[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rodzaju słusznej dumy, mogąc zapoznać to zabawne
stworzenie z cudami cywilizacji Chemów.
- Głosem lub za naciśnięciem guzika wybiera się
po\ądany okres i tytuł - instruował ją. - Ale
najpierw, przyciskając ten tester, łączysz się z
kanałem archiwum.
Pokazał pomarańczowy guziczek w prawej poręczy
fotela. Nacisnął, aby zademonstrować, jak wygląda
to w praktyce.
- Gdy tylko wybierzesz odpowiednią historyjkę,
mo\esz startować z projekcją.
Nacisnął biały guziczek z lewej strony. Owalną scenę
wypełniła ci\ba stworzeń mniej więcej czterokrotnie
ni\szych od przeciętnego człowieka. Tłum
promieniował dzikim podnieceniem.
Encefalograficzna sieć przekazu przenosiła je wprost
do świadomości widzów. Gdy uderzył w nią wir
emocji, Ruth drgnęła.
- Uczestniczysz w \yciu uczuciowym
przedstawionych tu osób - wyjaśnił Kelexel. - Jeśli
uwa\asz, \e emocje są zbyt silne lub nieprzyjemne,
mo\esz nastawić ich natę\enie tym pokrętłem.
Obrócił wykalibrowany pierścień wpuszczony w
poręcz fotela. Niezwykłe podniecenie natychmiast
opadło. Tłum stanowił mieszaninę kolorów. Stary
krój, błękity, czerwienie, brudne szmaty na
ramionach i stopach, trójgraniaste kapelusze,
czerwone kokardy. Cała scena sprawiała wra\enie
zupełnie autentycznej, było w niej coś znajomego:
głuche, ostre uderzenia bębnów pochwyciły Ruth
tak, i\ jej serce zaczęło bić rytmem nagle o\ywionej
przeszłości.
- Czy to prawdziwe? - spytała.
- Prawdziwe? - powtórzył Kelexel. - Có\ za osobliwe
pytanie. W pewnym sensie, jest to... autentyczne. To
wszystko kiedyś się ju\ wydarzyło i w tej chwili po
prostu od\yło na nowo. Dziwne, nigdy się nad tym
nie zastanawiałem.
Tłum zaczął biec. Spod długich sukien kobiet
wyłaniały się raz po raz brązowe stopy. Z odgłosami
tupotu tysiąca nóg pojawił się odór potu oraz ostry
smród rozgrzanych, nie mytych ciał. Nagle w polu
widzenia pozostały jedynie biegnące nogi. Potrącali
się i wpadali jeden na drugiego, przeskakiwali przez
zdeptane trawniki, podskakiwali po kocich łbach.
Tworzyli jeden, zgrany organizm - fascynujące
uosobienie ruchu.
Teraz mieli panoramiczny widok na wysokie mury.
Rozległy się pierwsze strzały. Tłum ruszył na szarą
masę kamienia.
- Zdaje się, \e chcą zdobyć jakąś cytadelę - zauwa\ył
Kelexel.
- Bastylia - wyszeptała Ruth. - To przecie\ Bas-
tylia...
Była jak zahipnotyzowana. Oglądała szturm na
Bastylię i niewa\ne, jaki był dzisiaj dzień. Tu, przed
nimi był właśnie 14 lipca 1789, a te gorące okrzyki
przemieszane z siarczystymi przekleństwami, to
słowa historycznej rzeczywistości.
Chwyciła za poręcz fotela. Cała dr\ała.
Kelexel sięgnął za jej plecami, przycisnął szary
guziczek po lewej stronie i cała scena zbladła, a
pózniej rozmyła się
i znikła.
- Tak, przypominam sobie tę historyjkę - rzekł w
zamyśleniu. - To jedna z najlepszych produkcji
Fraffma, w swoim czasie odniosła spory sukces.
Pogłaskał ją po włosach.
- Czy ju\ rozumiesz, jak to funkcjonuje? Ręką
wskazał na rząd przycisków.
- Tutaj jest regulator ostrości, tutaj intensywności.
Pantovivor obsługuje się całkiem łatwo. Mam
nadzieję, \e dostarczy ci wiele przyjemności i
pewnego urozmaicenia.
Odwróciła głowę spoglądając na Kelexela ze
zdumieniem w oczach: szturm na Bastylię jedną z
produkcji Fraffina! Owszem, wiedziała, kto kryje się
za tym imieniem; objaśniono jej organizację oraz
metody pracy kreocentrum.
Kreocentrum! A\ do tej chwili nie zadała sobie trudu
rozszyfrowania znaczenia tego pojęcia.
- Mam jeszcze coś do roboty - powiedział Kelexel. -
Tymczasem zostawiam cię sam na sam z rozrywkami
pantovivoru.
- Myślałam, \e zostaniesz na dłu\ej - rzekła z
rozczarowaniem w głosie. Nie chciała pozostawać
sama z tą piekielną maszyną. Pantovivor kojarzył się
jej jednoznacznie z narzędziem strachu; klucz do
skarbca rzeczy zakazanych, których nie mogła
smakować. Czuła, \e rzeczywistość pantovivoru po
prostu ją pochłonie. Była to niebezpieczna zabawka -
nie umiała jej kontrolować, a zarazem nie potrafiła
się bez niej dłu\ej obyć.
- Zostań, proszę - ujęła go za rękę.
Kelexel zawahał się przez moment, lecz przecie\ miał
swoje własne plany. Wreszcie nadszedł czas, kiedy
powinien zająć się zaniedbanymi obowiązkami
natury zawodowej.
- Przykro mi, ale naprawdę muszę ju\ iść. Wrócę,
gdy tylko będę mógł.
Zrozumiała, \e nie zdoła go przekonać. Opadła na
fotel, mając przed sobą kuszącą maszynę. Kelexel
wyszedł i została sama. Po dłu\szej walce oparła się
pokusie i za\ądała stanowczym głosem.
- Najnowsza historyjka z bie\ącej produkcji.
Pośrodku pola widzenia ukazał się niebieski
świetlisty punkcik, który wkrótce rozrósł się w białą
plamę na czarnym tle. Nagle ujrzała mę\czyznę. Stał
przed lustrem i golił się staromodną brzytwą.
Przestraszyła się.
Przed nią stał Anthony Bondelli, adwokat jej ojca.
Ze zdumienia wstrzymała oddech. Miała wra\enie,
\e Bondelli za chwilę obróci się i zdemaskuje ją jako
podglądacza. Jednak adwokat stał plecami do niej, a
jego twarz była widoczna jedynie w postaci
lustrzanego odbicia. Był opalony, miał gładkie
czarne włosy z wysoką łysiną. Nad małymi ustami
widać było du\y, ostry nos, a pod nim starannie
przycięty wąs. W porównaniu z resztą twarzy
podbródek był zbyt szeroki i masywny, na co ju\
wcześniej niejednokrotnie zwracała uwagę. Z całej
postaci emanowało uczucie sennego
samozadowolenia. Ruth poczuła specyficzny zapach
łazienki: woń wilgotnego mydła, kremu do golenia i
pasty do zębów. Realizm tej sceny był tak
sugestywny, i\ usiadła sztywno w swym fotelu,
starając się cicho oddychać, aby Bondelli nie
zauwa\ył, \e go szpieguje. Wkrótce w drzwiach
ukazała się jego \ona, jeszcze w podomce.
Ruth jakby nagle coś przeczuła; chciała wyłączyć
piekielną maszynę, lecz nie starczyło jej na to siły.
Marge Bondelli była miłą osobą; mo\e zbyt
upodobniła się do dawnych matron. W tej chwili jej
twarz ścięła się w maskę szoku.
- Tony!
Bondelli opuścił rękę z brzytwą, pochylił się do
lustra i wykrzywił się, jednocześnie napiąwszy skórę,
by zbadać czy się nie zaciął.
- Co takiego?
Niebieskie oczy Marge sprawiały wra\enie, jakby
odlano je ze szkła.
- Joe Murphey wczoraj wieczorem zabił Adelę...
- Nie!
Bondelli upuścił brzytwę do zlewu, obrócił się i
wyrwał z rąk \ony gazetę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl