[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Natomiast Lauren idealnie pasowała do Stranda: piękna blondy nka, która zdawała się interesować pracą o ty le, o ile mogło jej to posłuży ć za trampolinę do większy ch rzeczy, ale która by ła tak blisko doskonałości, że właściwie nie by ło to takie
ważne. Nie znaczy to, że przy zatrudnianiu Strand brał pod uwagę jej umiejętności. Bardzo prawdopodobne, że decy zję oparł nie na ocenie jej kwalifikacji, lecz na wy glądzie (skandy nawska królowa śniegu) i sposobie, w jaki się nosiła
(ary stokraty czna domina). Nie chodziło tu wcale o podtekst seksualny -
nic z ty ch rzeczy. Strand po prostu uważał, że dziewczy na będzie w jego biurze pierwszej klasy ornamentem.
Pozostały ch dwóch mężczy zn w sali Egan znał ty lko z kartotek. By li najlepszy mi z kandy datów do miejsc w skrzy dle operacy jny m BPSiN.
- Chciałby m przedstawić wam Douga Banesa i Steve a Despaina -
powiedział Strand, kiedy zajęli miejsca. - Przeszli do nas z sił specjalny ch piechoty morskiej i są pierwszy mi zwerbowany mi przez nas agentami operacy jny mi.
Egan niechętnie się przy łączy ł do krótkiego interludium ściskania rąk i wy miany uprzejmości, ale zaraz wrócił pod ścianę. Banes i Despain by li na pewno w porządku, ale czuł się przy nich nieswojo. Prawdopodobnie brało się to stąd, że Strand
ani słowem nie uprzedził go o ich zatrudnieniu i że najpewniej zostali poinstruowani, by odpowiadać wy łącznie przed nim.
Jest prawie pewne, że
w ostatecznej rozgry wce przy sporzą ty lko Eganowi kolejny ch kłopotów.
- Wczoraj skontaktował się ze mną al Fay ed - oznajmił Strand.
W pokoju zaległa cisza jak makiem zasiał.
Ciekawe, że Billy i Lauren robili wrażenie bardziej nerwowy ch niż wszy scy inni. Z grubsza zdawali sobie sprawę z tego, co się stało, i na pewno śledzili w telewizji okoliczności tajnej akcji BPSiN, której celem było zwerbowanie Fade a.
Najprawdopodobniej nie opuszczała ich my śl, że
114
odsiadką w więzieniu kończą ludzie na ich stanowiskach, a nie ich przełożeni - ci najwy żej zasilą sieć oldbojów rozpiętą na lukraty wny ch stanowiskach w gospodarce.
- Stracił głowę - mówił dalej Strand. - Palnął mi jakąś bombasty czną przemowę. Próbowałem go uspokoić, przemówić mu do rozsądku, ale na próżno& - Zamilkł teatralnie. - Nie chcę, aby ście wpadali w panikę, ale uważam, że nie mam
prawa tego przed wami kry ć. Grozi nam. Wszy stkim.
Mówi, że chce wy ciąć mnie i cały zespół.
Egan zmarszczy ł brwi, a oczy Billy  ego i Lauren zrobiły się okrągłe.
Zabawne, ale kiedy z nim rozmawiał, Fade jakoś nie wspominał, że ma na pieńku z cały m zespołem. Jeśli się zastanowić, to właściwie nie mówił też nic bomba-sty cznego. Strand potrzebował ludzi dobrze umoty wowany ch i pewnie doszedł do
wniosku, że nic tak nie nakręca człowieka jak spojrzenie w oczy gwałtownej śmierci. Egan wiedział z doświadczenia, że taka strategia jest dużo mniej skuteczna, niż się można spodziewać. Co innego moty wacja, a co innego przerażenie.
Sy tuacja tego rodzaju zawsze się może przerodzić w anarchiczną grę, w której każdy gra ty lko o siebie.
- Musimy go oczy wiście odnalezć i zneutralizować sy tuację, jak najszy bciej i najciszej.
Po chwili milczenia Billy odchrząknął głośno. Egan chciał zapy tać Stranda, co rozumie przez tę neutralizację, ale tego nie zrobił.
- Sprawę poprowadzi Matt - oznajmił Strand. - To prawda, że w kwestiach śledczy ch nie ma doświadczenia dwudziestoletniego weterana FBI, ale jestem przekonany, że nadaje się do tej roboty najlepiej z nas wszy stkich.
Osobiście zna przeszłość al Fay eda, zna jego skłonności i wie, jak jest wy szkolony. I ma was, najlepszy zespół w branży. Chy ba nikt nie wątpi, że jeśli dobrze się skupimy na tej sprawie, to my zgarniemy ze stołu ostatnią, zwy cięską lewę.
Zebranie trwało jeszcze godzinę, przeistaczając się ostatecznie w lawinę gorączkowy ch, właściwie bezcelowy ch py tań, na które Strand nie znał
odpowiedzi.
Pukanie by ło tak nieśmiałe, że Egan postanowił je zi-115
gnorować w nadziei, że osoba za drzwiami szy bko sobie pójdzie. Ponad dwie godziny temu minął czas, jaki dał sobie na wy jście z biura - powinien by ć już daleko stąd. Nie miał zamiaru dać się zastrzelić w samochodzie, odjeżdżając z miejsca,
gdzie jego obecność jest aż nadto oczy wista. Jeśli ma przegrać, to z większą godnością. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl