[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego skóry pod warstwami ubrania. Chwyciła pasek d\insów, \eby łatwiej go do
siebie przyciągnąć, tak jak to często robiła w przeszłości.
Tym razem jej dłonie natrafiły na coś obcego. Oszołomiona, wyrwała się
z jego objęć.
 Nosisz przy sobie broń.
 Zgadza się  odpowiedział zdławionym głosem, ale dodał ju\ z lekką
kpiną:  Trudno byłoby cię chronić, strzelając z procy.
Miał rację. Przekonał się, \e pod tymi wszystkimi be\ami ukrywała się
prawdziwa, gorąca Courtney. Ale co przez to udowodnił?
Czy to, \e pragnie jej bardziej ni\ jakiejkolwiek innej kobiety? śe kocha
całować jej usta? śe jej pocałunek potrafi go doprowadzić do punktu, od którego
nie ma odwrotu?
Wszystko prawda. Pozostawało pytanie, co na to poradzić.
 Zatrzymaj swoje pocałunki i swoją broń dla siebie  odezwała się
Courtney, jakby czytając w jego myślach.
Zdecydował się na jeszcze jedną próbę.
 Ten Fred naprawdę nie jest dla ciebie, nie widzisz tego?
 Nie, nie widzę.
 On zabije w tobie prawdziwą naturę.
 To niemo\liwe. Ty ju\ to zrobiłeś w Chicago.
 Niezle poszło  z zadowoleniem stwierdziła Muriel.
 W końcu się jednak pocałowali. Tak czy nie?  dodała, widząc, \e
Hattie kręci głową.
 Nie słyszałaś, co powiedziała? śe zabił w niej prawdziwą naturę. 
Ka\de słowo Hattie tchnęło smutkiem.
 Courtney lubi przesadzać.  Muriel wzruszyła ramionami.
 Ona wcią\ cierpi.
 A powinna dać sobie wreszcie spokój z tym rozdrapywaniem starych
ran. Słowo daję, ludzie są niemo\liwi. Wolałabym pracować ze zwierzętami, są
du\o rozsądniejsze.
 Zaczynasz mówić jak Betty.
 Niczym sobie nie zasłu\yłam na taką obrazę.
 Słyszałam to!  Ni stąd, ni zowąd pojawiła się Betty.
 Kiedy wy się tu kłóciłyście, ja zło\yłam kontrolną wizytę braciom
Zopo. Wirus, który zainstalowałyśmy w ich komputerze, radzi sobie całkiem
dobrze.
 Lubię kryminały jak ka\da normalna wró\ka, ale utrudnianie \ycia
kryminalistom nie nale\y chyba do zakresu naszych uprawnień.  Muriel z
powagą zmarszczyła brwi.
 Tak naprawdę nie mamy wyraznie określonego zakresu uprawnień 
pospieszyła z wyjaśnieniem Hattie.  Wcią\ nad tym pracujemy.
 Po co tyle gadania.  Betty wypięła dumnie pierś.
 Co jak co, ale kryminały to mój konik, poza tym potrafię logicznie
myśleć i wyciągać wnioski, czyli dedukować. Zamiast dzielić włos na czworo,
skoncentrujmy się na zadaniu. Chyba zdajecie sobie sprawę, \e balansujemy na
bardzo cienkiej linie. Musimy połączyć Ryana z Courtney, a jednocześnie
ochronić wszystkie osoby wmieszane w tę sprawę przed braćmi Zopo.
 Balansowanie nigdy nie było naszą mocną stroną  przypomniała
Muriel.  Właśnie dlatego mamy te wszystkie kłopoty...
Brutus stał w przestronnym, stylowo umeblowanym gabinecie swojego
brata. Gdzieś w tle rozbrzmiewała muzyka Wagnera, a on wycierał spocone
dłonie w workowate spodnie, które miał na sobie.
 Dotarłem do kogoś, kto słyszał, jak Anton opowiadał o swojej
siostrzenicy. Mieszka tu, w Oregonie.
 Ju\ wiesz, jak się nazywa?
 Niezupełnie.  Zdenerwowany Brutus przestępował z nogi na nogę. 
Temu człowiek powiedział, \e jej imię kończy się na  ie albo  y . Annie albo
Mary, albo Cathy, albo Stacy...
 Albo tysiąc innych.  Cezar przeciął dłonią powietrze, przerywając
Brutusowi wyliczankę.  Wiesz, ile \eńskich imion kończy się na  ie albo  y ?
 Nie. Chcesz, \ebym to sprawdził?
 Nie! Nie chcę, \ebyś to sprawdzał!  ryknął, waląc zaciśniętą pięścią w
blat mahoniowego biurka.  Chcę, \ebyś odnalazł drogocenną siostrzenicę Levy
i przywiózł ją do mnie w ciągu najbli\szych dwudziestu czterech godzin. A teraz
wynocha.
Brutus wyszedł. Miał nogi jak waty. Dwadzieścia cztery godziny.
Następna noc przy komputerze. Uznał, \e najwy\szy czas zatrudnić kogoś do
pomocy. Cezar nie mo\e się o tym dowiedzieć, musi więc znalezć kogoś spoza
ich kręgu.
Jedyną osobą, jaka przyszła mu na myśl, była Stella, kobieta, do której się
zalecał w tajemnicy przed Cezarem. Najsłodsza istota na ziemi, delikatny,
nieśmiały kwiatuszek. A te wszystkie plotki, \e jest oszustką, to wredne
kłamstwa. Kiedy Brutus nałgał jej, \e jest mened\erem inwestycyjnym w
powa\nej firmie, patrzyła na niego z podziwem.
Cezar nigdy nie patrzył na niego z podziwem. Prawdę mówiąc, nikt tak na
niego nie patrzył. Nie znał tego uczucia, dopóki w jego \yciu nie pojawiła się
Stella.
Kiedy poprosiła go na klęczkach, \eby pomógł Jimbo, jej ukochanemu
młodszemu bratu, i dał mu jakąś pracę, nie potrafił jej odmówić. Jimbo
przysięgał, \e  nie zadając \adnych pytań  zrobi wszystko, czego Brutus od
niego za\ąda. A więc Jimbo mo\e być najwłaściwszym facetem do pomocy.
Porwie siostrzenicę Levy, gdy tylko on ją namierzy. Miło jest mieć kogoś, kto
odwali za człowieka kawał brudnej roboty.
W godzinę po tym, jak Ryan ją pocałował, Courtney próbowała
bezskutecznie dojść do siebie. Schowała się w swoim pokoju, tak małym, \e
zaczęła odczuwać objawy klaustrofobii. Poza tym miała zrobić pranie, kupić coś
do jedzenia. Lodówka była całkiem pusta.
Z drugiej strony, jeśli nie ma jedzenia, Ryan te\ będzie głodny.
Przymusowy post dobrze mu zrobi. Potem jednak przypomniała sobie o jego
zapasach  w torbie na ubrania miał taką ilość chipsów i ciastek, \e udałoby mu
się na tym prze\yć a\ do zimy.
Najgorsza była jednak świadomość, \e nie ma szansy mu uciec  chyba \e
tak jak wujek spróbuje wymknąć się przez okno. Kiedyś mo\e by zaryzykowała,
ale dziś ju\ nie. Byłoby to nieodpowiedzialne.
Oczywiście Ryan upierałby się, \e nieodpowiedzialne było zatajenie
przed nim wiadomości od wujka. Ale ją obowiązywała przede wszystkim
lojalność wobec Antona. Mo\e powinna mu wynająć dobrego adwokata, ale
skąd wezmie na to pieniądze? Nie mówiąc o tym, \e tak naprawdę niewiele
wiedziała o jego kłopotach. Powinna jeszcze raz z nim porozmawiać i zebrać
więcej informacji. Na razie znała tylko kilka podstawowych faktów.
Jeśli ju\ mowa o faktach, urągał jej wewnętrzny głos, co powiesz o sobie i
Ryanie? O tym, \e godzinę temu topniałaś w jego ramionach?
Zaskoczył ją. To wszystko. W chwili słabości dała się ponieść
nostalgicznym wspomnieniom.
To wszystko? Akurat.
A niech to szlag! Nie potrafi nawet okłamać samej siebie. I liczy na to, \e
okłamie agenta szeryfa? Tak czy inaczej nie ma mowy, \eby dała się podejść i
zdradziła mu prawdę. Ryan nie wycałuje z niej \adnych informacji.
Swoją drogą, taka próba sił mogłaby być całkiem przyjemna.
Do diabła, znowu dzika strona jej natury próbuje wpędzić ją w tarapaty. A
przecie\ musi być rozsądna i ostro\na. I zachować dystans.
Tymczasem Ryan pewnie le\y teraz na jej kanapie, gapi się w ekran
telewizora i gratuluje sobie pierwszego sukcesu. Taki obrazek podziałał na nią
jak czerwona płachta na byka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl