[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I właśnie Cala poznałam przez kuzyna.
-" ...który poślubił moją siostrzenicę - dodała pani
Batelle.
- Hm... Historia jak z jakiejś staroświeckiej powieści.
114 " TYLKO NIE BLIyNITA!
- Dee pokiwała głową. - A właśnie, gdzie jest nasz drogi
Cal?
- Cal? Na zebraniu.
- A panie opiekujÄ… siÄ™ dzieckiem? Dlaczego akurat
w tym domu? ZnajÄ…c Cala i jego stosunek do dzieci, wszy­
stkiego spodziewaÅ‚abym siÄ™ w jego domu, ale nie nie­
mowlÄ…t.
Pani Batelle ulotniÅ‚a siÄ™, korzystajÄ…c z tego, że zadzwo­
nił telefon. Annie została sama na placu boju.
- Tak się złożyło. Obiecałam, że przypilnuję małej,
a zapomniałam, że muszę wyjść i nie miałam akurat z kim
jej zostawić. No, czas już na nas. - Annie spojrzała na
ErikÄ™. - Idziemy do domu.
- Mieszka pani w sÄ…siedztwie?
Annie z trudem zachowywaÅ‚a przytomność umysÅ‚u. By­
ła wystarczająco zdenerwowana całą sytuacją i bez pytań
ciotki Dee, która w dodatku przeszywała ją świdrującym
spojrzeniem.
- Niedaleko. Teraz idÄ™ do kuzyna, mieszka trzy prze­
cznice stÄ…d.
- Jakie ładne dziecko. - Dee badawczo przyjrzała się
Erice. - Ma takie śliczne, niebieskie oczy.
- Jakbym widziaÅ‚a swojego kuzyna. Skóra zdjÄ™ta z oj­
ca. - Annie z trudem zdobyła się na uśmiech.
- Pani i Cal ciągle tworzycie parę? - Dee nie dawała za
wygranÄ….
- Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi... Przepraszam, ale
już naprawdę na mnie czas.
- Sądzi pani, że to stosowna pogoda na mały nawet
spacer? Maleństwo nie wydaje mi się zbyt ciepło ubrane.
W końcu mamy już połowę listopada! Znam się trochę na
TYLKO NIE BLIyNITA! " 115
tym, sama jestem matką... Wie pani, mój Glen, kiedy był
mały...
Annie zastanawiaÅ‚a siÄ™, jak przerwać ten potok wymo­
wy, gdy, na szczęście, pani Batelle przyszła jej z pomocą.
- Pani Frame! - zawołała, wyłaniając się z korytarza.
- Właśnie przywiezli z restauracji zamówione przez panią
dania. Czy mogłaby pani do nich zejść, bo nie są pewni, czy
siÄ™ nie pomylili?
- Pomylili siÄ™? Nie cierpiÄ™ takich pomyÅ‚ek. - Dee zacis­
nęła cienkie wargi. - A zatem do widzenia, droga pani
Valenti. Musimy kiedyś umówić się na obiad i spokojnie
porozmawiać. O Calu, o dzieciach - zdaje się, że mamy
dużo wspólnych tematów.
Dee skinęła dÅ‚oniÄ… na pożegnanie i poszÅ‚a za paniÄ… Ba­
telle. Annie westchnęła z ulgą. Przycisnęła Erikę do piersi
i czym prędzej opuściła niebezpieczne rejony. Na szczęście
Cal czekał w samochodzie kilkadziesiąt metrów od domu.
Pokrótce zrelacjonowała mu rozmowę z ciotką.
- Nie sądzę, żeby uwierzyła w to, co jej opowiedziałam
- zakończyła.
- Niedobrze - przyznaÅ‚ Cal. - W dodatku rodzice minÄ™­
li mnie, skrÄ™cajÄ…c samochodem do garażu. Nie jestem pe­
wien, czy ojciec nie zauważył Erika.
- No, to wszystkiego najlepszego! -jęknęła Annie.
- Gdzie jedziemy?
- Mam apartament w mieście. Zadzwonimy stamtąd do
Charley i poprosimy, żeby natychmiast wracała z Nowego
Jorku.
ROZDZIAA
8
Cal ze słuchawką w ręku stał w progu drzwi do kuchni.
Przed oczami miał niecodzienny widok: oto w salonie na
kanapie siedziała kobieta, tuląc w ramionach małe dziecko.
Niezwykłości sytuacji nie odbierał fakt, że tą kobietą była
dobrze mu znana Annie. Po niebieskich Å›pioszkach, w któ­
re było ubrane niemowlę, poznał, że to Erik. Chłopczyk
zaczÄ…Å‚ wymachiwać maÅ‚ymi rÄ…czkami i gaworzyć, co An­
nie przyjęła uśmiechem. Tę rozczulającą scenę oświetlały
wpadające przez okno promienie słońca. Cal z niejakim
zdziwieniem odkrył, że niemal się wzruszył.
- Wcale nie chce mu siÄ™ spać - powiedziaÅ‚a Annie, uno­
sząc wzrok. -Przeciąga się, jakby chciał usiąść. Spójrz tylko.
Ujęła dziecko pod ramionka i posadziÅ‚a sobie na kola­
nach. Erik zakwilił radośnie.
- Dodzwoniłeś się?
- Tak.
- I co? Wszystko w porzÄ…dku? Wraca?
- Tak, ale... To znaczy... - Cal uciekł spojrzeniem
w bok.
TYLKO NIE BLIyNITA! " 117
- Jak to? Nie zamierza przyjechać?
- Nie potrafiÄ™ odpowiedzieć na to pytanie. Nie rozma­
wiaÅ‚em z niÄ… bezpoÅ›rednio: zostawiÅ‚a nagranÄ… na automa­
tycznej sekretarce wiadomość, że ona i Rick- są na dobrej
drodze do całkowitego porozumienia i że niedługo sama się
odezwie. Na razie wyjechali, by pobyć wyÅ‚Ä…cznie we wÅ‚as­
nym towarzystwie.
- Wyjechali? Gdzie?
- Tego wÅ‚aÅ›nie nie wiem. - Cal rozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce. - Pra­
wdopodobnie do wiejskiego domku gdzieÅ› pod miastem,
w każdym razie tak sądzę. Niestety, Charley nie zostawiła
adresu.
- To fatalnie. Jeżeli się odezwie, myśląc, że zastanie cię
w domu, a telefon odbierze ciotka...
- Już dzwoniłem do domu i zapowiedziałem pani Ba-
telle, żeby nie pozwoliła Dee odbierać telefonów: obiecała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl