[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie bądz naiwna. Moi ludzie wkroczyli do akcji, kiedy tylko dowiedziałem
się, że jesteś w ciąży.
- Twoi ludzie? - Było jeszcze gorzej niż myślała.
Nawet nie zajął się tym osobiście. Chociaż dlaczego miał to robić, skoro miał
na swoje usługi zastęp podwładnych?
- Nie przegapiłem niczego. Codziennie otrzymywałem raport na twój temat.
- Od swoich szpiegów.
- Sądzisz, że mógłbym opuścić kobietę, która prawdopodobnie nosiła moje
dziecko?
- Hana jest twoją córką - powiedziała, urażona, że w ogóle mógł w to wątpić.
- Twoją córką - powtórzyła, zastanawiając się, czy Khal wie, co to znaczy być ro-
dzicem.
- W kraju toczyła się wojna - przypomniał jej.
Miała wrażenie, że są sobie kompletnie obcy.
- Mogłeś do mnie zadzwonić.
- Sugerujesz, że powinienem był swoich ludzi wystawić na niebezpieczeń-
stwo. Chyba wystarczy, że przez tyle czasu nie mogłem zobaczyć swojego dziecka.
Nie potrzebuję wymówek. Uczyniłem wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić
tobie i moim poddanym bezpieczeństwo.
- Ale sposób, w jaki sposób to zrobiłeś...
- Chodzi ci o testy? To bardzo ważne. Hana nie jest zwykłym dzieckiem.
- Każde dziecko jest wyjątkowe.
- Masz rację, ale tak czy siak musiałem się upewnić. Dlatego dla twojego
bezpieczeństwa i mojego spokoju, cały personel medyczny asystujący przy poro-
dzie został zatrudniony przeze mnie. Powinnaś być mi wdzięczna. Jak mogłaś my-
S
R
śleć, że odwrócę się od matki mojego dziecka?
- Mogli mi o tym powiedzieć.
Cała ta intryga zdała jej się czymś tak strasznym, że wolałaby, żeby w ogóle
się nimi nie interesował. Choć rozumiała jego wyjaśnienia, podstęp sprawił, że po-
czuła się jak naczynie, w którym złożono cenne królewskie dziecko.
- Przestań - wyjąkała, zakrywając oczy. - Nie mów już nic. Nie mogę znieść,
że mówisz o Hanie w ten sposób.
- To znaczy jak?
- Tak jakby nie znaczyła nic bez szlachetnej krwi płynącej w jej żyłach.
- Zanim mnie osądzisz, przyjrzyj się sobie. Jak długo zamierzałaś milczeć?
- Nikt w ambasadzie nie chciał mi podać twojego numeru.
W tym momencie limuzyna się zatrzymała. Khal wziął córkę na ręce i wy-
siadł.
W holu dla VIP-ów ze zdumieniem zobaczyła Faith.
- Wspominałaś o przyzwyczajeniach Hany. Zadbałem więc, żeby opiekunka
pojechała z nami.
- Faith jest czymś znacznie więcej. To moja przyjaciółka. Dziękuję...
Na twarzy Khala malowało się ogromne napięcie. Rozumiała, dlaczego po-
traktował Faith jak zwykłą służącą. Tak wyglądał jego świat. Jeśli zostanie przy
nim, będzie się musiał zmienić.
- Możemy gdzieś usiąść?
Przez chwilę wydawało się, że chętnie skorzysta z zaproszenia, ale potrząsnął
głową.
- Najpierw muszę przedstawić Faith załodze samolotu i przywitać się z do-
stojnikami...
Dostrzegła, że wszyscy już na niego czekają, ustawieni w rządku. Nieważne,
jak był zmęczony - obowiązek przede wszystkim.
Wrócił po dłuższej chwili i zapytał:
S
R
- Masz wszystko, czego ci trzeba?
- Tak, dziękuję. - Czemu muszą być wobec siebie tak beznadziejnie ceremo-
nialni?
Wskazała ręką fotel obok. Zawahał się, lecz usiadł.
- Zapytałeś, czemu nie zwróciłam się do ciebie o pomoc. Po prostu nic od cie-
bie nie chciałam. Uważałam, że to nie ma sensu.
- Miałaś prawo tego żądać.
Nie śmiała wyznać, że zwyczajnie stchórzyła. Przestraszyła się jego adwoka-
tów.
- Nie mogłabym dalej pracować w Khalifie, gdybym próbowała się przed tobą
ukrywać.
- A może nie miałaś dokąd pójść - zasugerował, po czym wstał, aby nalać coś
do picia.
- Mam rodzinę...
Wiedział dużo więcej, niż przypuszczała. Kiedy była w ciąży, zlecił szczegó-
łowe śledztwo. Nie chciał być brutalny, ale uznał, że pora skończyć z kłamstwami.
- Tak? To czemu do nich nie pojechałaś? Czemu nikt nie przyjechał do cie-
bie?
Odwróciła wzrok. Zrozumiała, że zna prawdę.
- Więc? Czy nie pora, żebyś powiedziała mi prawdę? Tyle mi o nich opowia-
dałaś. Na pewno bardzo się ucieszyli, kiedy usłyszeli o dziecku. Nie? Czy to dlate-
go nie spotkałaś się z nimi przez całą ciążę, ani nie pokazałaś im Hany?
Błękitne oczy wypełniły się łzami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]