[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okładkę jakiegoś brukowca.
- To nie byłaby chyba najgorsza okładka, na jakiej się pojawiłem. - Po raz
pierwszy, odkąd tu przyjechali, uśmiechnął się swobodnie.
- No dobrze, na dzisiaj wystarczy. Proszę myśleć pozytywnie. - Zerknęła
na zegarek. - Pora iść. Za chwilę będą tu pierwsi goście.
Pochylił się i zagwizdał jej wprost do ucha kilka taktów marsza żałobnego.
Gdyby nie był księciem, chyba dałaby mu pstryczka w nos.
- Przecież mówiłam, że musi pan myśleć pozytywnie.
Ukłonił się i przepuścił Amandę przodem.
- Panie mają pierwszeństwo.
- Gdy będzie pan rozmawiał z kobietami, może pan zapomnieć o
wszystkich moich radach. Proszę po prostu być sobą.
- To znaczy?
- Pański urok sprawi, że nawet najbardziej dociekliwa posłanka
natychmiast zapomni o polityce.
Stefano wyprostował ramiona i zaczął się śmiać, jednak tak cicho, że ten
dzwięk niemal utonął w szumie fal i krzyku mew.
- Urok... Tak, to może być moja ostatnia deska ratunku.
Stefano obawiał się, że za chwilę jego kręgosłup po prostu pęknie. Cały
dzień na nartach? Proszę bardzo, nie ma problemu. Tydzień na skałkach w
Szwajcarii? Bułka z masłem. Jednak ile jeszcze czasu będzie w stanie
wytrzymać w tej nienaturalnej pozycji, jakby kij połknął? Jak długo jeszcze
zdoła uśmiechać się do zdającego się nie mieć końca strumienia księżniczek,
polityków i dyplomatów, domagających się odpowiedzi na kłopotliwe
pytania.
Uprzejmie potakiwał głową, gdy siwowłosa matrona zasypywała go
informacjami na temat ogólnokrajowej wystawy róż. Kochał róże i uwielbiał
rozmawiać z ich hodowcami, jednak ta kobieta raczyła go ploteczkami. Miał
nadzieję, że porażająca nuda nie odbija się na jego twarzy.
Dlaczego ojciec uważał, że dzięki takim rozmowom można poprawić swój
publiczny wizerunek? Antony, Federico i Isabella byli w tym nie tylko
dobrzy, ale chyba nawet sprawiało im to przyjemność. Natomiast Stefano
chętnie by zapracował na dobre imię królewskiej rodziny w zupełnie inny
sposób.
RS
43
Na przykład wygrywając regaty, ale takie prawdziwe, a nie jakąś śmieszną
namiastkę.
Miał ochotę rozmasować sobie plecy, i ta chęć na chwilę zdominowała
wszystkie jego myśli. Dlatego na wszelki wypadek wziął od przechodzącego
kelnera kieliszek szampana. Pił powoli i słuchał paplającej matrony,
dyskretnie rozglądając się w poszukiwaniu Amandy.
Choć na początku buntował się przeciwko tym lekejom, teraz musiał
przyznać, że bardzo mu pomogły. Dzięki radom Amandy dzisiejsza
uroczystość okazała się łatwiejsza do zniesienia. Zręcznie unikał odpowiedzi
na pytania dotyczące umowy handlowej z Grecją. Był z siebie zadowolony,
gdyż po raz pierwszy miał wrażenie, że nie wyszedł na gbura. Dobrze też, że
Amanda wymyśliła te wyścigi łodzi. Dzięki temu będzie mógł spędzić resztę
popołudnia na świeżym powietrzu, zamiast tkwić w zatłoczonej sali,
słuchając czczej gadaniny, jak miało to miejsce teraz. Jeden zero dla
Amandy.
Gdy wreszcie Różana Lady uwolniła go od swej osoby, Stefano rozpoczął
powolny obchód sali. Pochwalił nowy kolor włosów jednej ze swoich dal-
szych kuzynek, pogratulował sukcesów w turnieju tenisowym zawodnikowi,
który doszedł do ćwierćfinału French Open, no i cały czas wypatrywał
Amandy. Przecież obiecała, że ani na chwilę nie spuści go z oka, prawda?
Przez ostatnie dwa tygodnie próbował trzymać ją na dystans, zawsze
przedzielało ich przynajmniej biurko lub stolik. To była bezpieczna
odległość. Nie pozwalała księciu dosięgnąć puszystych włosów Amandy,
przesyconych zapachem szamponu jabłkowego. Codziennie siłą przepędzał
rozważania, czy Amanda odwzajemniłaby pieszczotę, gdyby ją nagle
pocałował.
Jednak teraz naprawdę jej potrzebował.
Wreszcie ku swej uldze dostrzegł ją. Stała przy dużym oknie i spoglądała
na zatokę San Rimini.
Związane w koński ogon włosy wyglądały nieskazitelnie. Okulary, które
zsunęła na czubek głowy, były modne i gustowne, choć nie pochodziły z
żadnej znanej kolekcji.
Na myśl o śmiesznym charakterze mającej się odbyć imprezy, Stefano
skrzywił się w duchu. Obiecał sobie, że kiedy będzie już po wszystkim,
zabierze Amandę na wyścigi prawdziwych łodzi. Wówczas nawet ta zawsze
opanowana kobieta poczuje potężny zastrzyk adrenaliny.
RS
44
Ruszył powoli w jej stronę, odpowiadając uprzejmie, lecz zwięzle, na
pytania nagabujących go gości. Wziął z tacy kieliszek szampana,
zamierzając wręczyć go Amandzie. Zatrzymał się z wahaniem, gdy
zobaczył, że wicehrabia Renati, bliski przyjaciel Antony'ego, wpadł na taki
sam pomysł. Młody arystokrata przystanął przy Amandzie, a ona na jego
widok uniosła wzrok i wyciągnęła rękę po kieliszek. Musiała czekać na
drinka, bo nie była zaskoczona, a już po chwili rozmawiała z wicehrabią jak
ze starym dobrym znajomym.
- Angelo Renati - mruknął pod nosem Stefano, obserwując, jak wicehrabia
strzepuje niewidoczny pyłek ze spodni.
Co prawda Angelo przyjaznił się z cieszącym się nieposzlakowaną opinią i
teraz już żonatym Antonym, lecz wiele plotkowano o jego sercowych pod-
bojach. Już dwukrotnie jedna z miejscowych gazet przyznała mu tytuł
najseksowniejszego i najbardziej pożądanego kawalera San Rimini. Miał nie
tylko prezencję amanta z Hollywood, ale też zajmował prestiżową pozycję
prezesa Banku Narodowego. Sądząc ze zdjęć, które ukazywały się w prasie,
niemal na wszystkich imprezach pojawiał się z uwieszoną u jego boku
blondynką, za każdym razem inną. W odróżnieniu od Antony'ego i Stefana,
Angelo nigdy nie okazywał niechęci i zniecierpliwienia, gdy napotkane
przypadkowo kobiety wciskały mu do ręki karteczki z numerem telefonu.
Niektóre z jego wielbicielek posuwały się jeszcze dalej, ofiarowując mu
części garderoby, najczęściej tej intymnej. Można powiedzieć, że w
towarzystwie kobiet czuł się jak ryba w wodzie.
Jednak teraz rozrywkowy wicehrabia bez reszty poświęcał swą uwagę
pewnej bardzo inteligentnej brunetce. Zadziwiające, bo Amanda nie należała
do kobiet, które wciskałyby mężczyznom majteczki lub staniczki.
Stefano zerknął na zegarek. Czas dłużył mu się niemiłosiernie. Marzył o
tym, by jak najszybciej wyjść na zewnątrz i rozpocząć te groteskowe i żałos-
ne wyścigi.
Choć wiedział, że nie ma do tego prawa, był zazdrosny o Amandę. W
sumie, gdyby zaczęła spotykać się z kimś innym, ułatwiłoby to życie im
obojgu.
Angelo Renati nie był podły, nie był też oczywiście głupcem, jednak nie
należał do mężczyzn, z którymi pozwoliłby się spotykać swojej młodszej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl