[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by go wezwać.
Tym razem jednak nie wyjedzie bez jednego słowa.
- Poczekaj chwilę - rzucił do posłańca. - Zaniesiesz liścik,
który zaraz napiszę.
Catherine z pewnym zaskoczeniem wzięła list do ręki.
Kto mógł do niej napisać? Owszem, w przeszłości dostawa
ła różne poematy, ale najczęściej od autora lub za pośredni
ctwem Lettice. Serce zamarło w niej, kiedy rozpoznała za
maszyście kreślone litery.
- Kto to przysłał?
- Sir Nicholas Grantly - odparł sługa. - Z tego, co wiem,
przed kilkoma minutami wyszedł z pałacu. Polecił mi to
oddać pani osobiście.
- Dziękuję.
Catherine właśnie zamierzała otworzyć list, kiedy pod
biegła do niej podniecona Lettice.
- Musimy porozmawiać na osobności, Cat. Chodzmy
do nas.
- Tak, już idę.
Wsunęła list za dekolt i poszła za nią. Starannie
zamknęła za sobą drzwi komnaty. Lettice nie dała jej dłu
go czekać.
- James chce, żebym z nim uciekła! - wyrzuciła z siebie
jednym tchem.
- Och, Lettice! - Catherine podeszła do niej, żeby ją uści
skać. Bez względu na to, co chwilę wcześniej zdarzyło się
w ogrodzie, z całego serca chciała szczęścia przyjaciółki. -
To cudownie. Tak siÄ™ cieszÄ™.
205
Lettice śmiała się, ale w jej oczach widać było niepokój.
- Powiedział mi, że wyjedziemy jeszcze dzisiejszej nocy.
Naprawdę znalazł się w kłopotach. Jakiś człowiek wykupił
jego wszystkie długi. James boi się, co będzie dalej. Mówi,
że musi zaraz uciekać. Przyrzekłam mu, że z nim pojadę.
Pobierzemy siÄ™, jak tylko sprawa trochÄ™ przycichnie. Wy
znał, że mnie naprawdę kocha, zawsze kochał, ale próbował
wyjść z kłopotów.
- A nie mówiłam?
- Wstyd mu, że cię tak nachodził, choć dobrze wiedział,
że go nie chcesz - ciągnęła Lettice. - To ten człowiek zmu
szał go do ślubu z tobą. Nie wie dlaczego. Może chodzi
ło o twój majątek? Kazano mu cię nawet porwać, gdybyś
się dłużej opierała, ale on tego nie potrafi. Zdecydował się
uciec.
- Nie rozumiem. Kim jest ten tajemniczy człowiek, które
mu tak zależy na moim ślubie z Jamesem? To bardzo dziw
ne, nie uważasz?
- Tak. James w pierwszej chwili chciał po prostu zapoży
czyć się i oddać mu pieniądze, ale nic z tego nie wyszło. Nic
więcej nie wiem. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć.
- W tej chwili to i tak nie ma znaczenia. Powiedziałaś Ja
mesowi o swoim posagu?
- Próbowałam, ale w ogóle mnie nie słuchał. On napraw
dę mnie kocha, Cat. Twierdzi, że pieniądze nie są najważ
niejsze. Wprawdzie nie wie, co przyniesie przyszłość, lecz
chce być ze mną.
- W takim razie cieszę się za was obojga. Miałam nadzie
ję, że tak się stanie.
- Byłaś moją najlepszą przyjaciółką, Cat. Chciałabym, że
byś i ty kiedyś zaznała tyle szczęścia.
- To raczej niemożliwe.
206
- Dlaczego? Przecież sir Nicholas cię kocha!
- Raczej kochał - z ciężkim westchnieniem odpowiedzia
ła Catherine. - Obawiam się, że go zraziłam swoim uporem.
Przysłał mi pożegnalny list i wyjechał.
- Jesteś pewna? - Lettice spojrzała na nią z niekłamaną
troską. - Skoro się spieszył, to na pewno w jakiejś ważnej
sprawie. Zaręczam ci, że jego miłość jest szczera.
- Może.
- To go sprowadzi z powrotem do ciebie. - Lettice wyjÄ™
ła coś ze stojącego na oknie puzderka. - Lubczyk. Włóż go
pod poduszkę i wszystko będzie dobrze.
- Pomógł ci? - Catherine roześmiała się, kiedy spojrzała
na uszczęśliwioną twarz przyjaciółki. - Oczywiście! Zatem
dziękuję za prezent, Letty. Obawiam się, że na mnie tak do
brze nie podziała, ale jestem ci wdzięczna za troskliwość.
- Włożyła lubczyk do własnej szkatułki. - Mówiłaś, że wy
jeżdżacie dzisiaj. Co z twoimi rzeczami?
- James czeka na mnie. WezmÄ™ tylko to, co najpotrzeb
niejsze. Po resztę przyślę pózniej, kiedy będziemy po ślubie.
- Popatrzyła na Catherine. - Powiedz mi, że dobrze robię!
- Wierzę, że znajdziesz prawdziwe szczęście. Królowa na
pewno będzie się gniewać, ale przekonam ją, by ci przeba
czyła. W najgorszym razie możesz liczyć na łagodną karę
- dokończyła z uśmiechem.
- Niech cię Bóg błogosławi i zachowa w opiece - powie
działa Lettice i pocałowała ją w policzek. - Gdyby nie ty,
pewnie nigdy nie odważyłabym się na coś takiego.
- Ciii. - Catherine położyła palec na ustach. - Lepiej te
raz nie mówić zbyt wiele. Zabierz, co ci potrzebne, i ucie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]