[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyniosła rogaliki, bułeczki, dżem czereśniowy, sok i kawę. Tacę jak
zwykle postawiła na balkonie. Popijając kawę, Keira usłyszała nagle
wjeżdżający przez bramę samochód i zbladła jak kreda. O tej godzinie
to nie mógł być Gerard. Chyba że... A jeśli to policja z nakazem
rewizji?
Służąca pierwsza wybiegła na korytarz, nasłuchując czujnie, co
dzieje się na dole. Z parteru dobiegał głos Hasana oraz... tak, nie
mogły się mylić.
- Ivo! - szepnęła zszokowana Keira.
- Pan przyjechał! - Alima patrzyła na nią z najwyższym
zdumieniem.
Chwilę pózniej rozległo się człapanie sandałów i u wylotu
schodów pojawił się Hasan. Alima chciała się z nim przywitać, lecz
przerwał jej niecierpliwym gestem. Wystarczyło parę
wypowiedzianych po arabsku słów, by całkowicie zamilkła.
132
R S
- Pan chce widzieć się natychmiast z panienką. Prosi do
gabinetu.
Keira skinęła głową. Nie miała wyboru. Musiała przez to
przejść. Zamknięte zazwyczaj drzwi apartamentu czekały na nią
otwarte. Zatrzymała się w progu i zobaczyła potężną postać Iva. Stał
przy oknie i spoglądał na nią spod ciężkich powiek.
- Wejdz i zamknij drzwi.
Ostry, ochrypły głos jak zawsze od razu ją zdenerwował. Nie
cierpiała Iva, lecz teraz budził w niej po prostu strach. Miał oczy
rozjuszonej bestii. Gdyby go to miało ocalić, pomyślała, zabiłby bez
wahania.
- Czy mama...
- Nie. - Nie pozwolił jej nawet dokończyć. - Nie ciągnąłem jej ze
sobą.
- Czy Hasan zrobi ci śniadanie?
- Zamknij się wreszcie! Nie czas na miłe słówka. Przyjechałem,
żeby się dowiedzieć, co się tu do diabła wyprawia. Jak śmiałaś
przywlec tego dziennikarza, żeby wypytywał służbę? W moim
własnym domu! Tylko mi nie mów, że to po prostu twój chłopak.
Dzwoniłem tu i ówdzie i wiem, co to za gagatek. Możesz mu ode
mnie powiedzieć, że będzie miał poważne kłopoty, jeśli nie przestanie
węszyć wokół mojej osoby. Zdaje się, że niedawno był ranny, co?
Oby znowu nie musiało mu się przydarzyć nieszczęście, bo tym razem
już się nie pozbiera.
133
R S
- Czyś ty oszalał?! - Keira spurpurowiała. - Takich pogróżek nie
puszcza się płazem.
- A czy ja komuś grożę? - Spojrzał na nią cynicznie. - Jeśli ci
powiem:  Nie wychodz na deszcz bez parasola, bo zmokniesz", to czy
to jest grozba? Ja cię jedynie uprzedzam. Jeśli Findlay ma za długi
nos, to mu się go przytnie.
- Powtórzę mu wszystko, co powiedziałeś. I nie zdziw się, jeśli
zacytuje cię w swoim programie.
Krensky'emu zastygła twarz.
- A więc to tak? Mogłem się tego domyślić... Robi program,
czyli czegoś szuka. Nie powiedział ci, o co mu dokładnie chodzi?
- Nie o co, a o kogo. O ciebie. W związku ze śledztwem w
sprawie kradzieży dzieł sztuki. - Usłyszała, że ojczym sapnął ciężko,
ale nie przerwał jej, mówiła więc dalej: - Findlay twierdzi, że powstał
międzynarodowy gang złodziei, pozostający na usługach
najzamożniejszych kolekcjonerów dzieł sztuki. Pewnych obrazów nie
można kupić, ponieważ są własnością państwową i nie znajdują się w
obrocie. W związku z tym - powtarzam ci jego opinię - jeśli ktoś chce
je mimo wszystko mieć, wynajmuje zawodowych złodziei... Ivo zaklął
siermiężnie.
- A ma na to dowody? Czy może raczej wyssał te brednie ze
swego brudnego palca?
- Brednie?
- A bo ja wiem...
134
R S
- Nie rób z siebie niewiniątka. Nie ze mną te numery. Findlay
przyjechał do Tangeru właśnie po dowody. Podejrzewam, że sądzi, iż
jesteś w to zamieszany.
- Tak ci powiedział?
- Tak.
- A ty wpuściłaś go do domu, żeby mógł powęszyć, podpytać
Hasana i...
- Chciał obejrzeć twoją kolekcję.
Krensky z coraz większym trudem panował nad sobą.
- Kolekcję? - parsknął nienaturalnym śmiechem. - O czym ty
mówisz?
- Daj spokój, Ivo. Dobrze wiesz, o co chodzi. O obrazy, które
tutaj wiszą.
- A skąd on w ogóle wie o ich istnieniu?
- Oglądaliśmy obrazek Paula Klee, który wisi na dole. Pochwalił
twój smak i zapytał, czy masz jeszcze inne obrazy. Nie miałam
pojęcia, że to jakaś tajemnica, i, powiedziałam, że te najlepsze wiszą
w twoim apartamencie, ale go zamykasz.
- A tak, zamykam, oczywiście, że zamykam. Nie chcę, żeby
mnie ktoś okradł. Możesz też powtórzyć swojemu przyjacielowi, że
dzień i noc pracuje tu ukryta kamera; mysz się nie prześliznie bez
włączenia alarmu, który odezwie się nie tylko tutaj, w willi, ale i na
posterunku policji. Niech no tylko spróbuje się włamać, a wyląduje w
marokańskim areszcie i długo z niego nie wyjdzie.
135
R S
- Masz go chyba za idiotę. Niestety, mylisz się i to bardzo. On
chyba zna prawdę... Mówiliśmy o tym australijskim obrazie, widział...
- Co?! Co ty mu powiedziałaś?
- Ja? Nic. Widział u mnie jego zdjęcie.
- A skąd ty je masz?
Keira zbladła.
- Od mamy. Przysłała mi kilka zdjęć zrobionych w twoim
apartamencie podczas mojego ostatniego pobytu u was. Widać na nim
kilka obrazów. Gerard bez problemu rozpoznał jeden z nich. Został
skradziony ze zbiorów państwowego muzeum.
- A to głupia suka! Nigdy mi nie mówiła, że robiła jakiekolwiek
zdjęcia ani że ci je wysłała.
- Nie wyrażaj się w ten sposób o mojej matce! Jakim cudem
mogłaby je zresztą zrobić, skoro sama na nich figuruje?! Wykonał je
zapewne któryś z twoich przyjaciół i po prostu dał jej odbitki.
- Zapomniałem o tych zdjęciach... Gdybym wiedział...
- Powiedz mi - Keira popatrzyła na niego z lękiem - czy mama
była we wszystko wprowadzona? Czy wiedziała, że część twoich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sklep-zlewaki.pev.pl