[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugą miskę z zeszłorocznymi ziemniakami. Dostali je z Heimly. Ale w tym roku będziemy
mieli swoje, myślała Elizabeth z dumą.
Zdążyła postawić wodę i wyjąć z szafy podpłomykami, kiedy ojciec, Jens i Maria
weszli z hałasem i siadali przy stole. Maria była zmęczona i narzekała z powodu pęcherzy,
jakie jej się porobiły na obu rękach między kciukiem i palcem wskazującym.
- Zaraz znajdę maść i szmatkę, to przestanie cię boleć  pocieszała Elizabeth.  Po
chwili skóra stwardnieje i nic już nie będziesz czuła. Usiądz teraz i jedz, żebyś miała siły do
dalszej pracy.
Jens odmówił modlitwę przed jedzeniem i wszyscy rzucili się na rybę. Flądrę łatwo
jest oczyścić z ości, a razem z ziemniakami i podpłomykami to prawdziwie pański posiłek.
- Praca szybko posuwa się do przodu teraz, kiedy jest nas tak dużo  stwierdziła
Elizabeth, zaspokoiwszy pierwszy głód.
61
Jedynie Maria skomentowała jej słowa.
- Ze mnie też jest wielka pomoc! Bo jestem prawdziwą robotnicą.
Rozległ się cichy śmiech, potem znowu zaległa cisza. Elizabeth przypomniała sobie, o
czym rozmyślała na łące. Powróciła do tego, że Dorte ma tyle pracy, że chyba sobie nie radzi.
Powinna teraz o tym mówić? Miała nadzieję, że tak.
- Nie wiem, jak Dorte znajduje czas na własne sianokosy  powiedziała, unikając
wzroku Jensa. Gdyby na nią popatrzył, straciłby wszelką odwagę. Bała się go urazić, to mimo
wszystko jego przybrani rodzice zatrudniają Dorte, chyba Elizabeth nie ma prawa rozmawiać
o tym w obecności innych.
- Trochę robi wieczorami, trochę nocą  opowiedział Andres.
Elizabeth wpatrywała się w swój talerz i koncentrowała na jedzeniu. Słowa ojca
zawisły w powietrzu.
- Wczoraj przyszedł do ciebie list  oznajmił nagle Jens i zmienił temat rozmowy.
- Do mnie?  spytała Elizabeth zaskoczona i wstała.
- Tak, leży w szafeczce razem z psałterzem. Wczoraj o nim zapomniałem.
Elizabeth wyjęła list. Poczuła zimny dreszcz na plecach. Nie tylko dlatego, że nie
rozpoznała charakteru pisma, ale też więcej, coś, czego nie potrafiłby określić.
- Od kogo to?  spytał Jens.
- Ja& jeszcze nie otworzyłam  odparła pospiesznie, rozgrywając kopertę. Słowa
tańczyły jej przed oczyma, gdy czytała.
Mane, mane, Tekle!
Trzy słowa, ale bez podpisu. Elizabeth bała się, że zemdleje, musiała przytrzymać się
kuchennego blatu. Słowa pochodziły z Biblii, rozpoznawała je. Kiedyś dawno temu je czytała
i zrobiły na nie wielkie wrażenie. Było to ostrzeżenie, zapowiedz upadku i brzmiało jakoś tak:
Bóg obliczył twoje panowanie i ustalił jego kres. Zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt
lekki. Twoje królestwo uległo podziałowi; oddano je Medom i Persom.
- Czy to od Helene?  spytał Jens.
Musiała mocno chrząknąć, zanim odpowiedziała. Zaschło jej w gardle.
- Tak  powiedziała, czując, że zimny pot spływa jej po plecach. Otarła pospiesznie
twarz i z drżeniem wciągnęła powietrze.
- Muszę na stronę  powiedziała.
Na kamiennej płycie przed drzwiami usiadła zgięta w pół i ukryła twarz w dłoniach.
Słowa dzwięczały jej w głowie. Bóg obliczył twoje panowanie& zważono cię na wadze i
okazałeś się zbyt lekki. Sprawa jest oczywista: ktoś wie, co zrobiła, i teraz zamierza mnie
dręczyć, myślała rozdygotana. Ale kto? Słowa pochodzą z Księgi Daniela. Daniel! Czyżby to
Dorte? Nie, nie kręciła głową, odsuwała od siebie ten pomysł. Znowu zaczęła myśleć o
Helene. Gdyby tylko opowiedziała przyjaciółce wszystkiego od początku, to teraz mogłaby
jej się zwierzyć! Nagle klasnęła w dłonie: Nikoline! Helene mówiła, że pokojówka uważa, iż
jest wonną Elizabeth, że Leonard umarł. %7łe nie opiekowała się nim wystarczająco dobrze.
Nikoline zawsze odnosiła się do niej wrogo. Gdyby miała jakiś dowód, podejrzenia byłyby
większe, a Nikoline szybko zdobyłaby poparcie innych. Elizabeth wstała na drżących nogach,
wepchnęła list do kieszeni, pospiesznie przygładziła włosy i fartuch. Musi wracać do domu,
zanim zaczną jej szukać. Pózniej pomyśli, co powinna z tym zrobić.
- yle się czujesz?  spytał ojciec, kiedy wróciła do izby.
- Nie, wszystko w porządku  odparła wymijająco.  To tylko ten upał.
-Tak, tak, upał jest męczący  mruknął ojciec.  No a przy okazji, co ci Helene
napisała?
Serce Elizabeth tłukło się w piersi. Policzki płonęły.
62
- U niej wszystko w porządku. Też mają sianokosy  odparł i zaczęła i wycierać
kuchenny blat.
Kątem oka widziała Jensa, który siedział i kiwał się na krześle, przyglądając jej się
badawczo.
- Nie mogłabyś nam przeczytać listu głośno, czy też to tajemnica?  spytał.
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy, Jens?  sama słyszała, że głos jej drży.  List to
prywatna sprawa, nawet jeśli nie zawiera żadnych tajemnic.  I zanim zdążył spytać o coś
więcej, odrzuciła od siebie ścierkę.
- Muszę iść na strych i zmienić bluzkę  powiedziała rozgorączkowana, wchodząc na
schody.  W tej mam mnóstwo okruchów siana, drapią mnie po całym ciele.
Nie spieszyła się z przebraniem, chciała jak najdłużej pobyć sama. list schowała na
dnie swojej skrzyni. Niech sobie tam na razie leży, przy okazji, jak Jensa nie będzie w domu,
spali go.
Ciężko przysiadła na brzegu łóżka i wpatrywała się w pokój, próbując uporządkować
myśli. Co powinna zrobić? Czy w ogóle ma coś robić? Może najlepiej byłoby udawać, że
nigdy nie dostała tego listu. A gdyby przyszło ich więcej, albo gdyby dowiedziała się czegoś
o Nikoline, to się po prostu wszystkiego wyprze. Tak, tak powinnam zrobić, pomyślała,
wstając. Przez jakiś czas chodziła tam i z powrotem po izbie, rozmyślając. Z tego, co mówiła
Helene, wynika, że nikt nie ma do Nikoline zaufania. Gdyby inni rozsiewali takie plotki, a, to
by była inna sprawa.
Uspokojona zeszła na dół, gdzie ojciec i Jens rozmawiali, co jeszcze zostało do
zrobienia. Na szczęście nikt już nie wspomniał o liście.
Pokój na strychu miał tylko jedno małe okienko, które teraz w lecie było wciąż
otwarte. Noce są równie jasne jak dni, ale mieszkając tak daleko na północy, byli do tego
przyzwyczajeni.
Elizabeth nadal wstydziła się swojego ciała. Brzuch trochę się wessał, nie był już
takim obwisłym workiem, ale skóry wciąż miała za dużo. Nadal przy rozbieraniu wolała,
żeby Jens jej nie widział. Najpierw zdejmowała górną część ubrania i wkładała nocną koszule
przez głowę, a potem zsuwała spódnicę i pospiesznie obciągała koszulę. Wypracowała taką
technikę, która nie pozwalała odsłaniać skóry ani na chwilę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl