[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaś usiadła w kącie pokoju na bujanym fotelu, kupionym okazyjnie na
pchlim targu. Objęła kubek dłońmi, żeby się rozgrzać.
- Co to jest to białe w czekoladzie? - spytał Nate trochę nieufnie.
- Prawoślaz. Zawsze dodaję prawoślazu do gorącej czekolady, a ty
nie?
- Och, oczywiście - odpowiedział natychmiast. - Nigdy nie pijam jej
inaczej.
Claire popatrzyła na niego badawczo, ale zamiast szyderstwa,
zobaczyła na twarzy Nate'a jedynie leciutki uśmiech.
Spojrzenie Andy'ego wędrowało od detektywa do Claire i z
powrotem, jakby chłopiec nie mógł zrozumieć, co się dzieje.
- Panno Cooper - odezwał się Andy, odstawiając pusty kubek na
nocny stolik i ocierając wąsy z czekolady wierzchem dłoni. - Czy chce
pani pojechać z nami jutro na plażę?
- Z nami - spytała zakłopotana.
- Ze mną i z... z...
RS
- Ze mną - dodał Nate.
- Ja i Nate kupimy wszystko, co będzie nam potrzebne. Może nawet
latawiec...
- Och... - To dobrze, że siedziała w fotelu, bo ta informacja ścięłaby
ją z nóg. Nate wybierał się z małym na plażę, chociaż jeszcze kilka
godzin temu marzył, by jak najszybciej odstawić Andy'ego do sierocińca
i mieć wreszcie święty spokój. Co zaszło między tymi dwoma, kiedy nie
było jej w pokoju?
- Pojedzie pani? - spytał Andy.
- Pewnie. Tak, chciałabym pojechać. - Nie zadała pytań, które
cisnęły jej się na usta. Na przykład chciałaby wiedzieć, kto wpadł na
pomysł tej eskapady. Jak również, w jaki sposób Nate załatwi to z
siostrą Evangeline.
- Nie mam kostiumu kąpielowego, a pani?
- Kostium? Tak, ale...
- Pomyślałem, że warto by się wybrać do San Gregorio. Słyszałem,
że jest tam płytka laguna, w sam raz dla dzieci - powiedział Nate.
Osłupiała. Co sprawiło, że detektyw zaczął się nagle tak bardzo
troszczyć o potrzeby Andy'ego? A może był to tylko chytry wybieg, bo
Nate obawiał się, że chłopak znów spróbuje uciec? Nie ma mowy o
żadnej plaży, na pewno pojadą prosto do sierocińca. Jakie to okrutne...
- Cóż - powiedziała wesoło, z trudem zbierając myśli.
- Lepiej wszyscy chodzmy spać. - Zebrała kubki, otuliła Andy'ego
kocem i podeszła do drzwi. - Jeśli to podstęp - uprzedziła Nate'a już na
korytarzu, groznie mrużąc oczy - nie chcę brać w tym udziału.
- Myślisz, że go okłamałem? Naprawdę sądzisz, że stać mnie na tak
podły chwyt? - spytał z niedowierzaniem.
- Nie wiem, nie znam cię. Wiem tylko, że chcesz jak najszybciej
odstawić chłopca do sierocińca. To twoja praca. Dałeś słowo, rozumiem
to. Nie rozumiem tylko, skąd przyszedł ci do głowy ten pomysł z
wyprawą na plażę.
- Zapytałem Andy'ego, co chciałby robić, a on odparł, że pojechać
RS
na plażę. To drobiazg. Mały potrzebuje kostiumu, więc zatrzymamy się
w pasażu handlowym.
Ich spojrzenia spotkały się i Claire natychmiast poczuła się
nieswojo. Wreszcie uwierzyła, że Nate nie próbował okłamać chłopca.
- Co cię tak dziwi? Jedziemy nad ocean, a nie do Afryki. Wierz mi,
to niedaleko i nie taki znów wielki kłopot. Nie musisz z nami jechać,
choć małemu bardzo zależy na twoim towarzystwie.
Nie miała odwagi zapytać go, czy podziela zdanie chłopca. Kto wie,
co mogłaby usłyszeć...
- Dobrze. - Zajrzała jeszcze do gościnnego pokoju i z ulgą
stwierdziła, że chłopiec już zasnął, ze słabym uśmiechem na twarzy.
%7łałowała, że Nate go w tej chwili nie widzi. Być może Andy właśnie
śnił o lazurowych wodach laguny... Nie wiedziała, dlaczego detektyw
zgodził się spełnić zachciankę chłopca. Może z poczucia winy albo chcąc
pozyskać sympatię malca, a może z zupełnie innych powodów. Nie
chciała zastanawiać się, co będzie potem, kiedy Andy wróci do
sierocińca. Miała dobry nastrój i nie zamierzała psuć go sobie ponurymi
rozważaniami.
Rano wyjęła rzeczy Andy'ego z suszarki, a potem usmażyła
naleśniki na śniadanie. Przegnała myśli, że tak właśnie powinno
wyglądać jej życie. Zwietnie czuła się w roli pani domu, a opiekowanie
się chłopcem sprawiało jej prawdziwą przyjemność. A jednak poświęciła
się karierze zawodowej, to z niej czerpała siłę i ochotę do stawiania
czoła nowym wyzwaniom. Znajomi podziwiali ją za to. Nigdy nie musiała
wychodzić wcześniej do domu czy odbierać w pracy prywatnych
telefonów. Miała wiele ciekawych pomysłów, jak usprawnić działalność
biblioteki i zainteresować czytelnictwem ludzi z sąsiedztwa.
Poza tym przebywała cały czas z dziećmi, pomagała im rozwijać
fantazję i kształtować gust literacki. Wmawiała sobie, że jest szczęśliwa,
zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Marzenia o posiadaniu
rodziny traktowała jako przelotny, a przy tym bardzo niebezpieczny
RS
kaprys. Po co miałaby wywracać do góry nogami swoje spokojne i
satysfakcjonujące życie?
Nate nie rozmawiał z nią wiele przy śniadaniu. Zastanawiała się,
czy nie żałuje swej pochopnej decyzji. Nie lubił przecież marnować
czasu, a oto miał spędzić kilka godzin z zupełnie obcymi i niezbyt mu
miłymi ludzmi. Jeśli nawet był na siebie zły, to potrafił się świetnie
maskować. Jego oblicza nie mąciła nawet najmniejsza zmarszczka.
Zaproponowała, że przygotuje trochę smakołyków na piknik, ale Nate
stwierdził, że kupią coś w drodze na plażę. Andy był tak
podekscytowany, że prawie niczego nie jadł. Paplał bez wytchnienia,
zasypując Claire i Nate'a gradem pytań. Chciał wiedzieć, jak głęboka
jest woda w lagunie, jaką wysokość osiągają fale i mnóstwo innych
rzeczy. O dziwo, Nate cierpliwie i wyczerpująco odpowiadał na wszystko,
nie wykazując śladu niezadowolenia.
Claire włożyła kostium kąpielowy, chociaż nie miała zamiaru
pokazywać się w nim publicznie. Włożyła jeszcze bluzkę, sweter i
spodnie, tak na wszelki wypadek, gdyby zmieniła się pogoda. Prawda
jednak była taka, że po prostu wstydziła się swej kobiecej figury.
Czasami co prawda chodziła na basen, ale jedynie wtedy, kiedy
pływalnia otwarta była wyłącznie dla kobiet. Nie zniosłaby natrętnych
męskich spojrzeń ani wulgarnych komentarzy. Stała teraz przed dużym
lustrem w swojej sypialni i przyglądała się sobie uważnie. To, co
widziała, niezbyt jej się podobało - szerokie ramiona, płaski brzuch,
mocne biodra i długie nogi. Była dojrzałą kobietą, a wciąż czuła się jak
niezgrabna nastolatka.
Szybko dokończyła się ubierać. Zeszła po schodach, trzymając pod
pachą trzy ręczniki. Andy i Nate czekali na nią w salonie. Nie mogła
uwierzyć, że Nate naprawdę zamierzał pojechać najpierw po zakupy. Nie
chodziło o koszty, detektyw z pewnością był niezle sytuowany, lecz
raczej o stracony czas i spory wysiłek. W sobotni poranek wszystkie
sklepy na ogół pękają w szwach...
Kiedy znalezli już miejsce na parkingu, Nate oświadczył, że zakupy
RS
to męska sprawa i nie ma potrzeby, by Claire brała udział w tym
przedsięwzięciu. Nie powiedziała nic ani wtedy, ani gdy obładowani
torbami, wrócili po półgodzinie do samochodu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl