[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podkreślił urzędnik.
Kate wydawało się, że śni. Nie spodziewała się czegoś takiego.
- Muszę to rozważyć dokładniej. Jestem zaskoczona.
- Oczywiście, ale nie mogę dać pani na to więcej niż tydzień.
Od chwili podpisania kontraktu zostanie pani siedem dni na
opuszczenie posiadłości.
- O ile zgodzę się na to - zareagowała opornie. - W każdym
razie proszę zjawić się tutaj w przyszłym tygodniu o tej samej
porze.
Urzędnik zacisnął usta.
- Myślę, że tu nie ma się nad czym zastanawiać. Nikt nie
zaoferuje pani nic lepszego. Po co czekać? No, ale ma pani prawo
- dodał ugodowo.
- Na razie tyle, Barnsworth. - Nick postąpił krok do przodu.
- Ciąg dalszy w następny wtorek, o dziewiątej.
Pośrednik nie chciał ustąpić. Twarz nabrzmiała mu krwią,
grdyka poruszyła się szybko. Odwrócił się znowu do Kate.
- Do zobaczenia we wtorek - usłyszał także od niej.
Zrezygnowany poszedł do wozu. Oboje odprowadzali
wzrokiem odjeżdżający samochód.
- To po prostu zbyt piękne, żeby było możliwe. - Kate nie
otrząsnęła się jeszcze z oszołomienia. - I to Barnsworth złożył
taką propozycję!
- On potrafi manipulować ludzmi. Masz tydzień na
podjęcie decyzji.
- A co ty o tym sądzisz?
Przyciągnął ją do siebie i spojrzał w oczy.
- Przecież wiesz, że zgodzę się z każdą twoją decyzją.
119
RS
Póznym popołudniem, tego samego dnia, Nick przerwał w
pewnej chwili pisanie.
- Muszę zadzwonić. Zrobiliśmy tyle, że chyba możemy już
na dziś skończyć.
Kate widziała, że był niespokojny od odjazdu Barnswortha.
- Dobrze, masz rację.
Patrzyła, jak wychodził, po czym odwróciła głowę w stronę
okna i zamyśliła się nad poranną propozycją. Jeśli podpisze akt,
dom zostanie zachowany, może nawet w lepszym stanie, niż był
kiedykolwiek. To znaczyło jednocześnie, że będzie dla niej tylko
miejscem krótkich wakacji, spędzanych wśród nie wiadomo ilu
gości.
Jeśli hotel zyska uznanie, może nawet nie być wolnego
pokoju dla niej w odpowiedniej chwili. Musiałaby zamawiać
miejsce w swoim własnym domu...
Podparła brodę i spróbowała spojrzeć na problem z drugiej
strony. Jeśli wyłoży na dom wszystko, co mi nie zrobi już nic
więcej. Upadnie pomysł stworzenia fundacji dla młodych pisarzy.
Wydawało jej się, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia.
Gdyby istniała trzecia możliwość - utrzymać doi i nie stracić na to
wszystkich pieniędzy... .
Nick wrócił do biblioteki. Miał bardzo poważną i
zdecydowaną minę. Zaniepokoiła się.
- Coś się stało?
Usiadł obok i wziął jej dłoń w swoje ręce.
- Kate, muszę cię opuścić na trochę.
Zrobiło jej się sucho w gardle. Coś groznego wisiało w
powietrzu.
- Czemu?
Zcisnął jej palce.
- Muszę załatwić coś bardzo ważnego. Nie mogę czekać.
Wyjadę na krótko, nasza praca na tym nie ucierpi. Nie jestem
pewny, ile mi to zajmie czasu, ale będę z powrotem przed
Barnsworthem.
- Czyli za tydzień?
120
RS
- Nie zostawiałbym cię, gdybym nie musiał, uwierz mi.
Okoliczności naglą.
- I nie możesz mi powiedzieć, o co chodzi? Nie możemy
załatwić tego razem? - dziwiła się.
Nie słyszał niebezpiecznego drżenia w jej głosie.
- Na razie nie mogę. Zaufaj mi.
Nie miała wyboru. Skoro istniały dla niego rzeczy ważniejsze
niż... Walczyła z emocjami. Tak bardzo chciała wierzyć, że Nick
mówi prawdę, że wróci szybko i zostanie z nią na zawsze... Już
raz tak zrobił. Podobno z powodu napięcia, jakie przeżywał. Czy
to stanie się zwyczajem w ich związku? Będzie regularnie ją
opuszczał i powracał, kiedy już odetchnie? Ale do czasu, aż ona
uzna, że dość tego!
Odetchnęła z trudnością. To jego ostatnia szansa. Jeśli ją
zawiedzie - koniec. Nie zamierzała go ostrzegać, prawić morałów.
Przekona się sam.
- Dobrze. Będę czekała - powiedziała spokojnie.
Musnął jej policzek ustami.
- Zabieram samochód, więc Rosa przyjedzie swoim i
zostawi go dla ciebie. Pa!
Pogładził ją po włosach, popatrzył chwilę i wyszedł. Wkrótce
był gotów do odjazdu. Wziął tylko garnitur i torbę przysmaków dla
Hema - psa zabierał ze sobą.
- Nie zapomniałeś czegoś?
Podziwiała jego swobodę, podczas gdy jej serce pękało z bólu.
- Niewiele potrzebuję. Mówiłem już, że wrócę szybko.
Wrzucił rzeczy do samochodu i wbiegł na ganek. Objął ją
mocno.
- Będzie mi ciebie brakowało.
- Mnie ciebie też.
Z całej siły powstrzymywała łzy.
Popatrzył uważnie na jej twarz, potem puścił ją, odwrócił się i
szybkim krokiem poszedł do samochodu. Hemingway siedział na
swoim miejscu.
121
RS
Kiedy wyjeżdżał na drogę, pomachał jej na pożegnanie.
Chociaż wóz wkrótce zniknął Kate z oczu, to patrzyła długo na
unoszący się w powietrzu obłok kurzu, słuchała milknącego
warkotu silnika.
Słońce obniżało się, dając początek kolejnemu uroczemu
wieczorowi. Sadie czmychnął zza rogu domu. Kilkoma miękkimi
skokami pokonał stopnie wiodące na ganek, położył się i zaczął
bawić się własnym ogonem.
- A tobie brakuje Hema, co?
Usiadła obok i pogładziła zwierzę. Przesiedzieli razem całą
godzinę, po czym weszli do domu. Kot natychmiast podbiegł do
koszyka, w którym sypiał Hemingway. Kręcił się zaskoczony w
poszukiwaniu nieobecnego towarzysza.
Kale uśmiechnęła się smutno, nalała sobie mleka i poszła na
górę, by poczytać. Gotowa była na lekturę czegokolwiek, byle
żaden z bohaterów nie przypominał Nicka.
Nie pojawił się ani nazajutrz, ani kolejnego dnia. Kate zaczęła
wątpić, czy wróci w ogóle. Zapowiadał, że wszystko może potrwać
tydzień, ale była pewna, że przyjedzie szybciej, jeśli będzie mu jej
brakowało. Ona nie potrafiłaby wytrzymać długo bez niego - dom
stał się pusty, a godziny rozciągały w nieskończoność. Jedyna
rzecz, jaka miała znaczenie, to lekcje pisania, które dawała
Tomowi.
Czwartego dnia postanowiła zająć się czymś więcej.
Przyłączyła się do chłopca pielącego w ogrodzie, potem poszła
pracować w bibliotece. Nie mogła skupić się nad następnym
rozdziałem, więc spróbowała napisać wiersz. Nie robiła tego od
lat. Podobało jej się to, co stworzyła. Pomyślała z ironią, że
człowiek ze złamanym sercem jest bardziej liryczny.
Wieczorem zmusiła się do długiego spaceru. Słuchała
nocnych odgłosów, szukała na niebie księżyca i spadających
gwiazd. Potem przebiegła truchtem drogą powrotną, miała
nadzieję, że zmęczona łatwiej zaśnie. Nie miała ochoty na kolejną
bezsenną noc.
122
RS
Kiedy kończył się szósty dzień, przestała już właściwie na
niego czekać. Czuła się opuszczona, zawiedziona i smutna.
Barnswroth zjawi się jutro o dziewiątej i trzeba będzie coś mu
powiedzieć. Na Nicka nie powinna już chyba liczyć.
Usiadła w kuchni przy stole i przeglądała kolejny raz kopie
dokumentów, przysłane z banku kilka dni wcześniej. Wszystko
zgadzało się dokładnie z tym, co mówił urzędnik. Niesłychanie
korzystna oferta.
Podeszła do uchylonego okna. Wciągnęła głęboko ciepłe,
wieczorne powietrze. Słyszała szum wiatru w koronach drzew i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl