[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była miłością dorosłego człowieka dorosłego mę\czyzny, który potrafi głęboko kochać
tylko raz w \yciu. Być mo\e po odejściu tej Kendry \ycie toczyłoby się dalej, ale nie chciał
sobie nawet wyobra\ać, jakie by ono mogło być.
Kochał ją delikatnie i czule, pózniej z namiętnością, która bez słów mówiła o jego
miłości. A ona dostosowywała się do jego ruchów, do jego tempa. śadne nie próbowało
odczytywać myśli drugiego nie było to potrzebne. Odpowiadała na ka\de odwieczne
\ądanie jego ciała i stawiała własne. Byli znakomicie dopasowani i ogromnie zakochani. Dan
był gotów dać za to głowę.
Pózniej, gdy Kendra odpoczywała w bezpiecznej przystani jego ramion, jego serce
płakało cichymi łzami. Pragnął ju\ zawsze ją tak trzymać. Jednak rzeczywistość domagała się
swoich praw, a w mózgu rodziły się niecierpliwe pytania. Wolał ju\ wiedzieć najgorsze, ni\
nie wiedzieć nic.
I co teraz, Kendro? Wracasz do siebie czy zostajesz ze mną? W końcu ubrał w słowa
to, co go tak dręczyło. Co z nami będzie?
Poruszyła nogami, ale jej głowa wcią\ spoczywała na jego piersi. Zawahała się tylko na
ułamek sekundy.
Nie mogę teraz od ciebie odejść, Dan. Głośno zaczerpnął powietrza.
Przewróciłeś moje \ycie do góry nogami mówiła dalej i nie mogę, nie potrafię ju\
bez ciebie \yć. Poza tym nasza córka powinna znać swego naturalnego ojca.
Jego ciepły oddech łaskotał policzek.
Co za szczęście szepnął, muskając palcami jej złotą skórę. Tak strasznie cię
kocham, \e gdyby coś ci się stało, te\ nie mógłbym dalej \yć.
Objęła go za szyję i przywarła mocno. Uczucia, które Dan w niej budził, były zbyt
cudowne, by się ich wyrzec. Gdy pocałunek się skończył, spojrzała na niego zamglonymi z
namiętności oczami.
Teraz, gdy wiem, jak nazywa się to dziwne uczucie, mogę powiedzieć, \e ja te\ cię
kocham. To cały czas we mnie tkwiło, wiesz? Od kiedy ujrzałam cię po raz pierwszy.
Przesunął kciukiem po jej dolnej wardze.
Kochanie, właśnie tych słów potrzebowałem, by zaciągnąć cię do urzędu stanu
cywilnego. A w ka\dym razie zaciągnę cię natychmiast, gdy tylko skombinujemy dla ciebie
fałszywe świadectwo urodzenia.
Poco?
śebyśmy mogli udowodnić, \e urodziłaś się na Ziemi. W oczach Kendry błysnęło
zrozumienie.
To \aden problem. Dostałam potrzebne papiery zaraz po wylądowaniu. Trzeba tylko
wypełnić wolne miejsca zale\ne od danych osoby, w którą miałam się wcielić.
I tak rozwiązany został następny z długiej listy problemów rodzących się we
współ\yciu z kosmitką za\artował, wcią\ ją przytulając.
Kendra postanowiła omówić sprawę do końca.
śyją tu inni przybysze z mojej planety. Jeśli zostanę na Ziemi, zachowam kontakty z
nimi. Z innymi Herfronitami. Mo\e pewnego dnia uda nam się dogadać ze Starszymi.
Roześmiał się.
Powinienem był wiedzieć, \e zaraz uruchomisz swoje zdolności organizacyjne. Jeszcze
trochę, a będziecie się spotykać na bryd\u i rozmawiać o radościach i problemach
wynikających z wychowywania ludzkich dzieci.
Roześmiała się swobodnie, po raz pierwszy od opuszczenia statku kosmicznego.
A czegó\ innego mo\na się spodziewać po niezale\nej pani domu?
Niczego innego odrzekł miękko. Absolutnie niczego innego.
Kendra uniosła jego dłoń i pocałowała ją. Nadeszła pora, by rozpocząć wspólne \ycie.
Jesteś pewien, \e dasz sobie z tym radę, Dan?
Jestem pewien stwierdził z przekonaniem. Jego oczy jaśniały miłością.
Odetchnęła z ulgą.
A więc zaczęła z przekornym błyskiem w wielkich, brązowych oczach skoro mam
być panią domu, powinnam zacząć od nauczenia się tego wszystkiego, co ziemskie kobiety
robią w dzień. Na przykład od urządzenia twojego mieszkania. Widziałam takie pismo, w
którym był cudowny pokój dziecinny...
Roześmiała się, słysząc jego westchnienie. Wiedziała, \e cieszy się z \ycia. Z bycia z nią
razem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]