[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cem? Cameron poczuł, że coś ściska go w piersi. Powinien był skojarzyć to nazwisko,
zwłaszcza po tym, jak poznał Veronicę.
To wszystko zmienia.
Syn Berniego Boyda i córka Jamesa O'Flanagana. Prasa szybko wywęszy te po-
wiązania i reputacja Didi jako początkującej artystki legnie w gruzach. Publiczność nie
wybacza takich rzeczy.
Nie znał osobiście ojca Didi, ale wystarczyło mu, w jaki sposób traktował córkę.
Veronica przynajmniej przysłała przeprosiny i podała wiarygodny powód absencji, na-
tomiast rodzice nie odezwali się ani słowem. Wiedział, że zabolało to Didi.
Nie mógł jej w takiej sytuacji zaproponować przedłużenia znajomości. Co powie-
działby James O'Flanagan, gdyby dotarło do niego, że jego córka zadaje się z synem
kryminalisty? Przy założeniu, że jeszcze o tym nie wiedział.
Didi być może nie osądziłaby go tak, jak zrobiła to Katrina, ale sama też nie była z
nim do końca szczera. Nie powiedziała, że marzy o założeniu rodziny.
R
L
T
Zasługiwała na to, a on nie mógł jej dać tego, czego pragnęła. Nie pozostawało mu
nic innego, jak zakończyć tę znajomość dzisiejszej nocy.
Didi miała wrażenie, że unosi się w powietrzu. Wysiadła z windy i pocałowała
Camerona w usta.
- Czyż nie było wspaniale? Odniosłam sukces. Sam widziałeś! Napiszą o mnie w
gazecie, jestem umówiona na wywiad w telewizji! I wszystkie prace zostały sprzedane!
- Nigdy w to nie wątpiłem. Byłaś genialna! Wprost niesamowita. - Uścisnął ją, po
czym odsunął się na pewną odległość.
- Co się stało? - spytała zaskoczona.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Spodoba mi się? Sprawiasz wrażenie... - Smutnego? Zmartwionego?
Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jaki był milczący. Może dlatego, że nie
dała mu dojść do słowa.
Kiedy otworzyły się drzwi windy, poczuła zapach kwiatów. Wszędzie były wazony
z różami. W salonie stał nakryty stół, na środku którego paliły się dwie świeczki. W ku-
bełku chłodził się szampan, a z odtwarzacza sączyła się muzyka Franka Sinatry.
Kto by pomyślał, że Cameron Black jest skłonny do takich romantycznych gestów?
- Usiądz. - Odsunął jej krzesło, po czym odkrył srebrny półmisek. - Wiedziałem, że
nie będziesz miała czasu, żeby zjeść w galerii.
Wędzony łosoś z kaparami i cytrynową trawą. Zielona sałata. Galaretka z owocami
i kremem. Serce Didi zatrzepotało. Mężczyzna nie zadaje sobie tyle trudu bez potrzeby.
Widocznie Cameron chciał jej coś powiedzieć.
Nalał szampana i podał jej kieliszek.
- Za twój sukces, Didi.
- Za nasz wspólny sukces. To twoja galeria. Dzięki tobie niejeden artysta stanie się
sławny.
Czekała, aż Cameron coś powie, jednak w milczeniu nałożył sobie łososia.
- Jakie masz plany, Didi? - spytał w końcu.
R
L
T
Nie miała żadnych. Po prostu łudziła się nadzieją, że Cameron zaproponuje coś, co
dotyczyć będzie ich dwojga.
- Ja... Jeszcze nie podjęłam decyzji. To zależy... - Czekała, by podjął wątek.
- Jeśli chcesz wszystko przemyśleć, możesz tu zostać jeszcze kilka dni, zanim zde-
cydujesz, co chcesz dalej robić.
Serce Didi przestało bić. Czuła się, jakby nie żyła. Jak on mógł być taki... rzeczo-
wy po tym wszystkim, co wspólnie przeżyli?
Lecz czego się spodziewała? To koniec. Kiedy skończy się ich wspólny czas, ruszą
swoimi ścieżkami bez żadnych zobowiązań. Taka była umowa. Jak mogła spodziewać
się czegoś innego?
- Dziękuję, ale jutro się wyprowadzę.
- Nie ma pośpiechu.
- Och, nie chciałabym sprawiać ci kłopotu.
Dotknął jej palców.
- Było miło, prawda?
- Miło. - Przypomniała sobie pierwszy pocałunek. - Było miło, Cameron.
- Naprawdę było mi z tobą dobrze.
- Tak. - Wysunęła rękę, a on nie próbował jej zatrzymać.
- Didi, cała szuka polega na tym, żeby nie traktować takich układów zbyt poważ-
nie.
- Masz rację. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę do pokoju. Czuję, że zaczyna mi się
migrena. I dziękuję ci za to... - Wskazała stół. - Jeżeli nie masz nic przeciw temu, wola-
łabym dziś spać sama. Zabiorę tylko swoje rzeczy.
Cicho zamknęła za sobą drzwi sypialni, ze wszystkich sił starając się nie rozpłakać.
Co było napisane pod zdjęciem?
On nie jest takim człowiekiem, na jakiego wygląda". Nie była pewna, co dokład-
nie Katrina miała na myśli, ale w pełni zgadzała się z nią.
Był inny.
Gorszy.
I wszystko się skończyło.
R
L
T
ROZDZIAA TRZYNASTY
Cameron musiał przytrzymać się stołu, żeby za nią nie pobiec. Miał wrażenie, że
za chwilę jakaś siła rozsadzi mu piersi. Pragnął powiedzieć jej, po co tak naprawdę zor-
ganizował tę kolację, ale wiedział, że nie może tego zrobić.
Do diabła z zasadami, które ustalili, powiedziałby jej. Och, chce więcej, znacznie
więcej i wie, że ona też pragnie tego samego.
To prawda, że nie zamierzał wiązać się z nikim na stałe, ale przecież mogli spraw-
dzić, dokąd zaprowadziłaby ich ta znajomość.
Zgasił świece, wyłączył muzykę, wyrzucił wytworne potrawy do kosza, nalał sobie
szampana i wyszedł na taras. Swoim głupim pomysłem zniszczył Didi najpiękniejszy
wieczór w życiu. Popełnił ogromy błąd. Gdyby nie ta idiotyczna umowa, mogliby teraz
świętować jej sukces.
Gdyby się w niej nie zakochał.
Serce ścisnęło mu się z bólu. I z poczucia winy. Jego miłość była tym najgorszym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]