[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się więc we�wnętrznie na to, że zobaczy Rada z bliska i z determi�nacją odwróciła się do niego.
- Wydaje mi się, że coś mocniejszego dobrze ci zrobi. - Podał jej szklaneczkę z przezroczystym
na�pojem, ozdobionym fantazyjną spiralą z cytrynowej skórki.
Lainie z wahaniem wzięła od niego drinka, starannie przy tym uważając, żeby nie dotknąć dłoni
Rada. W jego oczach błysnęło rozbawienie, gdy zauważył ten dziecin�ny manewr. Odsunęła się
więc nieco i piła bez pośpie�chu, by zyskać na czasie. Czuła zresztą, że ta wódka z lodem
rzeczywiście zaczyna jej pomagać. Przyznała z niechęcią, że miał dobry pomysł.
- No i?
- Aadnie tu - rzuciła, choć doskonale wiedziała, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Wciąż jednak
nie czuła się na siłach, by zdradzić mu prawdziwy powód swej wizyty. Co gorsza, podejrzewała, że
on doskonale zda�wał sobie z tego sprawę.
- Cieszę się, że ci się podoba - roześmiał się.
Lainie zaczęła nerwowo krążyć po pokoju, podczas gdy Rad rozparty wygodnie na sofie przyglądał
jej się badawczo. Czuła się coraz bardziej nieswojo, w dodatku zaczęło jej się robić gorąco.
Dyskretnie rozpięła górne guziki futerka.
- Panie Dickerson! - zawołał Rad. Niemal natych�miast w wejściu pojawił się mężczyzna, który
wpuścił Lainie do apartamentu. - Proszę wziąć okrycie pani MacLeod.
Czy on musi zawsze wszystko zauważyć? Lainie uśmiechnęła się z przymusem i zdjęła futerko, ale
od razu tego pożałowała. Po pierwsze, nie mogła już teraz wyjść w dowolnym dla siebie momencie,
a po drugie, pozbawiona wierzchniego okrycia, czuła się jak naga pod taksującym spojrzeniem
Rada.
- Na dzisiaj to już wszystko, Dickerson. Dobranoc - powiedział Rad i mężczyzna opuścił pokój,
skinąwszy uprzednio głową.
Lainie popatrzyła na męża z niepokojem. Czemu go odprawił, skoro ona jeszcze nie wyszła?
Przecież będzie potrzebowała, by ktoś przyniósł jej z powrotem futerko i wypuścił ją.
Rad bezbłędnie zinterpretował jej pełne obaw spo�jrzenie.
- Chyba nie chcesz, żeby jakieś postronne osoby były świadkami naszej rozmowy? - odpowiedział
na jej nie�me pytanie.
Zapadła cisza. Lainie nie wiedziała, co ze sobą po�cząć, wreszcie z ociąganiem zajęła miejsce
naprzeciw Rada. Nie mogła już tego dłużej odwlekać, ale nie miała pojęcia, od czego zacząć.
Nerwowo obracała w dłoniach szklaneczkę z resztką alkoholu.
- Dziś rano zawiozłam mamę do szpitala - odezwała się w końcu. - Istnieje szansa, że jej stan się
polepszy po zastosowaniu pewnych nowych metod leczenia. Zna�lazła się pod opieką specjalisty.
Przerwała i podniosła wzrok na twarz Rada, jednak nie potrafiła z niej niczego wyczytać. Wyglądał
na zu�pełnie obojętnego, co wstrząsnęło nią do głębi. Każdy normalny człowiek okazałby choć
cień współczucia. Ale oczywiście nie on!
Odstawiła szklankę na stolik z takim impetem, że re�szta alkoholu wylała się na blat.
- Czy nie wystarcza ci, że tu przyszłam? - krzyknęła, tracąc panowanie nad sobą. - Przecież wiesz,
po co tu jestem!
Wystudiowanym gestem uniósł brwi w ironicz�nym zdumieniu. Rozdrażniona Lainie poderwała się
z furią. Przez chwilę nie wiedziała, co zrobić, do�kąd pójść, wreszcie podeszła do kominka i
zaczęła się wpatrywać w jego ciemną gardziel, pełną zimnego po�piołu. Uraza i upokorzenie
walczyły w jej duszy z gło�sem rozsądku, który nakazywał domagać się pomocy Rada.
- Chcesz się dowiedzieć, czy nadal podtrzymuję mo�ją ofertę - odezwał się, stając przy niej.
- Nie myśl, że chcę twoich pieniędzy! - wybuchnęła.
- Ale twoja matka ich potrzebuje - zauważył impertynencko. - Zgadza się?
- Jesteś skończonym draniem!
- Hm, uważasz, że to właściwy sposób zwracania się do kogoś, od kogo chce się wyciągnąć forsę?
- A co? Mam może czołgać się u twoich stóp albo całować cię po rękach? - parsknęła z furią.
- To mogłoby być całkiem ciekawe - odparł spokoj�nie, zupełnie nie poruszony jej atakiem.
- Niedoczekanie twoje! - Gniewnie odwróciła się do niego plecami. - Jedyne, czego od ciebie chcę,
to usły�szeć  tak lub  nie .
- Za to ja od ciebie chcę znacznie więcej - mruknął cicho.
Zabrzmiało to tak dziwnie, że odruchowo odwróciła głowę i zerknęła na niego przez ramię. W jego
oczach pojawił się błysk, którego znaczenia nie potrafiła rozszy�frować. Rad wyciągnął rękę i
owinął sobie wokół palca pojedyncze pasmo ciemnych i ciężkich włosów Lainie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl