[ Pobierz całość w formacie PDF ]

plamę. Henry przystaje. Kuca. Wzywa technika kryminalnego.
Analiza laboratoryjna wykryje ślady substancji, którą Gretchen
podała Archiemu w tej kawie. To potwierdzi podejrzenia jego ludzi.
Czy ktoś widział, jak detektyw Sheridan wchodził do tego domu?
Gdzie się podział jego samochód? Archie kuca obok Henry'ego.
- Kiedy przyjdą wyniki - mówi mu - musicie zrobić wszystko, żeby
powiązać tę kobietę z resztą morderstw z tej serii. Roześlijcie jej
zdjęcie wszędzie, gdzie tylko się da. Kiedy już mnie zabije,
wyniesie się z tego domu. I wtedy będziecie mogli ją złapać.
- Majaczyłeś - mówi Gretchen.
Gwałtownie wyrwany ze snu, Archie powraca do piwnicy. Ona znów
jest przy nim, przykłada mu do czoła mokrą, chłodną ściereczkę.
Archie zauważa, że się spocił, chociaż nie jest gorąco.
- Coś mruczysz - zauważa Gretchen.
Jest jej wdzięczny, że zakleiła mu usta. Dzięki tej taśmie nie mogła
usłyszeć jego na wpół obłąkanego bełkotu.
- Naprawdę, nie wiem, jak ty możesz znieść ten smród - mówi
Gretchen, spoglądając na trupa wciąż leżącego na podłodze.
Mówi coś jeszcze, ale Archie ma już jej dosyć, więc wraca do krainy
własnych myśli.
Idzie zobaczyć się z Debbie.
Debbie siedzi na kanapie, otulona w polarowy koc. Oczy ma
czerwone od płaczu.
- Znalezliście go? - pyta szybko, kiedy tylko widzi Archiego w
drzwiach.
- Nie - odpowiada on. Bierze z lodówki puszkę piwa i siada obok
niej. Twarz Debbie jest pusta, bez cienia jakiegokolwiek grymasu, a
jej dłonie się trzęsą, kiedy podciąga koc wysoko, pod brodę.
- On żyje - oznajmia jego żona tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ten
kategoryczny optymizm w jej głosie łamie Archiemu serce. - Wiem,
że on żyje.
Archie namyśla się przez chwilę. Nie chce sprawiać jej przykrości.
Ale nie może też kłamać.
- Całkiem możliwe, że już jest po mnie - mówi. - Musisz się na to
przygotować.
Debbie unosi na niego przerażone oczy. Całe jej ciało tężeje.
Archie, zaskoczony i oszołomiony, próbuje ją pocieszyć.
- To nic złego, naprawdę - przekonuje. - Im prędzej ta kobieta mnie
zabije, tym lepiej. Uwierz mi.
Oczy Debbie napełniają się łzami, a usta ściągają się mocno.
- Chyba powinieneś już iść - informuje go chłodnym tonem.
- Spójrz na mnie. - To głos Gretchen. Z powrotem w piwnicy. Na
skraju pola widzenia rzeczywistość fałduje się i drży. Archie nie ma
ochoty wykonywać poleceń, ale już raz dostał nauczkę i zapamiętał
ją, więc odwraca głowę i słucha.
Jej twarz nie wyraża niczego. Ani gniewu, ani przyjemności, ani
litości. Niczego.
- Boisz się? - pyta Gretchen, muskając ściereczką jego czoło,
policzek, kark, obojczyk. A potem Archiemu wydaje się, że do-
strzegł w jej oczach nikły przebłysk jakiejś emocji. Współczucie?
Trwa to tylko chwilę.
- Jakkolwiek to sobie wyobrażasz - szepcze Gretchen - na pewno
będzie gorzej, niż myślisz.
19
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Susan po powrocie do domu z wyspy
Sauvie, było ściągnięcie butów. Rozpiąwszy długie suwaki, bez
pomocy rąk zsunęła swoje czarne, skórzane kozaczki i energicznymi
kopnięciami posłała je prosto na stos obuwia zalegającego obok
drzwi. Były brudne i cuchnęły chlorem; nadawały się tylko do
wyrzucenia.
Susan lubiła podkreślać, że mieszka w lofcie; prawdę mówiąc, była
to spora kawalerka w zaadaptowanym starym budynku. Znajdował
się on w Pearl, artystycznej dzielnicy w zachodniej części Portland,
niedaleko centrum. Na przełomie wieków był to browar, który przed
kilkoma laty przebudowano na mieszkania.
Potężna ceglana elewacja nie zmieniła się wcale, pozostawiono
nawet stary przemysłowy komin, ale całe wnętrze urządzono od
nowa, instalując najnowocześniejsze udogodnienia ku wygodzie
lokatorów.  Loft" zamieszkiwany przez Susan znajdował się na
drugim piętrze i formalnie należał do jej byłego wykładowcy,
obecnie przebywającego z żoną na rocznym urlopie naukowym w
Europie, gdzie pisał swoją nową książkę. W Stanach profesor
mieszkał również w Oregonie, w mieście Eugene, gdzie był wy-
chwalanym pod niebiosa kierownikiem kursu powieściopisar-stwa
na Akademii Sztuk Pięknych. Mieszkanie w Portland trzymał jako
tak zwany  azyl twórczy", rzadko jednak służyło ono jakimkolwiek
twórczym celom. Susan pragnęła mieć je dla siebie, odkąd spędziła
tam swój pierwszy weekend. Otwarty aneks kuchenny był
wyposażony w supernowoczesne urządzenia, łącznie z lodówką z
nierdzewnej stali i potężną lśniącą kuchenką. Susan
miała tutaj wszystko, czego jej brakowało w domu rodzinnym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl