[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ona miała lodowate dłonie. Gdy poczuł ten chłód, zrobiło mu się jej bardzo żal. Jeszcze
mocniej zapragnął opiekować się nią i ją chronić.
W napięciu patrzyła, jak wstawał. Próbowała przygotować się na to, że za moment ją
odrzuci, odejdzie, Kiedy jednak wziął ją na ręce, nie potrafiła ukryć zaskoczenia.
- Powinnaś bardziej mi ufać - szepnął.
Dopiero wtedy odetchnęła. Przytulił ją do siebie, pocałował w głowę, a potem zaniósł
do sypialni.
ROZDZIAA DWUNASTY
Przesyłka została dostarczona w oficjalny sposób. Przywiózł ją samochód firmy
kurierskiej kontrolowanej przez Deboque'a. Na szarym kartonie widniał adres zwrotny ciotki
Hannah oraz wyrazny napis:  Ostrożnie .
Jedyny problem polegał na tym, że przy odbiorze była Eve.
- Ach, co za niespodzianka! - cieszyła się, oglądając pudło ze wszystkich stron. - To
pewnie gwiazdkowy prezent. Nie otworzysz?
- Przecież to jeszcze nie święta. - Hannah z uśmiechem schowała paczkę do szafy.
Przy pierwszej nadarzającej się okazji miała ją przekazać Reeve'owi.
- Ależ Hannah, jak możesz podchodzić do tego tak obojętnie? - Eve zaczęła nerwowo
krążyć po pokoju. Od kilku dni była rozdrażniona. - Czy przed Gwiazdką nigdy nie szperałaś
po szafach w poszukiwaniu prezentów?
- Nigdy. - Hannah spokojnie układała w wazonie kwiaty, które od niej dostała. - Po co
miałam sobie psuć radość świątecznego poranka?
- Zupełnie cię nie rozumiem. - Eve wzruszyła ramionami. - Słuchaj, a może chociaż
zajrzymy do środka?
- Nie - powiedziała zdecydowanie. - Zresztą i tak wiem, co tam jest. Kilka tuzinów
domowych ciasteczek, twardych jak kamień. Ciotka Honoria nie lubi zaskakiwać.
- W ogóle nie czuję, że to Boże Narodzenie - westchnęła smętnie Eve. - Niby
wszystko jest jak trzeba, choinka, prezenty, ale jakoś nie ma atmosfery.
- Tęsknisz za domem?
- Za domem? Nie. Przecież tu jest mój dom. Wszystko przez te nerwy. Aleks próbuje
mnie chronić, udaje, że jest normalnie, ale ja i tak wiem, co się święci. Nawet Bennett, kiedy
z nim rozmawiam, jest nieobecny duchem. Hannah, to się musi skończyć. Nie mogę znieść,
że ludzie, których kocham, tak bardzo się męczą.
- Chodzi ci o Deboque'a, prawda? - Nie mogła udawać, że nie ma o niczym pojęcia.
- Właśnie. Wiesz, ja nawet nie potrafię pojąć, jak człowiek może być aż tak zły i
okrutny.
- Większość z nas nie potrafi pojąć istoty zła. Najważniejsze mu się nie dać. Nie
pozwolić, żeby zniszczyło nas i nasze życie.
- To prawda - przytaknęła. - Wesz, dla mnie gorsze od strachu jest przeczucie, że
Deboque nie spocznie, póki nas całkiem nie zniszczy. Nienawidzę bezradności. Gdybym
tylko mogła, naplułabym mu w twarz.
- Rozumiem, co czujesz. - Hannah przysięgła sobie, że przy pierwszej okazji zrobi to
w jej imieniu.
- Eve, może pójdziemy do sali balowej? - zaproponowała, chcąc zająć jej myśli czymś
innym - Chciałabym ci jakoś pomóc w przygotowaniach. - I odciągnąć cię od paczki w mojej
szafie, dodała w myślach.
- Dobrze, ale przedtem musimy wstąpić do mnie.
- Eve uśmiechnęła się tajemniczo. - Mam dla ciebie prezent.
- Prezenty daje się w pierwszy dzień świąt - przypomniała jej, gdy szły w stronę
książęcych apartamentów.
- Dobrze, dobrze - śmiała się Eve. - Mój prezent nie może czekać - dodała. Nie
wspomniała o tym, że dzięki niemu chciała choć na chwilę zapomnieć o własnych
problemach. Doktor przestrzegał ją, że silny stres może być grozny dla dziecka. - Przecież
wiesz, że księżnej się nie odmawia. Zwłaszcza gdy jest w ciąży.
- Sprytnie to sobie wymyśliłaś. Czy dobrze zrozumiałam, że Gabriella przyjeżdża dziś
po południu?
- Tak. Z całą rodziną.
- Doskonale.
Odetchnęła z ulgą. W zamieszaniu łatwiej będzie przekazać pakunek Reeve'owi.
- Czy Bennett schował już do sejfu swój największy skarb? - zapytała lekko.
- Skarb? Ach, masz na myśli jo - jo. - Wchodząc do salonu, Eve po raz pierwszy od
dawna czuła się odprężona. - Obawiam się, że nie miał na to czasu. Przez tę nieszczęsną
awanturę z Debokiem jest jakiś nieswój. Powinien być w siódmym niebie, bo wreszcie udało
mu się przeforsować projekt, o który bardzo długo walczył. A on wygląda jak z krzyża zdjęty.
Obawiam się, że nie śpi po nocach.
- O jakim projekcie mówisz? - zainteresowała się Hannah, idąc za nią do garderoby.
- Bennett bardzo kocha dzieci. Działa w organizacji pomagającej upośledzonym i
kalekim maluchom. Przez ostatnie pół roku namawiał zarząd muzeum, żeby zgodził się
dobudować specjalne skrzydło, przeznaczone dla najmłodszych. W końcu udało mu się
uzyskać zgodę. Nie wspominał ci o tym?
- Nie, nie wspominał.
- Musisz go poprosić, żeby pokazał ci projekty. Zrobił je na własny koszt. Chciał, żeby
było dużo światła i przestrzeni, w której dzieciaki czułyby się swobodnie. Członkowie
zarządu bardzo się krzywili, kiedy przedstawiał im swoje pomysły. Nie mieściło im się w
głowie, że dzieci mogłyby dotykać rzezb, a zamiast Rubensów i Renoirów oglądać ilustracje
do ulubionych bajek.
- Nie miałam pojęcia, że Bennett angażuje się w takie sprawy... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl