[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wrażenie pałacyku. Wszystkie okna były zamknięte na okiennice. Na jednym, koło
frontowych drzwi widniał napis:  Dr Stefan Braddish. Przyjmuje tylko po uprzednim
zarejestrowaniu się".
I znów Wyskrobek stłumił impuls krzyknięcia o pomoc. Wiedział dokładnie, co zrobiłaby
z nim policja. Nie miał pojęcia, co zamierzał Galt. W trakcie jazdy nieznane wydało mu się
kilka razy gorsze od znanego, ale uspokoił się rzeczowym argumentem, że obawa Galta
przed policją była atutem, który mógł wygrać przeciwko niemu, zależnie od okoliczności.
Dwaj fałszywi sanitariusze weszli na kamienne schodki do domu. Wyskrobek znalazł się
w laboratorium lekarskim. Pod ścianami stały szklane szafki pełne narzędzi i nieznanej mu
aparatury, a na środku pokoju stół operacyjny na kółkach. W jednej ze ścian znajdowały się
nisze, zaopatrzone w oszklone drzwi, z półkami, zastawionymi butelkami i słojami, tak jak w
aptece.
Wyskrobek znalazł się na stole operacyjnym i zobaczył nad sobą chudą twarz Galta. Ale
nie wyczytał z niej absolutnie nic.
 Kto jest twoim rozkazodawcą?  zapytał Galt.
Wyskrobek przeżył wszelkie możliwe w życiu gangstera sytuacje,
z których wyszedł zahartowany jak zielsko, zdolne czerpać soki żywotne nawet z kamienia.
Nie posiadał przy tym ani za grosz wyobrazni, będącej matką strachu, i jeżeli się czegoś w
życiu lękał, to tylko halucynacji, po wielkim przepiciu, lub po kokainie. Galt mógł go
nastraszyć tylko czymś w tym rodzaju, niczym więcej.
 Możesz być ty!  odpowiedział.
Galt widocznie nie spodziewał się na razie niczego więcej, bo nie pytając dalej, rozwiązał
mu z pomocą Japończyka ręce. Ten wyszedł z pokoju i zaraz wrócił, niosąc kaftan z
ciemnego płótna z niesłychanie długimi rękawami. Nieraz po orgii kokainowej Wyskrobek
bywał odwożony do szpitala i ubierany w kaftan bezpieczeństwa. Toteż widok tego narzędzia
męki nie robił na nim miłego wrażenia. Ale na szczęście dla siebie nie miał skłonności do
imaginacji i łatwo otrząsał się z przykrych wrażeń. Wariatów ubiera się w kaftany
bezpieczeństwa, ale
38
nie wynika z tego, że kaftan bezpieczeństwa powoduje utratę zmysłów. Wyskrobek
uśmiechnął się ironicznie. Czyżby ci dwaj myśleli, że nastraszą go głupim kaftanem?
Galt zaczął badania, które skrępowanemu rękawami kaftana opry-s/.kowi wydały się
sztuczkami kuglarskimi.
Obejrzał mu końce palców, rozchylił wargi, aby zajrzeć w zęby, /.badał palcami formę
czaszki, porównał prawą stronę twarzy z lewą, wykrzywił głowę w jedną stronę i w drugą i t.
d. Robił to wszystko w taki sposób, jakby miał do czynienia z martwą rzeczą. Wreszcie
umocował u podstawy czaszki pacjenta końce przewodów i puścił prąd.
Wyskrobek poczuł w tyle głowy łagodne pulsowanie, które objęło stopniowo cały mózg i
zeszło w dół po mleczu pocierzowym. Było to uczucie nie tyle niemiłe, co niepokojące z
powodu swojej nowości, ale bandyta nie dał się ponieść nerwom. W trakcie tego zabiegu
Galt uniósł mu powieki i przyświecając sobie latarką elektryczną, zbadał oczy przez szkło
powiększające. Zupełnie, jakby chciał go przejrzeć na wylot.
Wyskrobek był już w rękach tylu lekarzy, że niewiele sobie z tego robił. Byk tylko
obeszło się bez bólu. Wreszcie Galt odłożył latarkę i wyłączył prąd. Pulsowanie w nerwach
Wyskrobka ustało.
Teraz zaciekawiło go, co będzie dalej. Galt wyjął ze szklanej szafki tekturowe
pudełeczko, pełne przejrzystych ampułek, ułożonych na wacie, i wziął jedną z nich tak
delikatnie, że nie chciało się wierzyć, iż ta sama ręka mogła wymierzyć cios, jakiego
doświadczył Wyskrobek.
Następnie stłukł ampułkę i wylawszy jej płynną zawartość do maleńkiego naczynka,
wyjął z pudełka strzykawkę i zanurzył w płynie.
Japończyk, który wiedział, co ma robić, przytrzymał głowę pacjenta i wykręcił ją twarzą
do stołu. Wyskrobek poczuł u nasady czaszki ukłucie igły.
Warknął gniewnie. Tego zaczynało już być za wiele. Ale widocznie skończyli, bo po
zastrzyku Japończyk zaczął ciągnąć stół ku drzwiom. Galt szedł za nim.
Zatrzymali się w pokoju bez okien. %7łarówka pod sufitem ukazywała ściany wyłożone
materacami. Nie było żadnych mebli, a jedne jedyne drzwi miały wygląd zdecydowanie
więzienny. Krótko mówiąc, była to niemiła klitka, toteż kiedy Japończyk zdjął Wyskrobka ze
stołu, znękany bandzior poczuł odruch obawy.
Skośnooki zwrócił się do Galta z miną człowieka, który zrobił coś co do niego należało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl