[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niebezpieczn przygod , nie na k piel w lodowatej wodzie, lecz na niepokój o Annik .
Niech to licho porwie, przecie nie zale y mu na tej nic nie znacz cej dziewczynie, która mu na dodatek da a odpraw . Ona nic dla niego nie znaczy,
naprawd nic! A mimo to tak bardzo si o ni niepokoi!
ROZDZIA XIII
Czwórka studentów, która przez ca y rok nauki mia a k o-poty, eby wsta na czas, nast pnego ranka zerwa a si tak wcze nie, jak to bywa jedynie
wtedy, kiedy naprawd mogliby -my jeszcze pospa . Wszyscy byli troszk bladzi po nocnej przy-godzie, ale pe ni zapa u do dalszych poszukiwa .
Annika nalega a, e równie pójdzie, cho musia a podpiera si lask . Martin jej pomaga , nie przestaj c utyskiwa na brak rozs dku pacjentki.
Ona jednak za nic na wiecie nie opu ci aby tej najbardziej chyba podniecaj cej fazy bada .
Rona nigdzie nie by o wida , a oni nie chcieli go niepokoi . Nikt nie wiedzia , na jak wiele go sta . Powinien sam decydowa .
ugo stali wokó wysokiego kamienia, dyskutowali, porów-nywali z fotografi .
- Nie ma najmniejszych w tpliwo ci - stwierdzi a Tone.
Martin by znacznie mniej pewien.
- Szkoda, e nie zrobi em wi cej zdj w muzeum - narze-ka . - Trzeba by o sfotografowa kamie z ró nych stron.
- Jak móg by to zrobi ? - roze mia a si Annika. - Portier przecie natychmiast przybieg .
- To prawda. Mimo wszystko s dz , e to w nie ten kamie .
- Tylko e znaki ogamiczne zwrócone s ku morzu - powie-dzia Jorgen.
- I nic dziwnego - rzek a Annika. - Bo przecie statek ksi -cia Feornina musia pojawi si z tamtej strony.
Tone zachichota a z liwie.
- Annika nie przepu ci adnej okazji, eby nie wypowiedzie pi knego imienia swego ksi cia z marze . Hej! - zawo a, ma-chaj c r do postaci,
która wy oni a si w nie z lasu. - Ju wracasz ze spaceru? A my nie chcieli my ci budzi !
Na policzkach Anniki zap on y rumie ce. Otó i Ron, tak wygl da jego twarz. Od d szego czasu próbowa a j wywo w pami ci, ale bez
powodzenia.
To podobno oznaka, e cz owiek zaczyna by zakochany, kiedy tak nie mo e przypomnie sobie rysów obiektu swoich westchnie ...
Och, nie! To oczywista bzdura!
Martin informowa Rona, do jakich wniosków doszli.
- Jestem tego samego zdania co ty, Ron: Oni naprawd byli bardzo przebiegli.
- Teraz trzeba tylko okre li , jak trójk t by u ony - powiedzia a Tone energicznie.
- Ten kamie musia stanowi g ówny punkt - t umaczy Martin Ronowi i wszystkim, którzy chcieli go s ucha . - Nato-miast d bowa deska, czyli
uchwyt lektyki, zosta a znaleziona w miejscu, gdzie sta a obora.
- Stercza a, wystaj c z ziemi - rzek a Annika rozmarzona. - Musia a tak tkwi przez wiele stuleci.
- I powoli pokrywa y j coraz to nowe warstwy ziemi - do-rzuci a Tone.
Jorgen kiwa g ow .
- Co oznacza, e Feornin nigdy jej nie odnalaz . Mo e on po prostu nigdy tu nie dotar ?
- Och, to niemo liwe! Musia dotrze ! - zawo a Annika. - Tak bym chcia a, eby tu by . To naprawd romantyczne wie-dzie , e chodzimy po tej
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
samej ziemi, po której st pa pewien celtycki ksi przed blisko dwoma tysi cami lat.
- A gdzie si podziewaj wasi go cie? - zapyta Ron tym swo-im ostrym g osem, który zawsze burzy psychiczn równowag Anniki. - Pojechali ju ?
- Nie. Na razie pi , tak przynajmniej mamy nadziej - od-par Martin. - Nie chcieli my ich tu przyprowadza .
- Wczoraj byli my jednak zmuszeni opowiedzie im o zna-lezisku - poinformowa a Annika.
Ron powoli zwróci ku niej swoje zielone oczy.
- G upio zrobili cie - o wiadczy , ale my lami zdawa si b dzi gdzie indziej. - Teraz b dziecie mie k opoty. Uwa am, e powinni cie si ich
pozby .
- Nie jest to atwe - westchn a Annika.
- To zrzu cie ich z wysokiej ska y - powiedzia Ron.
Wszyscy wybuchn li miechem.
- Zemsta lektyki - powiedzia Martin. - Prawdziwy staro- wiecki krymina .
- Ja my , e wy bardzo przesadzacie z tym zagro eniem z ich strony - skrzywi si Jorgen. - A nawet je li uda oby si im odczyta runy przed nami,
to co?
Ron nie zada sobie trudu, eby mu odpowiedzie . Wci pa-trzy w oczy Annice, jakby chcia przekaza jej co wa nego.
Mo e chcia zapyta , czy nadal jest jego przyjació , czy te uleg a ju uwodzicielskiemu czarowi Martina? Annika nie wie-dzia a, czego on od niej
chce, i odczu a wielk ulg , kiedy w ko cu odwróci wzrok i zacz ogl da kamie .
Jorgen zastanawia si g no:
- A zatem stoimy przy jednym z wierzcho ków trójk ta. Obora le a tam. Patrz c z tego miejsca, jest to na prawo od do-mu. Gdyby za , e by to
trójk t równoramienny...
- Musimy to za - przerwa a mu Tone. - W przeciwnym razie ów Feornin mia by powa ne trudno ci z odnalezieniem wszystkich punktów.
- Tak. A wobec tego trzeci punkt musia si znajdowa na lewo od domu - rzek a Annika g osem dr cym z przej cia. - Trójk t nie móg by
skierowany na wprost, bo tam jest tylko morze.
Wszyscy przenie li wzrok ku wrzosowiskom. Wybór mieli niewielki. Ma e poletko, niegdy uprawiane, od dawna le o od ogiem, kilka
spoczywaj cych jeden na drugim g azów, które musia y spa tutaj z góruj cych nad okolic szczytów. I jesz-cze poros e traw fundamenty jakiego
niedu ego budynku.
- Czy wymierzy w ciwy trójk t? - zapyta Jorgen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]