[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wszyscy już byli bardzo zmęczeni wieczornymi przeżyciami i nocnymi rozmowami.
Policjanci wypuścili nas i służbową lancią Marczaka natychmiast pojechaliśmy do naszego
hotelu. Tam Marczak wynajął pokój, aby odpocząć po podróży. My również położyliśmy się
spać.
Zasypiając mruknąłem do Zosi:
 Mam nadzieję, że przekonałaś się, jaka to z ciebie mądrala. Masz tak przewrócone w
głowie na temat swej urody, że każdy wyprowadzi cię w pole, byle ci tylko trochę schlebił.
Nic się nie odezwała.
Spaliśmy aż do południa.
Marczak musiał niestety wracać do Warszawy. Przed odjazdem zafundował nam jednak
dobry obiad w eleganckiej restauracji. %7łegnając mnie oświadczył:
 Oficjalnie zakazuję panu dalszego śledztwa, panie Tomaszu. Nieoficjalnie zaś uważam,
że tylko pan zdoła schwytać Waldemara Baturę, z którym to kilka razy mieliśmy przyjemność
powalczyć.
Po rozstaniu z nim Jacek rzekł:
 No, no, no. I kto by pomyślał, że z wujka jest prawdziwy detektyw, a nie muzealny
urzędas.
 A ja będę już posłuszna i bardzo ostrożna  zapewniła mnie Zosia.  Ostrzegam jednak
wujka przed panią Joanną. Ona tylko udaje, że jest w wujku zakochana.
 Myślę, że nawet nie udaje. Po prostu lubi przebywać w moim towarzystwie.
 I podoba się wujkowi?
 Tak.
 I ta Anita też się podoba?
 Tak.
 W takim razie ten Batura znowu nas wykiwa  westchnęła Zosia.  Jacek, chodzmy na
plażę, dopóki jest piękna pogoda. A wujek niech sobie robi, co chce...
Właśnie o to mi chodziło. %7łebym mógł nareszcie robić to, co chcę.
I gdy tylko rozstałem się ze swoimi podopiecznymi, natychmiast pojechałem kolejką do
Wrzeszcza, do antykwariatu Joanny.
ROZDZIAA DZIEWITY
BOGACTWO JOANNY " BENIEK GROZI " CZY BATURA TO
KOLEKCJONER " MARCZAK ZAMYKA ZLEDZTWO " TAJEMNICA
BUDUARU " GDZIE MEDYKUSY REPERUJ SERCA " BATURA DAJE
CYNK " ZLEDZ CZARNEGO JAGUARA " HONDA I SPR%7łYNOWIEC "
ZAGADKOWY WAAZCICIEL BENTLEYA
W antykwariacie należącym do Joanny jak zwykle nie było amatorów starych mebli. Na
mój dzwonek przy drzwiach wyszła matka Joanny, pani Mroczkowska. Obrzuciła mnie
niechętnym spojrzeniem:
 Ach, to znowu pan?
 Tak, to ja  skinąłem głową.  Chciałbym porozmawiać z Joanną.
 To niemożliwe. Nie podobało mi się, że spotyka się z panem, ale pomyślałam, że po
rozwodzie biedaczka może w ten sposób szuka nowego męża. Przydałby się nam zresztą
człowiek, który potrafi rozróżniać falsyfikaty od autentyków i wyceniać zabytkowe meble.
Niestety po tym, co się stało minionej nocy, kazałam jej zerwać z panem. Jak można było
wciągać moją córkę w takie brudne sprawy? Biedaczka została zatrzymana przez policję i
kilka godzin przesiedziała w areszcie. Puścili ją, lecz do tej pory odsypia minioną noc i
przeżywa straszne wrażenia z aresztowania.
 Nie trzymali jej długo  powiedziałem.  Myślę więc, że nie śpi i chętnie ze mną
porozmawia.
 Wątpię. Jest zmęczona nocnymi wrażeniami.
 Niestety, muszę z nią porozmawiać  podniosłem głos.  A co do pani córki, to
owszem, bardzo mi się podoba. Nie jestem jednak pewny, czy nadaję się na męża.
Właśnie wtedy gdzieś z góry usłyszeliśmy głos Joanny.
 Mamo, niech mama wpuści do mnie Tomasza. Nie jestem aż tak zmęczona, aby z nim
nie rozmawiać.
Pani Hanna skinęła głową:
 No dobrze, niech pan idzie na górę. Tylko proszę córki nie zadręczać!
Nie wiem, na czym miało polegać to zadręczanie Joanny, bo jak do tej pory obydwoje
spędzaliśmy czas raczej mile w różnego rodzaju lokalach gastronomicznych.
Wspiąłem się po schodach na piętro, gdzie w pięknie urządzonym buduarze, na kanapie 
myślę, że autentycznej  typu a la confidente, siedziała w szlafroczku Joanna. Szlafroczek był
kusy i odsłaniał jej piękne długie nogi, ale o wiele bardziej zachwycił mnie rokokowy stolik z
lustrami wyrobu florenckiego. Stały na nim flakoniki perfum i kobiece przybory do makijażu.
Zapewne tutaj, przed lustrami, siedząc na taboreciku tureckim, Joanna czesała się i upiększała
swoją urodę. W pokoju było także kilka innych sprzętów: dwa krzesła typu wiedeńskiego i
biureczko, bardzo piękne, szesnastowiecznej szkoły weneckiej, chyba mistrza Gionne. Za
wyposażenie tego pokoju można by było chyba kupić ze dwa drogie samochody. Musiałem
przyznać się przed sobą, że Joanna znała się jednak na meblach i o ile w sklepie na dole miała
kilka falsyfikatów, to tutaj były autentyki! Ale przecież nie w sprawie mebli przyszedłem do
Joanny.
 Proszę, usiądz  posunęła się na kanapie, robiąc mi miejsce obok siebie.  Napijesz się
kawy? A może drinka?
 Wiesz, że nie piję. Za kawę też dziękuję. Przyszedłem, aby poważnie porozmawiać.
Ale to powiedziawszy zawiesiłem wzrok tuż obok jej długich nóg, bo zachwycił mnie
przepiękny maciupeńki stoliczek składany typu francuskiego, na którym stał wazon z
żonkilami. Zapewne na tym wspaniałym mebelku chciała mnie poczęstować kawą jego
piękna właścicielka.
Joanna nagle wybuchnęła śmiechem:
 Mój Boże, Tomaszu. Czemu jesteś taki poważny? Widzę nawet na twej twarzy wyraz
napięcia. Co się stało? Czy chcesz się mi oświadczyć? A może jednak ładniejsza wydała ci się
barmanka Anita?  dorzuciła kpiąco.
 Być może, być może...  oświadczyłem zagadkowo i zająłem miejsce na kanapie obok
Joanny.  To prawda, że nawet Marczak zarzuca mi słabość do pięknych kobiet. Niestety, nie
dam się dalej wodzić za nos.
 Tak?  zdziwiła się.  A kto to cię wodzi za nos?
Udałem, że nie widzę, jak szlafroczek Joanny lekko się rozchyla, tak że mogłem widzieć
skrawek jej opalonego uda.
 Czy możesz mi zdradzić tajemnicę, któż to taki wybrał dla ciebie te przepiękne meble
do pokoju. Myślę, że podobnie drogocenne meble znajdę w innych częściach twego
mieszkania. Co ciekawe, te na dole, do sprzedaży, udają autentyki, a te tutaj są naprawdę
autentyczne i bezcenne.
 Przecież wiesz, że skończyłam historię sztuki  zakpiła.  A poza tym  spojrzała na
mnie spod oka, a w jej głosie zabrzmiała pretensja  meble w moim antykwariacie niczego
nie udają. Autentyki są sprzedawane jako autentyki, kopie jako kopie. Może dziwić cię, że
tych ostatnich jest dużo więcej, ale to wina zubożenia naszego społeczeństwa. Wielu stać na
kopie, a tylko nielicznych na prawdziwy antyk. Umarłabym z głodu licząc tylko na takich
kupców.
 A ty przypadkiem nie zaliczasz się do nich?  jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju z
przyjemnością i  co tu ukrywać  z zazdrością.  Toż te cacka warte są fortunę! Nigdy bym
nie pomyślał, że mały antykwariat jest takim dochodowym interesem!
Joanna wybuchnęła śmiechem i spojrzała mi wyzywająco w oczy:
 A jeśli w gromadzeniu tych mebelków dopomogli i dopomagają mi nadal przyjaciele...
 potrząsnęła dumnie głową  a nawet jeśli nie przyjaciele, tylko przyjaciel... to co na to
powiesz?
Z trudem stłumiłem skrzywienie warg. Joanna wydała mi się nagle brzydsza, a piękne
meble jej buduaru skurczyły się i zmatowiały.
Ale cóż, każdy ma swoją drogę i sposób na życie! A ja jestem tylko historykiem sztuki, a
nie psychologiem czy psychiatrą. Mam szukać zaginionych dzieł sztuki, a nie zagubionych
duszyczek, choćby należały do tak pięknych kobiet jak Joanna.
Uśmiechnąłem się z przymusem:
 Tak, chyba trzeba ci tylko pogratulować owocnej w cenne podarunki przyjazni.
 Cenne?...  Joanna lekko uniosła się z kanapy i pociągnęła mnie za rękę ku oknu.  A
co powiesz na to?...
Z otwartych drzwi garażu wystawała charakterystyczna maska jaguara.
Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się bardzo smutno. W milczeniu odwróciłem się od
okna.
Pani domu ponownie wyciągnęła ku mnie smukłą dłoń: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl