[ Pobierz całość w formacie PDF ]

raka. Nie istnieje możliwość długiego utrzymania jej przy życiu. Choroba żony była
powodem niezwykłego przygnębienia mojego brata. Kiedy niedawno wróciłem z Chin,
zaskoczyły mnie zmiany, jakie w nim zaszły.
 Przypuśćmy, panie Clarke  wtrącił Poirot  że znaleziono zwłoki pana brata z kulą
w głowie albo że obok niego znaleziono rewolwer. Co pomyślałby pan wtedy?
 Otwarcie mówiąc, nie miałbym wątpliwości, że popełnił samobójstwo.
 Ale to nie było samobójstwo  obruszył się Crome.  Wracajmy do rzeczy. Pański
brat miał zwyczaj co wieczór odbywać spacery?
 Tak, panie inspektorze.
 Każdego wieczoru?
 No, nie& Jeżeli padał ulewny deszcz&
 Wszyscy w domu wiedzieli oczywiście o tym zwyczaju?
 Oczywiście.
 A poza domem?
 Nie wiem dokładnie, kogo ma pan na myśli mówiąc  poza domem . Na przykład
ogrodnik mógł wiedzieć o tych przechadzkach, ale mógł również nie wiedzieć.
 A w mieście?
 Nie ma tu miasta w ścisłym tego słowa znaczeniu. W Churston jest urząd pocztowy i
kilkanaście domów. Ale nie ma hotelu ani sklepów.
 Sądzę, że ktoś obcy wałęsający się w pobliżu domu nie byłby trudny do zauważenia?
 Wręcz przeciwnie. W sierpniu w naszych stronach wałęsają się tłumy obcych.
Codziennie zjawiają się goście z Brixham, Torquay i Paington. Przychodzą pieszo albo
przyjeżdżają samochodami czy autobusami. Broadsands  ręką wskazał kierunek  to
bardzo popularna plaża. A zatoka Elbury uchodzi za malowniczy zakątek i często odbywają
się tam pikniki. Sierpień jest okropny. Nie mają panowie pojęcia, jak tutaj miło w czerwcu i
na początku lipca.
 A więc, pańskim zdaniem, trudno byłoby zauważyć kogoś obcego?
 Czy ja wiem?& Gdyby wyglądał na wariata&
 Człowiek, którego szukamy, na pewno nie wygląda na wariata  stwierdził z
przekonaniem Crome.  Rozumie pan zapewne, panie Clarke, do czego zmierzam. Morderca
musiał węszyć w tych stronach i dowiedział się o spacerach sir Cecila. Aha! Czy ktoś obcy
nie przychodził tutaj wczoraj i nie chciał się widzieć z sir Cecilem?
 Nic mi o tym nie wiadomo. Ale możemy spytać Deverila.
Zadzwonił i powtórzył pytanie kamerdynerowi.
 Nie, proszę pana. Nikt nie przychodził wczoraj i nie pytał o sir Cecila. Nie widziałem
też nikogo kręcącego się w pobliżu domu. Reszta służby też nic nie zauważyła. Pytałem o to.
Kamerdyner milczał przez chwilę, po czym zapytał:
 Czy to wszystko, proszę pana?
 Tak, Deveril, możesz odejść.
Kamerdyner był już w drzwiach, lecz cofnął się i ustąpił z drogi młodej kobiecie. Franklin
Clarke wstał na jej powitanie.
 To panna Grey, proszę panów, sekretarka mojego brata.
Od pierwszej chwili uderzyła mnie niezwykła skandynawska uroda tej dziewczyny. Włosy
miała prawie popielate, jasnoszare oczy i piękną, przejrzystą cerę, często spotykaną u
Norweżek i Szwedek. Wyglądała na dwadzieścia kilka lat. Sprawiała wrażenie osoby równie
energicznej, jak efektownej.
 Czy będę panom do czegoś potrzebna?  zapytała siadając do stołu.
Clark podał jej filiżankę kawy, którą przyjęła, ale jeść nic nie chciała.
 Czy pani załatwiała korespondencję sir Cecila?  zapytał Crome.
 Tak, całą korespondencję.
 Czy widziała pani kiedyś list podpisany literami A.B.C.?
 A.B.C.?  pokręciła głową.  Nie, na pewno nie widziałam.
 Czy sir Cecil nie mówił, że ktoś włóczy się po okolicy w czasie jego wieczornych
spacerów?
 Nie, nigdy.
 A pani nie widziała nikogo obcego?
 W ścisłym słowa tego znaczeniu nikt się tutaj nie włóczył, chociaż oczywiście co dzień
przechodzi bardzo wiele osób. Często spotyka się ludzi wędrujących pozornie bez celu przez
pola golfowe albo ścieżkami w stronę morza. Poza tym prawie każdy spotykany tu o tej porze
roku jest obcy.
Poirot poważnie skinął głową. Inspektor Crome poprosił o zaprowadzenie na teren
zwykłych wieczornych przechadzek sir Cecila.
Franklin Clarke poprowadził nas przez oszklone drzwi na taras, a panna Grey
dotrzymywała nam towarzystwa. Pozostałem z nią nieco w tyle.
 Wszyscy państwo musieli przeżyć potworny wstrząs  powiedziałem.
 Doprawdy, trudno w to uwierzyć. Gdy policja zadzwoniła wczoraj, byłam już w łóżku.
Usłyszałam jakiś hałas na dole i wstałam, aby zapytać, co się stało. Deveril i pan Clarke
wyruszali właśnie z latarniami.
 O której sir Cecil wracał zwykle ze spaceru?
 Mniej więcej kwadrans po dziesiątej. Wchodził zwykle do domu bocznymi drzwiami.
Czasami szedł prosto do swojej sypialni, czasami do galerii ze zbiorami. Gdyby policja nie
zatelefonowała, prawdopodobnie nieobecność jego odkrylibyśmy dopiero rano.
 Myślę, że to było okropne dla lady Clarke?
 Lady Clarke jest prawie ciągle pod wpływem morfiny. Sądzę, że jest zbyt odurzona,
aby orientować się, co się dokoła dzieje.
Przez furtkę ogrodową wyszliśmy na tereny golfowe. Dalej ciągnęła się wąska, kręta
alejka.
 To droga do zatoki Elbury  wyjaśnił Franklin Clarke.  Ale dwa lata temu
zbudowano nową szosę wiodącą do Broadsands i Elbury, a więc ta alejka jest obecnie prawie
nieuczęszczana.
Ruszyliśmy w dół alejką, a dalej ścieżką wiodącą ku morzu między zaroślami cierni i
janowca. Nagle na skręcie odsłonił się przed nami widok na błękitne morze i plażę
połyskującą białym żwirem. Dalej ciemnozielone drzewa sięgały niemal morza. Było to
czarowne miejsce  białe, mocno zielone i szafirowobłękitne.
 Jak tu pięknie!  zawołałem.
 Prawda?  ożywił się Clarke.  Nie rozumiem, po co ludzie wyjeżdżają na Riwierę,
skoro w kraju mają takie miejsca. W swoim czasie przewędrowałem cały świat i, Bóg mi
świadkiem, nigdzie nie widziałem nic piękniejszego  jak gdyby zawstydził się swojego
ożywienia, zmienił nagle ton na bardziej rzeczowy.  Oto zwykła trasa wieczornych
spacerów mojego brata. Przychodził do tego miejsca, następnie wracał ścieżką i skręciwszy
na prawo, zamiast na lewo, przez pola i koło farmy wracał do domu.
Poszliśmy tą trasą i wkrótce dotarliśmy do miejsca przy zakręcie żywopłotu pośród pól,
gdzie znaleziono zwłoki.
 Nietrudna sprawa  powiedział Crome.  Morderca stał tutaj, w cieniu. Sir Cecil nie
spodziewał się niczego, póki nie spadł cios.
Idąca obok mnie dziewczyna zadrżała.
 Spokojnie, panno Toro  powiedział Franklin Clarke.  To straszna tragedia, ale
trzeba przecież spojrzeć prawdzie w oczy.
 Tora Grey  pomyślałem.  Imię pasuje do osoby .
Wróciliśmy do domu, gdzie złożono zwłoki po wykonaniu zdjęć. Kiedy wspinaliśmy się
na szerokie schody, z któregoś pokoju wyszedł lekarz z czarną torbą w ręku.
 Co pan stwierdził, doktorze?  zapytał Franklin Clarke.
 Przypadek bardzo prosty  tłumaczył doktor.  Szczegóły techniczne odkładam do
czasu śledztwa. W każdym razie pański brat nie cierpiał. Zmierć musiała nastąpić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl