[ Pobierz całość w formacie PDF ]
row tonem znawcy.
- Przecież robisz tu krótką reklamówkę, a nie pełnometrażowy film - roze-
śmiał się Jed.
Ale Gordon nie słuchał go.
- Coś dramatycznego. Tak! To na pewno musi być coś dramatycznego! -
mruczał pod nosem, marszcząc brwi. - %7łeby wszyscy zapamiętali samochody z
S
R
mojej firmy.
- Gordie, ci, którzy będą oglądać tę migawkę, naprawdę mają w nosie twoje
błyskotliwe pomysły - próbował przemówić mu do rozsądku Jed.
Carrow rzucił mu spojrzenie zranionej sarny.
- Na litość boską, nie obrażaj się! - zawołał Jed i przyciągnął do siebie Caitlin.
- A tak będzie dość dramatycznie? - Pochylił się nad nią i złożył na jej wargach go-
rący pocałunek.
- Wspaniale! - entuzjazmował się Gordie. - Panowie! Szybko! Kręćcie to!
Słychać było szum taśmy, entuzjastyczne okrzyki Gordiego, pełne uznania
gwizdy kamerzystów. Rodzina Jeda przyglądała się tej scence z uwagą. Natomiast
Caitlin nie wiedziała, co się z nią dzieje. Jedyne, co mogła zrobić, to kurczowo
uchwycić się ramion Jeda i dać się ponieść nastrojowi tej niepowtarzalnej chwili.
W zasadzie powinien to być zwykły filmowy pocałunek. Ale nie z Jedem.
Natychmiast muszę to przerwać, przemknęło przez głowę Caitlin, gdy poczu-
ła, że Jed jeszcze bardziej przyciąga ją do siebie. Nie chciała takiej bliskości z nim.
Nie powinna sobie przypominać, jak cudownie jest być w jego objęciach i jak bar-
dzo jej tego brakuje.
W końcu uniosła głowę i spojrzała na Jeda. Chociaż było już zupełnie ciemno,
w świetle lamp telewizyjnych zobaczyła triumf w jego oczach. Odepchnęła go ze
złością.
- Proszę tego nie wykorzystywać - zwróciła się do Gordona.
- Co za nonsens! Przecież to wspaniałe zakończenie.
Caitlin rzuciła mu wściekłe spojrzenie, a potem odwróciła się do Jeda.
- Przecież wiesz, że nie mogę się tak zachowywać. Co sobie o mnie pomyślą
moi klienci?
Jed wzruszył ramionami.
- %7łe wielka z ciebie szczęściara. A może się mylę? - zauważył z niewinnym
uśmiechem.
S
R
- Jesteś niemożliwy.
- Wszyscy mi to mówią. Posłuchaj, może zaczniesz się tym martwić pózniej?
Mogę się założyć, że Gordie ma dla ciebie jakieś papiery do podpisania. A poza
tym na pewno chcesz przejechać się swoim nowym samochodem, prawda?
Ponieważ była w centrum zainteresowania wszystkich, postanowiła nie dys-
kutować z nim więcej na ten temat, dopóki nie zostaną sami. Naturalnie Jed miał
rację. Bardzo chciała wypróbować swój nowy wóz.
Ruszyła więc w stronę dealera, żeby załatwić wszystkie formalności i po
chwili stała się pełnoprawną właścicielką samochodu. Gordon i kamerzyści zwinęli
sprzęt i szykowali się do odjazdu. Caitlin pobiegła na górę po żakiet, a potem za-
prosiła panie z rodziny Jeda na przejażdżkę.
Kiedy odjeżdżały, mama Jeda zaproponowała panom, aby przygotowali coś
do zjedzenia.
Zapoznanie się z samochodem zajęło Caitlin kilka minut. Był dużo większy
niż ten, którym obecnie jezdziła, no i oczywiście jego silnik miał dużo większą
moc. Po przejechaniu kilku kilometrów zawróciła w stronę domu. Wysadziła panie
i zaprosiła panów do środka. Wsiedli wszyscy z wyjątkiem Jeda, który powiedział,
że chwilę poczeka. Miała wrażenie, że każdy z mężczyzn najchętniej sam usiadłby
za kierownicą, ale żaden z nich nie odważył się jej tego zaproponować. Zdaniem
Caitlin świadczyło to, że krewni Jeda mają dużo lepsze maniery niż on.
Po powrocie z drugiej przejażdżki Caitlin czuła się już prawie pewnie jako
kierowca swego nowego auta, ale nadal bardzo uważała.
Kiedy ponownie zaparkowała przed domem, wszyscy rzucili się do środka,
żeby coś zjeść. Caitlin była pod wrażeniem sposobu bycia Bishopów.
Wszędzie czuli się dobrze. Nic im nie przeszkadzał fakt, że to improwizowa-
ne przyjęcie odbywa się w pomieszczeniu pełnym materiałów budowlanych, a wa-
runki są raczej spartańskie.
To byli naprawdę uroczy i życzliwi ludzie. Cieszyli się jej szczęściem. Od-
S
R
kryła, że po prostu zazdrości Jedowi takiej rodziny.
Było dość pózno, kiedy wyszedł ostatni gość. Caitlin była naprawdę szczę-
śliwa.
- Masz kluczyki do samochodu? - zapytał ją Jed.
- Oczywiście. - Sięgnęła ręką do kieszeni żakietu.
- To teraz moja kolej na przejażdżkę.
- Nic z tego! Nikomu nie pozwolę dotknąć kierownicy mojego chevroleta, a
już na pewno nie takiemu piratowi drogowemu. Zapomnij o tym - powiedziała
szorstko.
Jed podszedł bliżej.
- Ale ja nie chcę prowadzić.
- Naprawdę?
- Nie chcę ci przypominać, że jesteś mi coś dłużna.
- Co?
- Nowych przyjaciół i przyjęcie, które zorganizowałem.
- Jestem ci bardzo wdzięczna, Jed. - Nawet nie próbowała zaprzeczać, że po-
znanie jego rodziny sprawiło jej prawdziwą przyjemność. - Nie sądziłam jednak, że
wykorzystasz to, by mnie szantażować. To naprawdę nie w porządku.
- Powiedz mi, dlaczego przypisujesz mi wszystko to, co najgorsze?
Zawstydziła się. Działała w odruchu obronnym, ale postąpiła bardzo nieład-
nie.
- Przepraszam.
- Wybaczam ci, ale jedzmy już.
Miała ochotę się nie zgodzić. Tak po prostu, żeby zrobić mu na złość. Ale ja-
koś nie potrafiła.
- Zgoda. Pamiętaj, że ja prowadzę.
- Jak sobie pani życzy.
Caitlin postanowiła pokazać mu, jak powinien zachowywać się rozsądny i
S
R
zrównoważony kierowca. Trwało to jakiś czas, lecz gdy wjechali na autostradę, Jed
nie wytrzymał.
- Przestań jechać jak stateczna matrona.
- Nie zamierzam prowadzić tak jak ty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]