[ Pobierz całość w formacie PDF ]

robił, to w celach szpiegowskich, by podpatrzeć menu i karty win. Może się czymś
zainspirować. Teraz miał ochotę pójść do restauracji tylko po to, by pójść do restauracji. I
nawet wiedział, do której.
 d'Artagnan" mieścił się na Nedre Slottsgate. Było to skromne, dyskretne miejsce, tak jak
 Kasserollen". %7ładnych krzykliwych szyldów.  d'Artagnan" był jednak starszy. Wcześniej
uchodził za najlepszą restaurację w mieście. Cóż, teraz znajdował się na drugim miejscu.
Fredric pamiętał, że mieli otwarte w niedzielę.
Dość dobrze znał Freddie'ego Nielsena, uważał go za swojego przyjaciela. Kiedy Freddie
otwierał  d'Artagnana" z zamiarem stworzenia wyjątkowego, ekskluzywnego miejsca,
koledzy z branży sceptycznie kręcili głowami. Ale Freddie się nie przejmował, stwierdził, że
zamierza utrzymać wysoki poziom, nawet jeśli przyjdzie mu skończyć w biedzie, bo woli to
niż zbijać miliony na budce z hot dogami. Był prawdziwym artystą kuchni.
%7ładen z kelnerów nie znał Fredrica. Mógł w spokoju zagłębić się w lekturze menu i karty
win. Po chwili dokonał wyboru. Zdecydował się na bardzo dobre wino, Chateau
Rauzan*Gassies rocznik 1979.
Kiedy został mu już tylko deser, przywołał kelnera i zapytał, czy mógłby porozmawiać z
maitre de cuisine, monsieur Nielsenem.
Po chwili z kuchni wynurzył się Freddie w sięgającej sufitu czapie kucharskiej i powitał
Fredrica szerokim uśmiechem.
* Myślisz, że wystarczy włożyć taką wielką czapę i od razu jest się dobrym kucharzem, co? *
zaczął mu dokuczać Fredric.
Mistrz patelni zajął wolne krzesło i w szalonym tempie zaczął wyrzucać z siebie coś po
duńsku. Fredric zrozumiał prawie wszystko.
* Wybieram się na urlop * oświadczył Fredric. * Dzisiaj odpoczywam.
* Doskonale! W takim razie mogę cię zatrudnić na cały tydzień!
%7łartowali tak sobie i śmiali się z łączących ich trosk i radości, aż w końcu Freddie stwierdził,
że musi wracać do garów.
* Byłeś może kiedyś na Grenlandii? To tam, gdzie mieszkają Eskimosi * spytał nagle
Fredric.
* Jasne * odparł Freddie. Nim poszedł do szkoły gastronomicznej, przez całe dwa lata
pracował na statku u wschodnich wybrzeży Grenlandii.
Fredric skinął głową. Sam nie wiedział, czemu zadał to pytanie. Chyba miał ostatnio jakąś
obsesję na punkcie Grenlandii.
Freddie wstał, życząc mu udanych wakacji. Ruszył już w kierunku kuchni, kiedy nagle
Fredricowi coś się przypomniało.
* Tak przy okazji, dobrze się bawiłeś na degustacji wina na Hovedoya?
Freddie odwrócił się, zdumiony. ** Na jakiej degustacji?
Fredric Drum doznaje ciężkiego urazu na tle estetycznym, łowi bardzo dziwną rybę i widzi w
wodzie jakąś twarz
Właśnie minęli Rene i zmierzali dalej na północ doliną Osterdalen. Prowadził Fredric.
Samochód był wypożyczony; jeden z tych nowoczesnych jeepów, toyota z napędem na cztery
koła.
Poprzedniego wieczora Fredric odebrał przyjaciela z lotniska. Stephen Pratt zjawił się
obładowany sprzętem turystycznym i z całym pękiem wędek. Był wysoki, trochę niezgrabny,
miał zielone oczy i sztywne żółtawe włosy.
Zmiejąc się, pokazywał błyszczące olśniewającą bielą duże zęby. A śmiał się często. Poznali
się kilka lat wcześniej w związku z pewnym projektem w Ameryce Południowej i
zaprzyjaznili. Stephen gościł w Norwegii już trzeci raz. Jednak dopiero teraz miał tu
spróbować swego ulubionego hobby, wędkowania.
Stephen był archeologiem, pracował na Uniwersytecie Cambridge. Obszar jego zainteresowań
stanowiła cywilizacja inkaska. Na temat dawnych dziejów Skandynawii wiedział niewiele, by
nie powiedzieć nic. Od razu dał do zrozumienia, że od bagnisk i mumii o wiele bardziej
interesują go jeziora o kuszących, porośniętych trzciną brzegach i pływające w nich górskie
pstrągi.
Oczywiście. Fredric również nie zamierzał poświęcić całego wyjazdu na grzebanie w
mokradle. Jego zadania były dość ograniczone: miał tylko przyjrzeć się znalezionym w
bagnie przedmiotom, szczególnie tym, na których widniały jakieś znaki.
* God damn, lots of pinewood here * stwierdził Stephen.
Stephen nie kłamał, Osterdalen obficie porastały lasy sosnowe. Wszędzie wokół rozciągały
się nieskończone połacie lasów, tylko od czasu do czasu mignęła jakaś stacja benzynowa.
Nuda.
Kiedy dotarli do Koppangen, okazało się, że jest objazd przez Rendalen z powodu robót
drogowych koło Atny. Rzucili okiem na mapę i stwierdzili, że nie nałożą tak dużo drogi.
Objazd kończył się w jakiejś miejscowości leżącej nieco na północny wschód od Savalen.
Toyota z niskim pomrukiem posuwała się naprzód po wyboistej drodze, Stephen podskakiwał
na siedzeniu. Fredric był w wyśmienitym humorze. Przed wyjazdem nie zdarzyło się już nic
nieprzyjemnego, a przeprowadzka do nowego pensjonatu poszła świetnie. Wynajął samochód
i sam się wszystkim zajął. Nie miał ochoty podejmować ryzyka i powierzać w obce ręce
swojej cennej kolekcji. Poza tym nie chciał, by jakieś niepowołane osoby znały jego nowy
adres. Najpierw podjechał w górę Maridalen i zatrzymał się na jakimś parkingu, skąd miał
dobry widok na okolicę. Dopiero upewniwszy się, że nikt go nie śledzi, zjechał w dół, na
Sankt Hanshaugen. A teraz wyjechał na całe trzy tygodnie. Tylko Tob i Wack znali miejsce
jego pobytu. Oraz kilku profesorów z instytutu archeologii.
Zatrzymali się nad jeziorem Storsjoen w Rendalen.
* Głębokie jezioro * stwierdził Stephen. * Pewnie jest tu mnóstwo pstrągów.
Fredric nie wiedział. Nie znał tych okolic. O ile dobrze pamiętał, wcześniej przejeżdżał tędy
tylko raz, w dodatku bardzo dawno temu.
Pasmo wysokich gór zasłoniło słońce. Droga pięła się w górę i była pełna ostrych zakrętów.
* Niedługo dotrzemy do tej małej miejscowości przy torach kolejowych, a stamtąd to już
tylko rzut beretem do Sava*len * wyjaśnił Fredric.
Savalen to dość duże jezioro, położone na wysokości około 700 metrów nad poziomem
morza, mniej więcej siedemdziesiąt kilometrów na południowy zachód od Roros. Na jego
północnym krańcu leży hotel Savalen, w którym mieli mieszkać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl