[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tygodnie temu...
 Mówiłeś, że cię wywalili dwa tygodnie temu...
 Ja mówiłem, że mnie wywalili?! Powiedziałem coś takie-
go?!
 Zgred, nie czepiaj się. Nie mówił. I daj mu dokończyć.
 Dwa tygodnie temu, we wtorek, miałem pierwszą zmianę.
Z samego rana Roman butelkę przyniósł, bo w nocy syn mu
się urodził i zastanawiał się, jak o tym żonie powiedzieć. W
każdym razie okazja była...
 To jego żona nie wiedziała, że mają dziecko?
 Poeta, głąbie, pomyśl chwilę sam i podaj butelkę.
 Aaa, bo on nie z żoną...
 Brawo, brawo. A teraz zamknij się.
 Przyniósł butelkę, colę i ciasto. To zasiedliśmy w jadalni,
znaczy się przy stole w kanciapie, żeby miło dzień zacząć.
Siedzimy, rozmawiamy, polaliśmy, wypiliśmy, a Orzeł po
pierwszej kolejce wstaje od stołu i na halę robić idzie. Krzy-
czymy, żeby dał se luz i przyszedł, w końcu nie co dzień dzieci
się rodzą i nie co dzień jest flaszka w pracy. A on, że nie i nie.
To nie. Wypiliśmy, co było i do roboty. A że mieliśmy niezły
humorek, to się trochę z pracusia nabijaliśmy. %7łe jakby żona
chciała z nim coś teges z rana, to nic z tego, bo Orzeł musi
być punktualnie w pracy. I takie tam. Aż w końcu Gruby mówi:
 Chłopaki, bo ja już wszystko wiem. Przecież normalny czło-
wiek, to by flaszki nie zostawił, żeby do roboty iść, nie? Wnio-
sek z tego taki, że Orzeł nie jest normalnym człowiekiem.
Orzeł jest cyborgiem! . Zaśmiewaliśmy się zdrowo i dopiero po
chwili zauważyliśmy, że Orzeł zastygł w bezruchu z lutownicą
w ręce. Gruby klepnął go przyjacielsko w plery, ale tak niefar-
townie, że trzymana w ręce lutownica wbiła się Orłowi w gło-
wę. W tym momencie wpadliśmy w panikę. Udało mi się wy-
kręcić numer pogotowia, ale nim zgłosiła się dyspozytorka, za-
częło śmierdzieć, ni to palonymi piórami, ni to topionym plasti-
kiem.  Wyłącz lutownicę! wrzasnął Roman, a Gruby zamiast
wyłączyć, wyjął ją z głowy Orła. Wreszcie ktoś żywy odezwał
się w słuchawce. Starałem się spokojnie opowiedzieć, że ko-
lega zasłabł w pracy, a upadając wbił sobie w głowę grot lu-
townicy, który inny kolega wyjął  w tym momencie któryś po-
ciągnął mnie za ramię, odwróciłem się, spojrzałem na Orła i
dopowiedziałem do słuchawki  a teraz w tej głowie coś iskrzy.
Usłyszałem tylko coś o pijakach, którzy nie mogą powstrzymać
się od chlania od rana, a potem dzwonią z głupimi dowcipami i
trzask odkładanej słuchawki. Staliśmy z głupimi minami, za-
stanawiając się, co robić. Była za dwadzieścia ósma, za kwa-
drans mógł zjawić się szef. Tymczasem na podwórko wjechała
furgonetka z napisem na drzwiach  Wyższa Szkoła Technik
Komputerowych i Robotyki . Wysiedli z niej czterej goście w
roboczych fartuchach i zupełnie nie przejmując się naszą
obecnością weszli do firmy, jak do siebie, kłócąc się zawzięcie:
 Mówiłem ci, że jak będzie za pracowity, to przegniemy ,  Nie
płacz, wymieni się dwa moduły i będzie jak nowy ,  Jak się
promotor dowie, to dyplom w tym roku diabli wzięli ,  Tak, czy
owak, poligon badawczy spalony . Wzięli Orła za ręce i nogi,
wrzucili na tył furgonetki, zabrali jego rzeczy z szafki, a kiedy
wychodzili, jeden z nich powiedział do nas:  Nas tu w ogóle nie
było, prawda? . I odjechali, zostawiając nas oniemiałych. Nie
czekając na przyjazd szefa, zwialiśmy czym prędzej do baru,
gdzie siedzieliśmy do południa, zastanawiając się nad tym, co
się właściwie stało. Nic mądrego nie wymyśliliśmy. Wychodzi
na to, że Orzeł był pracą dyplomową z robotyki, a gdy przy-
padkiem odkryliśmy, czym jest naprawdę, wyłączył się i nadał
sygnał do swoich twórców. Albo może monitorowali go na bie-
żąco i dlatego zjawili się tak szybko. Nieważne. Przez prawie
pół roku robiliśmy z nim i nic nie zauważyliśmy! Rozumiecie?!
Nic a nic!!!
 A co to ma wspólnego z robotą?  Zgred był pragmatycz-
ny.
 Następnego dnia jadę do pracy, a tam nikogo. Dzwonię
do szefa, do drugiego, do chłopaków. Nic. Normalnie, jakby się
pod ziemię zapadli. Przy okazji okazało się, że nas nie zareje-
strowali. Może dlatego nie mogą mnie teraz namierzyć...
 Kto? Faceci w czerni?  Poeta otrząsnął się z pierwszego
szoku i obudził się w nim sceptycyzm.
 I co to za pomysł, żeby cyborg miał się wyłączyć na hasło
 dołączył Zgred  Rajdowiec jesteś cyborgiem!
Rajdowiec momentalnie skamieniał.
Jak on nas wtedy przestraszył! Wytrzymał z pół minuty, a
my siedzieliśmy bez ruchu, nawet nie oddychając. Potem mru-
gnął. Napięcie puściło i wszyscy ryknęliśmy śmiechem.
Minął miesiąc. Jeśli ktoś szukał Rajdowca, nie znalazł go
do tej pory, chociaż wcale się nie ukrywa. Stoi z nami przed
pośredniakiem, jak kiedyś i każdemu, kto postawi piwo, opo-
wiada tę historię. Niby wszystko jest normalnie, tylko czasem
przychodzi mi do głowy taka myśl  a jeśli Rajdowiec jest po-
prawioną wersją pracy dyplomowej tych robotologów? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl