[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miała szczery zamiar wlać panu Moody emu trochę oleju do głowy.
Siedział odwrócony do niej plecami i mruczał coś do trzymanej w ręku słuchawki. Przez
oparcie krzesła przewieszona była granatowa marynarka.
 Przepraszam, panie Moody, ale pani Harland nie chciała zaczekać, aż ją zapowiem. 
Sekretarka stanęła w drzwiach gabinetu i obrzuciła Bonnie Jean niechętnym spojrzeniem.
Obrotowy fotel okręcił się bardzo powoli i C. J. spojrzał na Bonnie Jean. Górny guzik białej
koszuli miał odpięty, czerwono-granatowy krawat lekko rozluzniony. Uśmiechnął się i
zwrócił do sekretarki:
 W porządku, Allie. Zajmę się panią Harland. Dziewczyna skinęła głową, jeszcze raz
spojrzała na Bonnie Jean z dezaprobatą i wyszła. C. J. nadal prowadził rozmowę, zupełnie
ignorując gościa. Bonnie Jean przeszła przez pokój i stanęła przy oknie wychodzącym na
Main Street. Tuscumbia była klasycznym przykładem południowego miasteczka. Stare i nowe
mieszało się w jej architekturze w równych proporcjach. Kochała to miasteczko z eleganckim
budynkiem sądu, ze statecznymi starymi domami i przyjaznymi mieszkańcami. Oczywiście
Tuscumbia miała także swoją snobistyczną elitę towarzyską.
Stała przy oknie i czuła, że ogarnia ją coraz większa złość. C. J. obiecał jej wojnę i
wyglądało na to, że miał zamiar dotrzymać słowa. Nie spodziewała się, że zmieni nazwę
restauracji. Nie mogła uwierzyć, że do tego stopnia zlekceważył jej zdanie. Rytmicznie
uderzała trzymaną w ręku gazetą o wnętrze dłoni. Kilka razy przeszła obok jego biurka, od
czasu do czasu zerkając na niego ukradkiem.
Gdy jej cierpliwość ostatecznie się wyczerpała, przechyliła się przez biurko i podsunęła
mu gazetę pod nos.
 Do cholery, C. J., powiedz, że zadzwonisz pózniej!
Za długo kazał jej czekać. Powinna była zadzwonić do prawnika i zaskarżyć go. Wciąż
jeszcze mogła to zrobić.
 W takim razie spotkamy się jutro w porze lunchu  powiedział i odłożył słuchawkę. 
Czym mogę pani służyć, pani Harland?
 Chcę, żebyś to odwołał. Masz zamieścić nowe ogłoszenie.
C. J. podniósł do ust filiżankę z kawą i odchylił się na oparcie krzesła.
 A jak nie, to co?
Cofnęła się o krok i zmierzyła go wzrokiem.
 To co? To cię zaskarżę, i tyle.
 Czy rozmawiałaś już ze swoim prawnikiem?  Jeszcze nie. Mam zamiar to zrobić, gdy
tylko stąd wyjdę.
 A on ci powie, że najlepiej załatwić to ze mną osobiście. W końcu jestem, czy też raczej
Yancey-Moody jest, twoim partnerem przy tej umowie. Uważam po prostu, że  Harland to
lepsza nazwa dla restauracji niż  Cukrowe Wzgórze .  Podniósł filiżankę do ust i dopił
resztę wystygłej kawy.
 To nie jest uczciwa walka.
 Ty sama nigdy nie walczyłaś uczciwie, więc dlaczego ja miałbym to robić?
 Dlatego, że podobno jesteś dżentelmenem.
 Och, to się zgadza. Sądziłem jednak, iż wuj Wheeler nauczył cię, że dżentelmeni z
Południa mają własną etykę, w której główną wartością jest wygrywanie. Ale, pani Harland,
mam dla pani ofertę. Może uda ci się przekonać mnie do twojej nazwy.
Obszedł biurko i stanął metr przed nią. Jak ona ładnie pachnie, pomyślał. Słońcem i
świeżym powietrzem. A także boczkiem, jajkami i mocną kawą. Na pewno przyszła tu prosto
z  Plantacji .
 Co to za propozycja?  zapytała.
 Kiedyś niezle grałaś w bilard.
 A więc?
 Wiec może zagramy o coś? Spojrzała na niego podejrzliwie.
 Chcesz, żebyśmy zagrali w bilard, tak jak kiedyś? I żebyśmy grali o coś?
 Właśnie tak.
 O jakiej stawce myślisz?  zapytała.
 Pamiętam, że grałaś w bilard prawie tak dobrze jak ja. Zagrajmy więc o to, kto nazwie
restaurację. Jeśli ja wygram, będzie to  Harland . Jeśli ty   Cukrowe Wzgórze
 Jedna partia?
 Jedna, albo może kilka.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego C. J. dobrowolnie daje jej szansę na zwycięstwo. Oboje
kiedyś bardzo lubili grać w bilard i Carter wiedział, że grała dobrze. Kilka razy udało jej się z
nim wygrać. Nie wiedział jednak o tym, że nigdy nie zarzuciła gry i jej umiejętności wzrosły
od tamtego czasu.
 Może powinieneś najpierw zapytać Wheelera, co o tym sądzi. Grałam z nim kilka razy
u siebie w domu. Mam stół bilardowy w garażu.
 Wiesz, że to Wheeler uczył mnie grać, gdy byłem chłopcem. Mieliśmy w domu stół i
grywaliśmy kilka razy w tygodniu. Gram dobrze, skarbie. Lepiej niż Wheeler.  Wiedział, że
jego wuj gra znakomicie, i wątpił, żeby często dawał się pokonać Bonnie Jean, chyba że
pozwalał jej wygrywać.
 Chyba nie zapomniałeś, że ja też gram niezle?
 Nie zapomniałem  odrzekł.  Jak chcesz grać? Osiem kul? Rotacja?
 Zwykła rozgrywka.  Widziała, że jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia, i
uśmiechnęła się z satysfakcją.  Możemy zagrać u mnie w garażu.
 Moglibyśmy zagrać także u mnie, ale jeśli mamy grać, to tylko u Cody ego. Dziś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl