[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ojciec dla naszych córeczek.
Matthew nie był pewien, czy można być jednocześnie dobrym ojcem i niewiernym mężem, ale lojalny Ray
Davidson nie był z pewnością. Zdjęcia Margot i Raya były najbardziej jednoznaczne, najbardziej erotyczne.
Zrobiono je w modnym barze w Center City, Good Times. Davidson obmacywał pośladki Margot i całował
ją namiętnie. Na innym zdjęciu wsuwał jej język do ucha.
A Margot się uśmiechała.
Nie był to uśmiech aktorki na scenie. Nie, tak uśmiecha się zaspokojona kobieta. Matthew zrobiło się
niedobrze na sam widok. Mia nic nie powiedziała, tylko odłożyła zdjęcia na bok.
Mia jest lojalna wobec Margot; Ray Davidson był lojalny wobec żony.
Przynajmniej oboje tak sądzili. Jak łatwo jest oszukać najbliższych, dumał Matthew, gdy słuchał, jak pani
Davidson opłakuje zmarłego w marcu ukochanego męża.
- Pani Davidson, bardzo nam przykro z powodu pani tragedii. - Mia wzięła ją za rękę. - I bardzo nam
przykro, że zakłócamy pani spokój. Nie chcemy rozdrapywać starych ran. - Wstała. Matthew także się
podniósł.
- Nie, nie, zostańcie - poprosiła. - Tak, nadal opłakuję Raya. Zawsze będę go opłakiwała. Ale lubię o nim
rozmawiać. Po pierwszych kilku tygodniach ludzie przestali do mnie wpadać, przestali pytać, jak sobie
radzę. Pewnie nie wiedzą, co mi powiedzieć.
Mia skinęła głową i usiadła ponownie, Matthew także.
- Znam to, tak samo było po śmierci moich rodziców - wyznała. - Kiedy szok minął i najbardziej
potrzebowałam wsparcia, nikogo przy mnie nie było.
- Tak, właśnie tak. - Pani Davidson skinęła głową.
- Proszę nam opowiedzieć o waszym małżeństwie - poprosiła Mia. - Chyba byliście z Rayem bardzo
szczęśliwi.
Kobieta się uśmiechnęła.
- O tak. Bardzo. Ray dużo podróżował, był handlowcem, ale kiedy był w domu, poświęcał cały czas i
uwagę rodzinie.
%7łołądek Matthew fiknął salto.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego o mojej rodzime - mruknął. - Moi rodzice wiecznie się
kłócili.
- To okropne. - Wdowa potrząsnęła głową. - Ray i ja nie kłóciliśmy się nigdy. Przyjaciele uważali, że na
zbyt wiele mu pozwalam, ale chciałam, żeby był szczęśliwy.
- Zbyt wiele? - podchwyciła Mia. - Jak to?
Pani Davidson poruszyła się na krześle.
- Och, bo on lubił wychodzić w sobotę wieczorem. Jezdził do Center City z kolegami z kręgielni i chodzili
do barów.
- I to pani nie przeszkadzało? - zdziwił się Matthew. - %7łe bawił się z dala od rodziny?
Kobieta spochmurniała.
- Cóż, przyznaję, trochę mnie to denerwowało, bo i bez tego rzadko bywał w domu. Ale w niedziele zawsze
zostawał z nami.
Mia uśmiechnęła się ciepło.
- Od dawna byliście państwo małżeństwem?
- Od siedemnastu lat - odparła. - Pobraliśmy się, kiedy oboje mieliśmy po dziewiętnaście.
- Zliczna obrączka - ciągnęła Mia. - Zlubna?
Matthew miał ochotę ją pocałować. Zwietnie kierowała rozmową.
- Tak. - Pani Davidson podniosła ją, żeby Mia mogła dokładniej obejrzeć. - Ray zamówił ją specjalnie dla
mnie. Obiecaliśmy sobie, że nigdy ich nie zdejmiemy.
- I oboje dotrzymaliście obietnicy - dodał Matthew.
Kobieta miała łzy w oczach.
- Kiedy go znalezli na parkingu, nie miał przy sobie nic, ukradli mu wszystko. Poza obrączką. A to przecież
dwudziestoczterokaratowe złoto z brylantem.
Matthew zerknął na Mię.
- Pewnie błagał mordercę, żeby mu jej nie zabierał - zastanawiała się wdowa. - Wyobrażam to sobie.
Portfel, zegarek, złote spinki do mankietów, wszystko poszło. Ale obrączkę miał na palcu, jak zawsze. Ta
świadomość pomogła mi przetrwać.
Bo sama go zabiłaś, zastanawiał się Matthew. Bo wiedziałaś, że cię zdradza, zebrałaś dowody, zabiłaś go i
zadbałaś, by wyruszył na spotkanie Stwórcy z obrączką na palcu?
- Jak córeczki? - zapytała Mia.
- Z każdym dniem lepiej, choć nadal bardzo za nim tęsknią.
- Policja niczego nie znalazła? - dopytywał się Matthew.
Kobieta potrząsnęła głową.
- Ich zdaniem był na niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Ray świetnie się ubierał, nosił drogie
ubrania, więc policjanci uznali, że wydawał się idealną ofiarą dla złodzieja. Jeden strzał i mojego męża już
nie było.
Mia pokręciła głową.
- Bardzo mi przykro.
Matthew wstał.
- Zajęliśmy pani mnóstwo czasu. Bardzo dziękujemy.
Podniosła głowę.
- Wątpię, że kiedyś znajdą jego zabójcę. Obyście wy mieli więcej szczęścia.
- Dziękujemy. Aresztowanie mordercy brata to dla mnie w tej chwili najważniejsza sprawa, ale wszystko
wskazuje na to, że ujdzie mu to płazem.
- Czy prowadziła pani własne śledztwo? - zapytała Mia. - Szukała pani czegoś?
- O nie, skądże. Zdałam się na policję. Muszę się zająć córkami. Zresztą nie wiedziałabym nawet, od czego
zacząć.
Theresa Healy nie była nawet w połowie tak chętna do współpracy jak Lisa Ann Cole czy Ashley
Davidson.
- Pytam, czego chcecie? - burknęła, przyglądając im się podejrzliwie zza siatkowych drzwi.
Mia zerknęła na Matthew. Stał koło niej na progu blizniaka.
- Przepraszamy za najście, pani Healy, ale...
Wdowa zmarszczyła brwi.
- Nie nazywam się tak. Nikt się tak do mnie nie zwraca.
- Więc pani... - Matthew znacząco zawiesił głos.
- Guzik was to obchodzi - warknęła. - Słuchajcie, nie wiem, co śmierć mojego męża ma wspólnego ze
śmiercią twojego brata.
- My też nie - zapewniła Mia. Miała nadzieję, że kobieta nie zatrzaśnie im drzwi przed nosem. -
Liczyliśmy, że analizując nierozwiązane zbrodnie w tej okolicy, dostrzeżemy jakiś wzorzec postępowania i
dzięki temu dowiemy się, kto zabił brata Matthew.
- Nic mnie nie obchodzi jego brat - burknęła wdowa. - Podobnie jak nie obchodzi mnie, kto zabił Carla.
Mia starała się nie okazywać zdumienia.
- A można zapytać dlaczego?
- Wkurzał mnóstwo ludzi - wyjaśniła Theresa. - Był hazardzistą, grał w pokera i na wyścigach. Narobił
długów. Wolałabym nie oglądać się za siebie i sprawdzać, czy nie czają się na mnie jego wierzyciele.
- A obawia się pani tego? - podchwycił Matthew.
- Wynajmuję te ruderę - wyjaśniła. - I pracuję jako kelnerka za najniższą stawkę. W tej chwili mam na
koncie czterdzieści sześć dolarów. Ze mnie nie da się wiele ściągnąć.
- Pani mąż nie miał polisy ubezpieczeniowej? - zainteresowała się Mia.
Theresa parsknęła śmiechem.
- Ten skąpiec? Przepił wszystko, a czego nie przepił, przegrał. Przegrał nawet obrączkę ślubną. Chciał
ukraść i moją, ale złapałam go na gorącym uczynku i wybiłam to z głowy.
Matthew i Mia wymienili spojrzenia.
- Nie miał obrączki?
- Nie oryginalną - usłyszeli w odpowiedzi. - Zawsze nosił tandetną podróbkę. Twierdził, że jak ktoś mu
zagrozi, będzie się ratował, twierdząc, że w domu czeka na niego gromadka dzieci i żona w kolejnej ciąży.
Mia pobladła.
- Była pani w ciąży?
Kobieta się roześmiała.
- Nie, to była jego bajeczka, liczył, że bukmacherzy i inni będą dla niego bardziej wyrozumiali, jeśli im
powie, że ma w domu ciężarną żonę. Zabójca nawet nie raczył zabrać tej tandetnej obrączki, którą nosił.
Gliniarze mi ją oddali. Wrzuciłam ją do rzeki razem z jego prochami. I tyle.
I tyle, pomyślał Matthew. Najchętniej złapałby kobietę za kark i potrząsał nią, aż odezwą się w niej ludzkie
odruchy.
- Pani... Thereso - zaczęła Mia. - W prasie pisano, że pani męża zamordowano i obrabowano w zaułku w
Center City. Czy to prawda?
- Tak napisali. Znalezli Carla w zaułku za jego ulubioną spelunką. Pewnie wierzyciele się wkurzyli, że
puszcza forsę na alkohol, a nie spłaca długów. I że nie miał przy sobie żadnej większej gotówki.
- Ale czy nie zdziwiło pani, że morderca zabrał portfel, a zostawił obrączkę? - podsunął Matthew.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]