[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się stało.
Nie mogłam wykrztusić słowa. Siedziałam jak skamieniała, wpatrując się w Erika. Jego twarz była piękną, lecz nieczytelną
maską - przynajmniej dopóki się nie odezwał, bo wtedy beznamiętność przeszła w niesmak, a jego głęboki, wyrazisty głos kipiał
szyderstwem.
- Sama im powiesz, k o c h a n i e, czy ja mam to zrobić?
Chciałam coś powiedzieć, zawołać, żeby przestał, błagać go o wybaczenie, skomleć, że miał rację, a ja myliłam się tak
bardzo, że aż mnie od tego zemdliło. Ale zdołałam tlyko wyszeptać "nie" tak cichutko, że Damien chyba nawet nie usłyszał.
Wkrótce się zorientowałam, że nawet gdybym krzyczała, niczego by to nie zmieniło. Erik przyszedł tu, żeby się na mnie
odegrać, i nic nie mogło go przed tym powstrzymać.
- Dobrze. Więc ja im powiem. - Zmierzył każde z nich zimnym spojrzeniem. - Nasza Zoey pieprzy się z Lorenem Blakiem.
- Co?!! - wykrzyknęły chórem Blizniaczki.
- Niemożliwe - rzekł Damien.
- Nieee... - wyjąkał Jack.
Afrodyta milczała.
- A jednak. Widziałam ich. Dziś. W sali rekreacyjnej. Wiecie, wtedy, kiedy wy myśleliście, że jest taka przygnębiona z
powodu mojej Przemiany. No właśnie, Zoey, strasznie byłaś przygnębiona. tak bardzo, że aż musiałaś ssać krew Blake'a i
ujeżdżać go jak konia.
- Lorena Blake'a? - wykrztusiła z absolutnym niedowierzaniem Shaunee.
- Pana Ponętnego? Faceta, którego przez cały semestr miałyśmy ochotę zjeść jak czekoladkę? - Erin rzuciła mi zdumione,
przerażone spojrzenie, idealnie współgrające z tonem jej Blizniaczki. - Pewnie uważałaś nas za kompletne debilki!
- Właśnie. Czemu nic nie powiedziałaś? - zapytała Shaunee.
- Bo gdyby wam wyznała, jak bardzo się k o c h a j ą, nie byłybyście takie zachwycone, widząc, jak mnie wykorzystuje i
udaje, że jesteśmy razem, żeby tylko móc się potajemnie spotykać z Blakiem. Poza tym pewnie się ciszyła, że robi was w konia -
dodał wrednie Erik.
- Nie wykorzystywałam cię - powiedziałam do niego zaskoczona siłą własnego głosu. - A z was nigdy się nie śmiałam.
Przysięgam - zapewniłam Blizniaczki.
- Taaa, jakby twoje słowo było coś warte - prychnął Erik. - To kłamliwa dziwka. Wykorzystała was wszystkich tak samo jak
mnie.
- W porządku - rzekła Afrodyta. - A teraz ty się zamknij.
Parsknął śmiechem.
- Rany, ale odjazd. Jedna dziwka broni drugiej.
Afrodyta zmrużyła oczy i uniosła prawą rękę. Gałęzie dębu będące najbliżej Erika gwałtownie śmignęły w dół, wydając
ostrzegawcze skrzypienie łamanego drewna.
- Chyba nie chcesz znowu mnie zdenerwować, co? - zapytała. - Niby tak się troszczysz o Zoey, a rzuciłeś się na nią jak
wyleniały pies, bo zraniła twoje małe ego. Coś o tym wiem, więc mogę zapewnić, że naprawdę jest ono malutkie. Zrobiłeś, co
chciałeś, a teraz wypad stąd.
Błękitne oczy Erika znów powędrowały w moją stronę i przez moment dostrzegłam w nich dawnego wspaniałego faceta,
który niemal się we mnie zakochał, ale po chwili obecny w jego spojrzeniu ból zabił resztki łagodności.
- Nie ma sprawy. Spadam - oznajmił i oddalił się.
Spojrzałam na Afrodytę.
- Dzięki - mruknęłam.
- Nie ma za co. Pamiętam, jak to jest, kiedy człowiek robi coś kompletnie pojebanego i wszyscy w kółko mu to wypominają.
- Naprawdę byłaś z Blakiem? - zapytał Damien.
Skinęłam głową.
- Ja pier... - zaczęła Shaunee.
- ...dzielę - dokończyła Erin.
- On jest naprawdę bardzo przystojny - wtrącił Jack.
Wzięłam głęboki oddech.
- Loren Blake to największy pierdolony palant, jakiego znam! - wypaliłam.
- Aał. Zaklęłaś - zauważyła Afrodyta.
- Chodziło mu tylko o seks? - próbował zgadywać Damien, znów klepiąc mnie po ramieniu.
- Niezupełnie. - Umilkłam i przetarłam dłonią twarz, jakbym przywoływała jakś magię, która pomoże mi znalezć właściwe
słowa. Czas powiedzieć im o Stevie Rae. %7łałowałam, że nie miałam czasu przećwiczyć swojego wystąpienia. Zerknęłam na
Afrodytę, pochwyciłam jej wzrok i poczułam idiotyczne zadowolenie z jej obecności. Ona przynajmniej mogła potwierdzić moją
prawdomówność, może nawet pomóc Damienowi i Blizniaczkom w zrozumieniu sytuacji.
Nagle od strony muru za moimi plecami dobiegł dziwny dzwięk. Nie byłam pewna, czy rzeczywiście go słyszę, póki Damien
nie spojrzał mi przez ramię.
- Co to? - zapytał.
- Furtka! - rzekła Afrodyta. - Otwiera się!
Potworne przeczucie schwyciło mnie za gardło. Wstałam właśnie, wywołując głośny protest Nali i zdziwione spojrzenia
Blizniaczek, gdy zza otwierającej się furtki dobiegł głos Stevie Rae.
- Zoey? To ja!
Rzuciłam się do furtki wrzeszcząc:
- Nie, Stevie Rae! Zostań tam!!!
Ona jednak zdążyła wejść i przyglądała mi się ze zmarszczonym czołem.
- Zoey, przecież... - zaczęła, po czym zamarła, dostrzegając pozostałych.
Stojąca obok mnie na ziemi Nala prychnęła gniewnie i rzuciła się na Stevie Rae, sycząc i plując jak wściekła bestia. Na
szczęścia miałam dość refleksu, żeby ją złapać, nim doskoczyła do ofiary.
- Nala, nie! To Stevie Rae! - zawołałam, walcząc z kotką i usiłując nie dać się podrapać ani pogryzć. Stevie odskoczyła i
przykucnęła przyczajona w cieniu pod murem. Jedyną jej częścią, którą widziałam wyraznie, były rozjarzone czerwone oczy.
- Stevie Rae? - zdławionym głosem odezwał się Damien.
- Spokój, Nala! - rozkazałam kotce, odrzucając ją i podchodząc do Stevie. Nie uciekła, ale sprawiała wrażenie, jakby w każdej
chwili mogła to zrobić. Wyglądała fatalnie. Twarz miała wychudłą i bladą, włosy skudlone i matowe. Tylko rozjarzone czerwone
oczy wyglądały zdrowo. A wiedziałam już, że ro nie jest dobry znak.
- Jak się czujesz? - zapytałam cichym, spokojnym głosem.
- Kiepsko - odparła, zezując ponad moim ramieniem i krzywiąc się. - Trudno mi znowu na nich patrzeć, zwłaszcza teraz, gdy
czuję, że tracę kontakt.
- Nie stracisz go - powiedziałam stanowczo. - Wez się w garść. Oni o tobie nie wiedzą.
- Nie powiedziałaś im? - Wyglądała, jakbym ją spoliczkowała.
- Długa historia - ucięłam szybko. - Czemu przyszłaś?
Zmarszczyła brwi.
- Napisałaś mi eskę, żebyśmy się tu spotkały.
Zamknęłam oczy, by odeprzeć kolejną falę bólu. Loren. Zabrał mój telefon. Wysłał wiadomość do Stevie. Albo, co bardziej
prawdopodobne, zrobiła to Neferet. Nie wiedziała, że tu będę, ale dzięki Lorenowi dowiedziała się, że moi przyjaciele nie mają
pojęcia o Stevie Rae. I że Loren wcale nie zamierzał przestrzegać Erika, by nikomu o nas nie mówił. Nie wątpiła, że chłopak
wpadnie w amok i opowie całemu światu, a przynajmniej naszej ekipie, co zobaczył. Przyłapanie w campusie Stevie Rae byłoby
ujawnieniem kolejnej mojej tajemnicy. Już słyszałam, jak wszyscy sobie myślą: "Czy zdołamy jeszcze kiedyś zaufać Zoey?", i
czułam, jak się ode mnie oddalają.
Dwa punkty dla Neferet. Zero dla Zoey.
Wzięłam Stevie Rae za sztywną rękę i choć musiałam ją mocno ciągnąć, ruszyłyśmy razem tam, gdzie stali Damien, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl