kołysały, pozostając zakładnikami muzyki.
Lexie zapomniała zupełnie o tym, że w restauracji znajdują się także inni lu-
dzie, że pomimo przyciemnionych świateł są doskonale widoczni. Tańczyła ogar-
nięta płomieniem pożądania, wpatrując się w niepokojąco ciemne oczy partnera.
- Chodzmy stąd - powiedział cicho Rafiq.
A ona odparła głosem, którego nie poznawała:
- Dobrze.
R
L
ROZDZIAA SIÓDMY
Gdy znalezli się w samochodzie, Lexie siedziała nieruchomo z dłońmi sple-
cionymi na kolanach.
- Zapnij pasy.
Mruknął coś pod nosem, po czym nachylił się nad nią, znalazł pasy i zapiął je
jednym zręcznym ruchem.
Z zapartym tchem Lexie czekała, aż on się wyprostuje. Jednak zamiast tego
Rafiq pochylił głowę i pocałował Lexie. Chwyciła dłońmi jego koszulę, usta roz-
chyliły się zapraszająco.
Rafiq uniósł głowę. Po przepełnionej niedowierzaniem chwili rzekł schryp-
niętym głosem:
- To nie... to nie jest w moim stylu. - Kiedy ona nic nie powiedziała, zaśmiał
się i dodał: - W twoim także, prawda?
- Prawda - przyznała.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i powiedział ponuro:
- Wygląda na to, że doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Znam to uczucie.
Posłał jej jeszcze jedno gorące spojrzenie, po czym uśmiechnął się, sięgnął po
jej dłoń i położył pod swoją na kierownicy. Puścił ją dopiero wtedy, kiedy w drodze
do domu przejeżdżali przez niewielkie miasteczko. Lexie zrobiło się dziwnie nie-
przyjemnie. Ten gest mógł oczywiście oznaczać, że po prostu musiał się bardziej
skoncentrować na drodze.
Bądz co bądz była córką jednego z najbardziej znienawidzonych współcze-
snych dyktatorów...
Och, na litość boską, pomyślała gniewnie, on niemal na pewno nie wie, kim
jest twój ojciec! A poza tym to nie ty jesteś odpowiedzialna za czyny Paula Consi-
dine'a.
R
L
Tak czy inaczej zaczynała się coraz więcej o nim dowiadywać. Rafiq był
uprzejmy i troskliwy, no i niewiarygodnie wprost seksowny. Był także niezwykle
inteligentny i pragnął jak najlepiej dla swego kraju i jego mieszkańców.
Gdy dotarli do zamku, Rafiq zaproponował kieliszek czegoś mocniejszego
przed snem.
- Mamy własną gorzelnię. Wiem, że lubisz wino, ale przynajmniej raz powin-
naś spróbować rumu z Moraze. Jest łagodny i pełen esencji kwiatowych.
Posmakowała odrobinę aromatycznego rumu i stwierdziła:
- Ma pan rację, jest pyszny. - Trzymając kieliszek w dłoni, podeszła do okna i
wyjrzała na lagunę, która migotała srebrzyście pod czarnym niebem. - Takie wła-
śnie Moraze będę pamiętać - rzekła z westchnieniem. - To ideał tropikalnej wyspy
pełnej kwiatów, słońca i śmiechu.
I blasku księżyca, i namiętności...
Tuż za nią rozległ się głos Rafiqa:
- Nie wszystko tutaj jest czarujÄ…co romantyczne. Czasem wyspÄ™ dopada hura-
gan, no i przytrafiają się także silne sztormy. A choć uśmiechy tubylców są ciepłe,
im także zdarza się płakać.
- Ale takie jest właśnie życie, prawda? - zapytała lekko Lexie. - Zawsze słod-
ko-gorzkie. Jednak dzisiejszego wieczoru pozwolę sobie myśleć wyłącznie o ro-
mantycznych aspektach tej pięknej wyspy.
Pochylił głowę i pocałował ją w kark. Natychmiast poczuła dreszcze, promie-
niujące na całe ciało.
- A ja temu ochoczo przyklasnę - powiedział i lekko przygryzł jej delikatną
skórę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]