[ Pobierz całość w formacie PDF ]
codzienności. Jack McMillan pojawił się na horyzoncie tak nagle jak burza. Zmienił
w jej życiu dosłownie wszystko. On żył z dnia na dzień. Z entuzjazmem ryzykował
swoje życie. Nie miał jeszcze stałego miejsca w jej świecie, lecz gdyby wyjechał,
pozostawiłby po sobie przykrą pustkę.
Ciche pukanie wyrwało ją z zamyślenia. Pobiegła do drzwi z nadzieją, że zdąży,
zanim pukanie powtórzy się. „Ten facet jest przedsiębior-
cąpogrzebowym"-pomyślała, widząc przed sobą posępnego, czarnowłosego
mężczyznę. Miał na sobie czarny garnitur, w butonierce tkwił biały goździk.
- W czym mogę pomóc? - zapytała. Cieszyła się, że Jack był w domu.
- Proszę wybaczyć, że panią niepokoję - rzekł miękko nieznajomy. - Czy byłaby pani
w stanie udzielić mi informacji o moim bracie?
- Pańskim bracie? Nie rozumiem. Uśmiechnął się smutno.
- Oczywiście, że pani nie rozumie. Zapomniałem o dobrych manierach. Proszę
pozwolić, iż się przedstawię: Patryk Quinn McMillan. Mój brat, Jack, od kilku dni
mieszka w sąsiednim domu.
- Pan jest bratem Jacka? Przytaknął.
- Przyjechałem dziś rano. Jestem wielce niepocieszony, bo co prawda samochód
brata stoi przed domem, ale na pukanie nikt nie odpowiada. Może pani potrafi mi
pomóc?
- Chyba - rzekła powoli - będzie lepiej, jeśli pan wejdzie. Pański brat... - „leży właśnie
półna-
gi na mojej sofie" - dopowiedziała w myślach -jest bardzo miłym człowiekiem. Nie
wiem co bym bez niego zrobiła. Moje dzieci są chore, a Jack pomagał mi opiekować
się nimi.
Przybysz kroczył za Sophie, stukając miękko obcasami butów o szpiczastych
noskach.
- Jack? Czy mówimy o tej samej osobie? Średniego wzrostu...
- Tak, z pewnością. - Zatrzymała się przed drzwiami do pokoju i wskazała na
śpiącego Jacka. - Oto on.
O zdziwieniu Patryka świadczyło jedynie lekkie uniesienie brwi.
- To rzeczywiście on - mruknął. - Zdaje się, że jakieś dziecko chodzi po nim.
- Jessika - szepnęła Sophie. Była to dla niej dość niezręczna sytuacja.- Wczoraj
zwymiotowała na koszulę Jacka, którą musieliśmy wyprać.
- Zwymiotowała? - W oczach Patryka odbiło się przerażenie.
- Dla niego również był to szok.
Wtem obudziła się Jessika. Podniosła głowę i zaczęła wyprawiać harce na brzuchu
Jacka. Jack otworzył oczy.
- To ty? - spytał, widząc Patryka.
- Ja - odpowiedział Patryk z satysfakcją. -Nie wyobrażasz sobie jak żałuję, że nie
zabrałem ze sobą kamery, by uwieńczyć tak niezwykłe chwile.
Jack odchylił głowę, ponieważ Jessika postanowiła wydłubać mu oko.
- Co tu robisz?- spytał.
- Braterska miłość. Rodzina nie słyszała o tobie, odkąd wyjechałeś załatwić sprawę
tego tajemniczego spadku. Ponieważ jechałem w interesach do Heleny,
zdecydowałem złożyć ci małą wizytę. - Na twarzy Patryka zagościł uśmiech, wyraz
powagi ustąpił miejsca chłopięcemu wręcz rozbawieniu. Teraz dopiero Sophie do-
strzegła pewne podobieństwo między Patrykiem a Jackiem. - Musimy nadrobić wiele
zaległości - dodał.
- Sophie - rzekł Jack - chciałbym przedstawić ci mojego młodszego brata, Patryka.
On jest bardzo dziwny. Ochlapuje ludzi znikającym atramentem - mówił
niewyraźnie, bo Jessika wkładała mu właśnie nóżkę do ust. - Patryku przedstawiam
ci córkę Sophie, Jessikę. Jessika, powiedz „cześć" Patrykowi.
- Nie - burknęła mała.
- Jesteś bardzo miła. Niestety, Pat, nie darzy cię sympatią.
- Wezmę Jessikę do drugiego pokoju - powiedziała Sophie. - Sprawdzę, co z twoją
koszulą, powinna być już sucha. - Zdjęła dziewczynkę z Jacka i wyszła z pokoju.
- Miła kobieta - rzekł Patryk. Jack usiadł i przeciągnął się.
- Naprawdę? Nie zauważyłem.
- Rozwiedziona?
- Wdowa. Dwoje dzieci, nie ma psa. Robi zakupy w pobliskim samie, piecze świetne
rogaliki. Co jeszcze byś chciał wiedzieć? - Dostrzegł pytające spojrzenie brata. - Nic z
tych rzeczy, Pat. Wierz mi.
- Ja nic nie powiedziałem - bronił się Patryk.
- To miło z twojej strony. - Wyruszył na czworakach na poszukiwanie swoich butów.
Znalazł je pod stolikiem. - Muszę już iść. Trzeba nakarmić Muffina.
- Kto to jest Muffm, jej drugie dziecko?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]