[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jasne, ty też. Nie jedz za dużo kiełków fasoli.
Lilly jeszcze przez chwilę stała i patrzyła, jak kombi oddala się ulicą, by w końcu
zniknąć za zakrętem. Już po wszystkim. Charlie Roark zniknął z jej życia i o to jej przecież
chodziło. Na ten moment czekała od pierwszej randki.
Tylko dlaczego tak mi smutno? - zastanawiała się. Już miała wejść do domu, kiedy
kątem oka dostrzegła zbliżające się kombi. Charlie nacisnął klakson.
- Hej, Lilly! - zawołał, powoli zatrzymując samochód.
- Zapomniałeś czegoś?
- Tak. Zapomniałem, że obiecałem zaprosić cię na lody w polewie karmelowej. Masz
ochotę skoczyć ze mną do Sandy's?
Lilly rozpromieniła się w uśmiechu.
- Jasne. Zaczekaj, tylko wezmę kurtkę.
- Dziś, kiedy po mnie wróciłeś, przypomniał mi się tamten wieczór. Odjechałeś wtedy
ciężarówką i zostawiłeś mnie na deszczu - powiedziała Lilly, gdy dziesięć minut pózniej
siedzieli przy stoliku w Sandy's.
- Chyba nawet tak samo się dziś ucieszyłaś, że wróciłem, jak i wtedy, co? - zażartował
Charlie, zanurzając łyżeczkę w wysokim pucharze z miętową czekoladą i polewą karmelową.
- Nie, prawdę mówiąc, byłam podekscytowana. Za pierwszym razem uratowałeś mnie
przed największą katastrofą w moim życiu, a dziś wybawiłeś mnie od zmywania naczyń.
Masz świetne wyczucie czasu. - Lilly upiła łyk wody, patrząc na Charliego.
- Naprawdę? A mnie się wydawało, że wołałabyś robić wszystko, byle się ze mną nie
spotykać.
- Wiesz, na początku słabo się znaliśmy, ale po tych dramatycznych chwilach, przez
które razem przeszliśmy, teraz poradzimy sobie ze wszystkim - powiedziała Lilly.
- Tak myślisz? Nawet z dużą grupą przyjaciół? - Charlie wskazał łyżeczką drzwi.
Do Sandy's weszli znajomi, z którymi Lilly zwykle się tu spotykała: Kelly, Tracy,
kilku chłopaków z drużyny futbolu amerykańskiego, kilku piłkarzy i Bryan Bassani!
Ratunku, gdyby tylko podłoga mogła się teraz rozstąpić i pochłonąć ją żywcem! Lilly
powoli wytarła serwetką usta, Nie wstydziła się tego, że ktoś zobaczy ją z Charliem, ale po
prostu nie mogła zrozumieć, dlaczego za każdym razem, kiedy się z nim spotykała, wpadali
na Bryana. Gotów pomyśleć, że łączy ją z Charliem coś poważnego i dlatego nie warto sobie
nią zaprzątać głowy. Jak tak dalej pójdzie, nigdy nie pozna się bliżej z Bryanem!
Położyła serwetkę na stole.
- Przywitam się z nimi i zaraz wracam, dobrze?
- Nie ma sprawy - powiedział Charlie, wstając. - Idę z tobą.
Lilly nie wiedziała, co zrobić, W sumie dobrze się z nim bawiła, więc nie wypadało
powiedzieć, żeby spadał. Jak mu wytłumaczyć, że w tym momencie ma beznadziejne
wyczucie czasu? Lilly podeszła do Tracy i Kelly, świadoma, że ma za plecami Charliego, a
Bryan, z którym umówiła się na sobotę, nie spuszcza z nich oka.
- Hej! Cześć, jak leci? Znacie Charliego, prawda?
Charlie kiwnął na przywitanie głową.
- Co słychać w gastronomii? - zapytał Bryana.
Musisz mu przypominać, że nas tam widział? Lilly omal nie krzyknęła tego na głos.
Spanikowana spojrzała na Tracy.
- W porządku - odparł chłodno Bryan.
- Chybabym umarł, gdybym musiał się tak ubierać. Ta koszula... moja mama nosi
podobne.
Bryan spojrzał na niego ponurym wzrokiem.
- Lepsze to niż noszenie brudnego kombinezonu czołganie się pod samochodami -
odciął się.
- Tak sądzisz?
- Kelly, co robisz wieczorem? - próbowała ratować niezręczną sytuację Lilly. Nie
chciała, żeby Charlie i Bryan ze sobą rozmawiali, a tym bardziej żeby się kłócili. Jej życie
było już wystarczając skomplikowane.
- Przeszkadza ci, że pracuję w warsztacie? O co ci chodzi? Zmierdzi ci taka robota?
- Nie, nie mam nic przeciwko warsztatom. - Bryan wzruszył ramionami. - O ile ktoś
lubi ociekać smarem, Ja tam wolę...
- Biegać z tacą i częstować gości sushi? - przerwał mu Charlie. - Och, to naprawdę
ambitne zajęcie.
- Hej, chłopaki - wtrąciła się nerwowo Lilly. Dlaczego Charlie obraża Bryana? A
Bryan? Ma jakiś problem czy co?
- Lilly, nasze lody się topią - powiedział do niej Charlie. - Wracasz do stolika?
- Zaraz, na razie chcę porozmawiać z przyjaciółmi. - Jakim prawem odrywał ją od jej
towarzystwa? Tylko dlatego, że nie dogadywał się z Bryanem?
- Lilly, o której mam po ciebie w sobotę przyjechać? Może być szósta? - zapytał
Bryan.
- OK, może być o szóstej. Zaraz do was wracam.
Lilly szarpnęła Charliego za rękaw i pociągnęła go do ich stolika. - Co ty wyprawiasz?
- zapytała ostro.
- Po prostu nie lubię tego gościa - przyznał się Charlie.
- Ale ja go lubię. Byłoby miło, gdybyś nie obrażał moich przyjaciół!
- On mnie pierwszy obraził - mruknął Charlie.
Lilly załamała ręce.
- Co ty, masz dwanaście lat? Nie potrafisz się dogadać z ludzmi, którzy się od ciebie
różnią?
- Z takimi zakochanymi w sobie snobami nie potrafię.
- Bryan wcale taki nie jest.
- Taaa, jasne. - Charlie pokręcił głową. - Otwórz oczy i się przyjrzyj.
- Właśnie się przyglądam i widzę przed sobą głupiego nadętego malkontenta! -
warknęła Lilly i chwyciła swoją dżinsową kurtkę, wiszącą na oparciu. - Wrócę z nimi, dzięki.
- Lilly, zaczekaj. Nie chciałem być...
- Za pózno! Posłuchaj, było miło, ale się skończyło. Rozstrzygnęliście swój zakład,
więc nie musimy się więcej spotykać. - Lilly odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do
stolika, przy którym siedział Bryan z resztą towarzystwa. Kilka sekund pózniej zobaczyła, że
Charlie wyszedł.
W piątek, w połowie długiej przerwy, Charlie zauważył Lilly w szkolnej kafeterii.
Było mu okropnie przykro, że poprzedniego wieczoru tak się zachował. Czy to jego wina, że
zrobił się zazdrosny, kiedy zobaczył, jak Lilly ucieszyła się na widok tego całego Bryana?
Teraz jednak chciał ją przeprosić. Nie lubił rozstawać się w taki sposób. Myślał, że między
nim a Lilly zaiskrzyło, że to uczucie nie miało nic wspólnego z zakładem. Najwyrazniej się
pomyliłeś, koleś, pomyślał. Jedna wielka pomyłka.
Zdobył się na odwagę i ruszył w stronę stolika Lilly. W tym samym momencie
dziewczyna wstała i zaczęła iść w jego kierunku. Ekstra! Nadajemy na tych samych falach,
pomyślał z podnieceniem.
- Cześć, Lilly - uśmiechnął się, kiedy podeszła bliżej.
- Cześć, co u ciebie, Charlie?
- Wszystko OK. Posłuchaj, chciałem ci opowiedzieć coś zabawnego. Nie uwierzysz.
- Super, tylko że nie mogę teraz rozmawiać.
- Zajmę ci tylko minutkę. Po pierwsze, chciałem...
- Charlie, nie mam ani minutki - odparła z irytacją w głosie. - Spieszę się. Muszę coś
sprawdzić w pokoju zebrań. Chyba wiesz, że przygotowujemy bal - ucięła i nie zatrzymując
się, wyszła na korytarz.
Charlie jeszcze przez chwilę stał na środku kafejki, tarasując przejście. Spotkanie z
Lilly było jak kubeł zimnej wody. Był gotów wyznać jej swoje uczucia, a tymczasem ją
interesowały wyłącznie dekoracje na bal.
Bal. Charlie wykrzywił się na samą myśl. Prędzej padnę trupem, niż dam się przyłapać
na jakichś kretyńskich szkolnych tańcach w udekorowanej sali. Lilly pewnie wybierała się z
Bryanem. No cóż, będą się świetnie bawić, rozglądając się wokół siebie w przekonaniu, że są
lepsi niż cała reszta.
A więc potwierdziło się moje pierwsze wrażenie o Lilly, pomyślał. To płytka i
powierzchowna dziewczyna. Charlie miał teraz pewność, że wczoraj wieczorem nie
żartowała. Nie miała zamiaru się z nim więcej spotykać.
XIII
Lilly wyglądała tak, jakby przez dwie godziny stała przed wielkim wentylatorem. I to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl